Już sama nie wiem, co
chcę usłyszeć
I co powiedzieć
Gdybyś mógł przemieniać słowa w ciszę
Moglibyśmy pomilczeć
I co powiedzieć
Gdybyś mógł przemieniać słowa w ciszę
Moglibyśmy pomilczeć
(Varius Manx)
Ginny
spała tylko kilka godzin, ale to musiało jej wystarczyć na
najbliższy czas. W kwaterze głównej zajęła pokój, który nie
wyróżniał się niczym szczególnym. Jasne ściany, biały sufit,
łóżko, krzesło i szafka. Dziewczyna zaczęła się zastawiać, po
co w ogóle są tutaj pokoje. Czy kwatera była w stanie pomieścić
wszystkich członków Zakonu w razie potrzeby?
Nie
miało to znaczenia...
Kiedy
Ginny wstała z łóżka, zegary wskazywały drugą w nocy. Zdjęła
sweter, który był prezentem od jej mamy. Złożyła go z należytą
starannością i szacunkiem i odłożyła na zasłaną pościel.
Chciała napisać kartkę, ale stwierdziła, że lepiej pozostawić
po sobie jak najmniej śladów.
Zadrżała
z zimna. Miała na sobie tylko cienką koszulkę na krótki rękaw, a
na dworze wielkimi krokami zbliżała się zima. Już teraz panowały
nocne przymrozki.
To
tylko sweter – podpowiedział jej głos zdrowego rozsądku. Nie
posłuchała go.
Otworzyła
drzwi i wyszła na pogrążony w mroku korytarz. W kwaterze było
zaskakująco cicho. Spojrzała na zamknięte wejście do pokoju
Draco. Zawahała się przez chwilę, a potem ruszyła w przeciwnym
kierunku.
Kuchnia
też była w piwnicach. I im bardziej się do niej zbliżała, tym
wyraźniej słyszała odgłosy krzątaniny. Zacisnęła palce na
różdżce i uspokoiła oddech. Na palcach podeszła do przymkniętych
drzwi. Światło z wewnątrz rzucało długą łunę na podłogę.
Zerknęła przez szparę, nie uchylając ich nawet o cal.
Zmarszczyła
brwi, kiedy zobaczyła kto jest w środku. Dumbledore wspominał, że
wartę mieli pełnić Alicja i Remus, a tymczasem, obok starej,
przerdzewiałej kuchenki krzątał się Peter Pettigrew. Był
odwrócony do niej tyłem. Za pomocą różdżki rozpalił ogień pod
mosiężnym czajnikiem.
Nucił
pod nosem. Na Merlina, jak on mógł nucić w takiej chwili?! Jakaś
część podświadomości Ginny miała ochotę odciąć mu język i
mieć nadzieję, że to zażegna lwią część jej zmartwień.
Bezszelestnie
uchyliła drzwi i wymierzyła różdżką prosto w jego plecy.
-
Odsuń się krok do tyłu, podnieś ręce i odwróć się pomału –
rzekła spokojnym, choć stanowczym tonem.
-
Oszalałaś? To jakaś gra? - zapytał, a jego głos zadrżał
delikatnie. Jednak nie wykonał żadnego z jej poleceń.
-
Rób, co mówię, to nie stanie ci się krzywda.
-
Fabian miał rację, powinnaś się leczyć...
-
Zamknij się! - przerwała mu.
Obserwowała,
jak Peter podnosi puste ręce i opiera je na głowie. Tak, jak
prosiła, zrobił krok do tyłu i odwrócił się pomału przez lewe
ramię. Na krótką chwilę spojrzeli sobie prosto w oczy, jednak to
on pierwszy skapitulował i odwrócił wzrok.
-
Gdzie jest Alicja? - zapytała powoli, aby dobrze ją zrozumiał.
-
Prosiła mnie, abym ją zastąpił. Nie chciała być tutaj, razem
z... twoim bratem.
- To
dobrze. Lepiej, że jej nie ma. Siadaj na krześle. Tylko bez
numerów.
Peter
westchnął głośno, po czym pokręcił głowa.
-
Dlaczego od razu mnie nie oszołomisz? - spytał.
-
Zamknij się i przestań się ociągać.
Peter
wykonał jej polecenie z niemałym wahaniem. Spodziewała się, że
nie będzie się jej otwarcie sprzeciwiać. Bardziej obawiała się
jego zdolności animagicznych, ale z drugiej strony może wolał jej
nie pokazywać, co potrafi. Lub, co jeszcze bardziej prawdopodobne,
nie potrafił zmienić się bez różdżki.
-
Remus jest w bibliotece? - zapytała, a on milczał. - Zadałam
pytanie, Remus jest w bibliotece?
-
Tak.
-
Gdzie masz różdżkę?
- W
kieszeni.
- Na
pewno?
-
Sprawdź, jak chcesz.
Ginny
rozejrzała się po kuchni, cały czas obserwując go kątem oka.
Dopiero po kilku chwilach dojrzała coś, co mogło jej się przydać.
Gruby, długi sznur. Machnęła na niego szybko różdżką,
podrywając go do lotu. Potem zaczarowała tak, aby oplótł się
wokół nadgarstków i kostek Petera.
Mężczyzna
siłował się przez chwilę, jednak szybko zrozumiał, że od
początku był na przegranej pozycji. Ginny podeszłą do niego
dopiero wtedy, kiedy był zupełnie skrępowany.
Najpierw
sprawdziła kieszeń. Faktycznie, była w niej różdżka. Odłożyła
ją na stół i spojrzała na chłopaka. Nie mieściło jej się to
wszystko w głowie. Gdyby nie wiedziała, to nigdy nie
podejrzewałaby, że jest w stanie zrobić coś takiego.
Był
tak niepozorny... aż niemożliwe, że w jego sercu mieściło się
tyle zła.
-
Może chcesz pogadać? - zapytała.
Peter
zaśmiał się ironicznie i wtedy zdała sobie sprawę, jak
idiotycznie musiała zabrzmieć.
-
Jeśli chcesz mi powiedzieć, dlaczego mnie skrępowałaś, to proszę
bardzo. Woda zaraz się zagotuje, możesz zalać herbatę, a w puszce
na górnej półce są kruche ciasteczka.
-
Posłuchaj, Peter, wiem, kim jesteś i co zamierzasz. Nie zbywaj mnie
czekoladą.
Bez
ostrzeżenia nachyliła się przy jego lewej ręce i jednym
szarpnięciem podwinęła rękaw. Przedramię było czyste,
nieskalane Mrocznym Znakiem. Jeszcze nie.
-
Oszalałaś? - oburzył się. - Chcesz pooglądać zwolenników
Voldemorta, to idź do swojego brata!
- On
z tym skończył.
-
Oczywiście... a powiedział ci ktoś kiedyś, że z tym nie da się
skończyć?
Nie
wytrzymała. Wymierzyła mężczyźnie głośny policzek. Peter nawet
nie drgnął, kiedy na jego twarzy pojawiła się czerwona pręga.
Nie
ocalisz Potterów – szepnął cichy głosik w jej głowie. -
Voldemort i tak ich kiedyś znajdzie, ale możesz ocalić Syriusza
przed spędzeniem dwunastu długich lat w Azkabanie.
Nie
panowała nad sobą, kiedy jej pięść uderzyła Petera w nos.
Usłyszała chrzęst łamanych kości, a potem popłynęła krew.
Czerwona posoka plamiła ubranie i jej dłoń. Pettigrew przeklął
pod nosem, a wtedy drugi cios spadł na jego wargę.
-
Oszalałaś?! - krzyknął, próbując wypluć kawałek złamanego
zęba. - Nic ci nie zrobiłem.
-
Jak śmiesz tak mówić?! Jak śmiesz oszukiwać ich wszystkich i
udawać, że nic się nie dzieje! Brzydzę się tym!
-
Uspokój się, musiałaś mnie z kimś pomylić!
Ginny
nie mogła powstrzymać nerwowego śmiechu, który wyrwał się z jej
piersi. Spojrzała na swoje obdarte, krwawiące dłonie i pokręciła
przecząco głową.
-
Nie pomyliłam cię z nikim, mój drogi Peterze Pettigrew, mój mały
Parszywku.
-
Jak mnie nazwałaś?
Chciała
wymierzyć kolejny cios, jednak wtedy usłyszała kroki na korytarzu.
Po chwili w drzwiach kuchni pojawił się Remus Lupin. Popatrzył
najpierw na Ginny, a potem na Petera. Jego oczy zrobiły się kilka
razy większe.
- Co
tu się dzieje? - zapytał, sięgając po różdżkę.
Nie
zdążył.
-
Expelliarmus! - krzyknęła dziewczyna.
Broń
wyleciała z ręki Remusa, a on sam uniósł się w powietrze. Siła
zaklęcia odrzuciła go o kilka metrów. Uderzył plecami o ścianę.
Nie poruszał się.
Ginny
rozejrzała się, dysząc ciężko. Nie mieściło jej się w głowie,
do czego była zdolna się posunąć. Peter krwawił i jęczał cicho
z bólu. Remus z trudem oddychał. A ona stała w samym centrum tego
horroru. Nie miała czasu. Chwyciła różdżkę należąca do
Gilzdogona.
-
Gdzie są pieniądze? - zapytała jeszcze.
-
Co? - wydusił z siebie, dławiąc się krwią.
-
Pieniądze – powtórzyła nerwowo. - Na pewno macie tu jakieś
oszczędności w razie czego. Gadaj, gdzie są!
- Bo
co? Zabijesz mnie? Przed chwilą obiecałaś, że nic mi się nie
stanie, jak będę wykonywać twoje polecenia. Chyba powinienem czuć
się urażony.
-
Accio oszczędności Zakonu Feniksa – krzyknęła, nie mając
zamiaru dłużej się z nim użerać.
Ku
jej zaskoczeniu w ręce wpadła puszka, która przed sekundą stała
na górnej półce. Ta, w której według chłopka znajdowały się
ciastka. Ginny otworzyła ją, aby mieć pewność, że jest tam to,
czego potrzebuje. Pieniędzy nie było wiele, ale mimo to musiało
jej wystarczyć.
Najszybciej
jak tylko mogła wybiegła z kuchni.
* *
*
Draco
słyszał krzyki i hałasy dobiegające z reszty posiadłości. Nie
miał pojęcia, co się dzieje. Okazało się, że drzwi do pokoju,
który zajmował, były zamknięte. Wkurzyło go to. Nie miał
różdżki. Próbował je wyważyć za pomocą kopniaków, ale na
niewiele się to zdawało.
Z
braku lepszego pomysłu usiadł i nasłuchiwał.
Malfoy
był pewien, że rozgrywa się tam jakaś walka. Coś ciężkiego z
głuchym łoskotem opadło na ziemię. A może ktoś?
Draco
poczuł, jak na jego czole pojawiają się krople zimnego potu.
Oczami wyobraźni zobaczył obraz, w którym tłum śmierciożerców
wpadł do kwatery i zrobił porządek z członkami Zakonu, którzy
akurat pełnili wartę. A za chwilę przyjdą po niego...
Już
idą. Usłyszał głośny tupot stóp, a potem zamek odskoczył, a
drzwi się uchyliły.
Zamknął
oczy, a kiedy je otworzył nie miał wątpliwości co do tego, kto
stoi w ciemnościach.
Ginny
Weasley trzymała zapaloną różdżkę, rzucając światło na swoją
zmęczoną, zakrwawioną twarz i szeroko otwarte oczy. Jej dłonie
nie były w lepszym stanie. Skóra była pozdzierana. Dziewczyna
trzymała pod pachą metalową puszkę w kwiaty.
- Co
się stało? - zapytał Malfoy, a ona tylko pokręciła głową.
-
Jesteś ranna?
-
Nie, to nie moja krew – odpowiedziała zachrypniętym głosem.
- A
czyja? - dopytywał się.
-
Nieważne. Musimy się stąd wynosić. Nie ma czasu.
-
Jesteś pewna?
-
Nie – stwierdziła szczerze, ale nie mieli innego wyjścia. -
Miałeś rację, Dumbledore nam nie pomoże. Musimy zatroszczyć się
o siebie sami.
-
Ginny – zaczął ostrożnie. Miał wrażenie, że jej imię brzmi
dziwnie obco, kiedy je wypowiada. - Co ty zrobiłaś?
Nie
odpowiedziała. Chwyciła go za ramię i pociągnęła. Przeszli
przyciemniony korytarz, na którego końcu mieniła się jasna łuna
światła. A w niej leżał młody Remus Lupin. Nie ruszał się, a
jego twarz zastygła w grymasie bólu.
-
Zabiłaś go? - zapytał, a potem pożałował swoich słów.
Dziewczyna wybuchnęła niepohamowanym płaczem. Łkając głośno,
uklęknęła przy mężczyźnie i pogładziła go po spoconych
włosach.
Draco
nie miał pojęcia, co zrobić. Rozejrzał się nerwowo i wtedy
zobaczył jeszcze kogoś. Pokój z zapalonym światłem okazał się
być kuchnią. Czajnik gwizdał głośno, obwieszczając, że woda
jest już gotowa. Malfoy omal nie krzyknął, kiedy napotkał wzrok
mężczyzny siedzącego na krześle. Jego twarz była okrwawiona, ale
pomimo tego i tak rozpoznał w nim Petera Pettigrew. Zdrajcę...
Draco
przyjął pozycję gotową do ataku, jednak wtedy zdał sobie sprawę,
że mężczyzna jest przywiązany.
-
Ginny, wynosimy się stąd – rzekł, klękając obok niej. -
Słyszysz?
Ale
ją mało to obchodziło. Wtuliła głowę w pierś byłego
nauczyciela i płakała cicho. Draco przyłożył dwa palce do jego
szyi. Odetchnął głośno, kiedy wyczuł puls. Szarpiąc się chwilę
z dziewczyną, podniósł ja na nogi i zmusił, aby spojrzała mu
prosto w oczy.
-
Idziemy – powtórzył twardo. - Jak tylko się stąd wydostaniemy,
zawiadomisz Zakon. Oni udzielą mu pomocy.
-
Ale...
-
Nie ma ale. Idziemy. Znasz to miejsce? Gdzie tu są schody?
-
Musimy wejść do góry – odpowiedziała, szlochając. - W twoim
pokoju było okno, ale widok nie był prawdziwy. To iluzja.
-
Sprytne – stwierdził, po czym pobiegł korytarzem, nie puszczając
dłoni Ginny.
- I
tak was znajdziemy! - Usłyszeli jeszcze krzyk Petera. - Nieważne,
gdzie się ukryjecie. Znajdziemy was...
Kiedy
wbiegli na parter, jego głos się urwał. Draco rozglądał się po
dużej sali, w której stał ogromny stół i kilkanaście krzeseł.
Ginny jednak nie zatrzymała się nawet na chwilę. W jednej chwili
znalazła dwuskrzydłowe drzwi. Stuknęła w nie różdżką,
szepcząc cicho nieznane mu zaklęcie. A potem wrota się otworzyły.
Wybiegli
w noc.
Draco
niewiele widział w ciemnościach. Podejrzewał, że znajdują się
na jakimś odludziu, ale nic więcej nie przychodziło mu do głowy.
Dopiero kiedy potknął się o coś twardego, zdał sobie sprawę, że
otaczają go wielkie bale drewna.
- To
opuszczony tartak – rozwiała jego wątpliwości Ginny.
Zatrzymali
się kilka metrów dalej. Dyszeli ciężko i drżeli z zimna. On miał
na sobie ciepłą szatę, ale ona uciekła w koszulce z krótkim
rękawkiem. Mężczyzna nie wiedział, jak się zachować, kiedy
przysiadła na dużym kamieniu w cieniu wysokiej sosny i podała mu
metalową puszkę.
-
Tam są pieniądze – rzekła, próbując opanować oddech. - Ty je
weź. Nie ma ich dużo, więc możesz wywalić tę cholerną puszkę
i włożyć je do kieszeni. A tutaj masz różdżkę. Zabrałam ją
Peterowi – powiedziała, podając mu broń.
Przyjął
ją bez słowa. Leżała fatalnie w jego dłoni, ale wolał nie
narzekać. Nie teraz.
Kiedy
Malfoy próbował prostych zaklęć, Ginny wyczarowała patronusa.
Duży, srebrny koń wstrzelił z czubka jej różdżki i czekał, aż
przekaże mu wiadomość.
-
Leć do Dorcas – nakazała. - I powiedz jej, że w kwaterze był
wypadek, że Remus potrzebuje pomocy.
Po
chwili koń zniknął między drzewami.
- Co
teraz zrobimy? - zapytał w końcu Malfoy, siadając obok niej na
kamieniu.
-
Poczekamy do rana.
-
Tutaj?
-
Jeśli będzie trzeba.
-
Zamarzniesz.
-
Nie udawaj, że cię to obchodzi.
Draco
rozejrzał się z nadzieją, że wypatrzy coś, co będzie mogło
posłużyć im za schronienie. Drzewa rosły gęsto. Nocne niebo
przykryła gęsta warstwa chmur. Jeszcze tego brakowało, aby zaczęło
teraz padać. Wiatr poruszał liśćmi, komponując przerażającą
muzykę.
-
Wstawaj – nakazał.
-
Nie. Muszę zaczekać, aż przybędzie ktoś z Zakonu.
- A
jeśli nas zobaczą? Nie możemy tutaj zostać. Nie po tym wszystkim.
Nie dam rady sam nas teleportować bez mojej różdżki. Musisz mi
pomóc.
-
Dokąd chcesz się przenieść?
- Do
Spinner's End – odpowiedział.
-
Nie mam pojęcia, gdzie to jest, a tym bardziej, co tam jest.
-
Znajdziemy jakiś opuszczony dom, a potem się zobaczy. Chodź, chwyć
się mocno, mam nadzieję, że mi się uda.
Draco
czuł się za nią odpowiedzialny i mało mu się to podobało.
Chwycił jej zimne, drżące ciało i skupił się na zaklęciu jak
jeszcze nigdy wcześniej. Miał nadzieję, że znajduje się w miarę
blisko celu, bo jeśli nie, to skutki mógłby być tragiczne.
W
momencie, kiedy ich stopy oderwały się od ziemi, dostrzegł cztery
osoby teleportujące się kilka metrów dalej. Może i ich
dostrzegły, ale to i tak nie robiło nikomu większej różnicy.
Obca siła już zaczęła przepychać ich przez wąską, gumową
rurę.
Głośne
westchnienie ulgi nie trwało długo. Na Spinner's End było jeszcze
zimniej, a w dodatku padał zimny, ulewny deszcz. Już po kilku
minutach ich włosy i ubrania były zupełnie przemoczone. W oddali
błysnęło, a potem niebo przecięła ogromna błyskawica.
-
Nie wiedziałem, że tutaj jest jeszcze gorzej! - krzyknął Malfoy,
próbując przygłuszyć huczący wiatr.
- A
niby skąd miałbyś wiedzieć?
Gdzieś
po ich prawej stronie szumiała rzeka, poczuli nieprzyjemny zapach
śmieci i wilgoci. Draco wiedział, że trafił w dobre miejsce.
-
Idziemy! - zarządził podniesionym głosem, po czym pociągnął ją
za rękę.
Ginny
opierała się przez chwilę. Miała wrażenie, że jeszcze nigdy nie
była tak wyczerpana. Nogi same się pod nią uginały, ale nie mogła
narzekać.
-
Stój – rzekł po kilku chwilach Malfoy. - Tu jest starty młyn,
jeśli chcesz, możemy w nim zostać na noc.
-
Dobrze – odpowiedziała, siląc się na odrobinę entuzjazmu. -
Możemy w nim zostać...
* *
*
Macie
prawo być złe i ogólnie zawieść się na mnie. Macie prawo, ale
musicie chociaż spróbować zrozumieć, że ja też jestem
człowiekiem i najzwyczajniej w świecie czasem dopada mnie leń. Nie
lubię, jak się mnie pogania, a już tym bardziej w sposób, który
nawet obok grzeczności nie leżał.
Serbski
idzie mi coraz, coraz lepiej. Pierwszy szok minął i teraz jest
raczej z górki. Staram się wszystko ogarniać na bieżąco, bo
inaczej chyba się nie da studiować języka. Nieskromnie dodam, że
planuję mieć średnią co najmniej 4,0, aby mieć możliwość
wyjazdu na Erasmusa może nawet za rok lub półtora.
Jeszcze
jedna sprawa. Szablon. Wiem, wiem, wszystko wiem, ale no jakoś nic
mi nie wychodzi...
Czasem
zastanawiam się nad założeniem zbioru opowiadań...
Ojeja, jak ja czekałam^^
OdpowiedzUsuńPierwsza :)
Na początek powiem, że pomimo iż niecierpliwie czekałam na kolejny rozdział, to jednak rozumiem Cię doskonale, sama przeżywałam okres wielkiego lenistwa i raczej jeszcze go mam po części.
UsuńRozdział mi się podobał. Tak się zastanawiam z tym Peterem. To, że mówił, że wygaduje bzdury na jego temat, to umknęło mi mimo uszu, bo przecież mógł kłamać w żywe oczy, lecz bardziej zainteresował mnie fakt, że nie miał Mrocznego Znaku... Czyżby to miało związek z tymi Dwoma Światami, czy raczej Peter jeszcze nie miał tego znaku? Raczej stawiam na tą drugą opcję. Ginny bardzo słusznie potraktowała Petera, tylko szkoda, że Remus przy tym ucierpiał.
Nie wiem, czy ich ucieczka to dobry pomysł, ale chyba nie mieli innego wyboru. Muszą jednak sobie poradzić sami. Ginny chyba źle postąpiła, zostawiając sweter na łóżku. Mam nadzieje, że Draco jakoś o nią zadba, bo jak sam powiedział, czuł się za nią odpowiedzialny, mimo iż za bardzo mu się to nie podobało.
Wciągnął mnie ten rozdział i aż przeraził mnie fakt, że to koniec... Mam nadzieje, że wena Ciebie nie opuściła i pojawi się za niedługo kolejny rozdział. Będę czekać cierpliwie.
A z tym zbiorem opowiadań to bardzo dobry pomysł, jeśli masz na dysku jakieś mini opowiadanka ^^ Z chęcią bym poczytała. Nawet sama o takim blogu myślę, ale nie jestem jeszcze w stu procentach przekonana, czy warto to robić.
I podziwiam Cię za tą motywacje z tą średnią 4.0. Będę trzymała za Ciebie mocno kciuki, byś miała możliwość wyjazdu na Erasmusa.
A szablon mi się podoba. Jest taki prosty i delikatny :)
Pozdrawiam serdecznie :*
motywacji to zawsze mam więcej niż rozumu. ale muszę przyznać, że jestem raczej szczęściarą, więc...
Usuńwiem, wiem, chyba każdy kto ma w sobie choć odrobinę pneumy (to znaczy empatii, nazewnictwo z gnostyki się odezwało :P) to rozumie, że moje życie nie kręci się wokół pisania.
pozdrawiam i dziękuję raz jeszcze :)
I co ty masz do tego szablonu jak jest świetny? Mam pytanko, masz zamiar wrócić może do Stypy? Bardzo mi brakuje tam rozdziałów :c
OdpowiedzUsuńdziękuję :) ostatnio tylko takie mi wychodzą.
Usuńa co do stypy... nie wiem. w najbliższym czasie raczej nie.
Rozdział świetny! Troszkę jestem zawiedziona tym, że wyszedł taki króciutki, ale cieszy mnie fakt, że w końcu się pojawił.
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie zaskoczyłaś postawą Ginny. Nie pomyślałabym, że sprawy obiorą taki a nie inny obrót. No i w życiu bym nie podejrzewała, że nasza mała Ruda Gryfonka będzie zdolna do takich posunięć. Wiedziałam, że nie może popóścić płazem Glizdogonowi jego zdrady, ale zaatakowała Remusa(!). To do niej całkowicie nie podobne. Wiadomo, czuła presję, chłopak nie wiedział, że jego "przyjaciel" wystawi na śmierć Lily i Jamesa, ale nie sądzę, aby był on w stanie zaatakować dziewczynę.
No i Malfoy... Kurcze, nie pasuje mi do niego to cale zmartwienie stanem zdrowia i samopoczucia Ginny. No bo przecież to Malfoy! kilka lat starszy, ale wciaż Malfoy. Hym... Coś czuję, że to nie koniec przygód tej dwójki z Śmierciożercami i Zakonem Feniksa. Cóż... Dumbledore nie był w stanie im pomóc... A może wiedział co jest grane, ale w jakimś sobie tylko znanym celu, ukrywał to przed bohaterami?
Och, tyle pytań, tyle pytań... Mam nadzieję, że teraz znajdziesz trochę więcej czasu i że wkrótce pojawi się nowy rozdział :)
Taak, znam ten ból ciągłego zakuwania, wejściówek, kolokwiów, referatów, prezentacji... I tak dalej by można ciągnąć. Wykładowcy nie mają serca. Chciałoby się być ze wszystkiego najleprzym, ale nie zawsze wychodzi. Nie ma czasu na zwykłe przyjemności jak dłuuuuga kąpiel, a co dopiero znaleźć czas na napisanie porządnego rozdziału. Nie martw się, będziemy czekać cierpliwie.
Pozdrawiam serdecznie.
no wiem, było krócej niż zazwyczaj i raczej sporo dialogów, ale... lepsze to niż nic! :D
UsuńGinny się trochę rozchwiała emocjonalnie, ale jak wspominałam pod którymś z wcześniejszych rozdziałów szczyt tego wszystkiego przed nami (to znaczy zaatakowanie Remusa było szczytem)
co do Malfoya, chciałam pokazać, że ludzie się zmieniają. szczególnie po tym wszystkim co przeszedł z Astorią.
nowy rozdział jest już napisany i najpóźniej wrzucę go 9 listopada.
a co do studiów, to na szczęście zaliczyłam już wstęp do filologii słowiańskiej bo wzięłam prezentację na pierwszych zajęciach stwierdzając, że im szybciej tym lepiej i to było dobre rozwiązanie. no ale i bez tego jest wszystkiego sporo...
pozdrawiam!
Kochana nie łam się naprawdę warto było czekać tyle czasu na lepszy.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że sam rozdział czyta się bardzo interesująco.
Przez jeden mały moment bałam się że Ginny zabije Petera, ale z drugiej strony nie byłoby to takie złe.
Chociaż z drugiej strony zawiodłam się na jednej rzeczy.
Spodziewałam sie konfrontacji Ginny&Syriusz, ale może nie wszystko jeszcze stracone i mam nadzieję, że się ich doczekam.
No i zaskoczył mnie sam Draco.
Mimo wszystko Ginny nie jest mu obojętna i traktuje ją trochę jak hmm sama nie wiem swoją siostrę?
Być może coś w tym właśnie jest.
Ogólnie nie wiem czy to mówiłaś ale podoba mi się Twój Draco.
Jest taki inny... bardziej ludzki... okazuje emocje i w ogóle.
Nie mam też pojęcia co się czepiasz szablonu.
Wyszedł ci naprawdę bardzo fajnie.
Nie poddawaj się i pisz dalej gdyż ta historia jest wspaniała.
Zbiór, zbiorem jednak nie zaniechaj pisania.
Pokochałam to opowiadanie i nie tylko ja.
No i możesz być z siebie dumna.
Wysoką poprzeczkę podnosisz ale na pewno dasz radę, chociaż to pewnie trudny język.
Ja życzę powodzenia i czekam na nowy rozdział.
Ściskam mocno.
dziękuję za miłe słowa. Staram się, aby Draco był inny. Chodzi mi o to, aby pokazać, że facet naprawdę się zmienił. Może Astoria tak na niego wpłynęła? Bardzo możliwe :)
UsuńMam trochę zapasów, więc nie będzie tak źle przez jakiś czas tylko nie chcę dodawać rozdziału co tydzień, bo nawet się nie obejrzę, a zapasy się skończą :P
co do serbskiego. Jest dość trudny, ale nie aż tak. gramatyka choć podobna do polskiej wydaje się być łatwiejsza. choć bzdurą jest to, że serbskie słowa są podobne do polskich.
pozdrawiam!
Proszę bardzo.
UsuńZawsze jestem szczera w swoich opiniach!
Tak też tak podejrzewam że to Astoria.
W końcu jest cudowną kobietą i idealnie stworzoną dla niego.
I słusznie ja sama dodaje dwa razy w miesiącu i uważam że tak najlepiej!
Zapas warto zawsze mieć.
Aj podziwiam cie naprawde.
Jeśli chodzi o języki znając mnie poddałabym się po kilku minutach!
Świetny rozdział. To jak ciekawe jest to opowiadanie rekompensuje w pełni to, że musimy trochę poczekać na nie. Pisałam to już, ale Twój pomysł jest na prawdę wyjątkowy. Co do szablonu - nie rozumiem czemu Ci się nie podoba. Jest równie ładny, co poprzedni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny,
Pożoga
Nawet nie wiesz jak bardzo rozumiem twój ból, jeśli chodzi o blogosferę, też chciałabym poświęcać jej jak najwięcej czasu, ale nie wszyscy żyją tylko i wyłącznie blogowaniem. Myślę, że czytelnicy to zrozumieją. Średnia 4.0 to bardzo dobry wynik! Przez trzy lata gimby kończyłam z takim samym wynikiem i nie było tak źle :D. Do LO dostałam się bez najmniejszego problemu i mam nadzieję, że w tym roku też uda mi się taką uzyskać ^^. Zazdroszczę Ci takich wymian. To całkiem fajne doświadczenie, które w mojej szkole jest niestety nierealne, jakbym rzeczywiście chciała się na coś takiego zapisać, to musiałabym popatrzeć na inne szkoły, bo moja na dniach otwartych obiecywała dosłownie wszystko, a skończyło się na niczym :).
OdpowiedzUsuńOj tam, szablon jest bardzo ładny, narzekasz :D.
Prawdę mówiąc, spodziewałam się, że prędzej czy później Ginny dopadnie Petera. Dlaczego u ciebie zawsze tak dużo się dzieje? Chciałabym mieć tyle pomysłów co ty i jeszcze umieć to wszystko opisać w taki sposób, aby czytelnik nie musiał się nudzić czytając rozdziały :(. Faktycznie, Ginny nie mogła uratować Potterów. Nikt nie mógł ich uratować, Voldemort prędzej czy później odkryłby ich kryjówkę.
To słodkie, że chciała pomóc Syriuszowi i wydaje mi się, czy Ginny kochała go bardziej niż Harry'ego? W końcu po śmierci Potterów ucierpiałby właśnie Syriusz. Nie dość, że straciłby swoich najlepszych przyjaciół, to jeszcze trafiłby do Azkabanu. Ciekawe czy działania Ginny cokolwiek zmienią. Ona rzeczywiście zrobiła coś Remusowi? Dobrze, że miała w sobie chociaż na tyle odwagi i zawiadomiła o tym wszystkim Dorcas...
Ciekawe jak Zakon zareaguje na wieść o tym, że uciekła... podobało mi się to, jak pokazałaś charakter Ginny, w ciągu trwania ostatnich kilku rozdziałów zmieniła się nie do poznania, można by powiedzieć, że zwariowała, a Peter na pewno uznał ją za niezwrównoważoną psychicznie. Zastanawiam się, czy Ginny kiedykolwiek spotka jeszcze Syriusza, na pewno będzie przy tym dużo łez, ponieważ znając życie będzie to ich ostatnie spotkanie :(.
Niemniej jednak, wszystko wskazuje na to, iż Ginny i Draco wrócą do domu. Z niecierpliwością czekam na rozdziały związane z Ksenofiliusem Lovegoodem, mam również nadzieję, że będziemy mieli okazję spotkać małą Lunę <3.
I znowu rozpisałam się na temat Ginny. Jakoś tak, nie wiem co mam napisać o przemianie Dracona, niewątpliwie wyjdzie mu to na dobre, ale jednak...
Pozdrawiam;*
Szablon jest naprawdę fantastyczny! Przyjemny dla oka i moim zdaniem pasuje do nastroju Twojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńCo do samej treści - dzieje się! Czyżby Ginny powoli traciła zmysły? Nie mogę uwierzyć, że odważyła się zaatakować Remusa. Przecież jest dla niej ważny i zaufał jej.
Jestem ogromnie ciekawa, jak potoczy się ta historia, a przede wszystkim czy ta dwójka wróci do swoich czasów, u jak bardzo zmienili rzeczywistość.
Pozdrawiam :)
Zacznę od tego, że szablon jak zwykle skradł moje serce. Naprawdę ciężko byłoby mi się zdecydować, który z tych, które się tu ukazały jest najlepszy.
OdpowiedzUsuńCóż za zwrot akcji! No tego zdecydowanie się nie spodziewałam. Jestem ogromnie ciekawa jak sprawy potoczą się dalej :)
Życzę weny i odpowiednio dużo czasu, aby rozdział dało się nam dostarczyć możliwie szybko ;)
Pozdrawiam gorąco,
summer-sky
Rozdział zrobił na mnie wrażenie. Następujące po sobie wypadki czytałam z coraz większą uwagą. A nowy szablon jest magnetyzujący ^^
OdpowiedzUsuńKiedy Ginny wymierzyła w Petera, miała w sobie coś z obłędu. Tym ruchem pogrążyła się w oczach Zakonu. Wcześniej planowała im pomóc, teraz jednak ciężko będzie jej to zrobić, skoro uciekła od nich jako złodziejka i obłąkana. Oczywiście trudno o opanowanie, kiedy widzi się perfidnego zdrajcę, jak gdyby nic urzędującego w kuchni przyjaciół. To trochę brutalne, ale w tym momencie byłam za tym, aby kobieta od razu go zabiła. To mogłoby oszczędzić kłopotów. Szkoda tylko, że napatoczył się tam Remus i był świadkiem tej dziwnej sceny. Podobała mi się też myśl Ginny o tym, że chce ocalić Syriusza. To było słodkie i chociaż jej związek z nim tak średnio mi się podoba, uważam, że Black zdecydowanie zasługuje na coś więcej niż więzienie :)
Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Dobrze, że Ginny i Draco są teraz razem. Jedyny plus tej ucieczki ;)
Przyznam, że trochę mi przeszkadzają takie suche dialogi, które często pojawiały się w tym rozdziale. Ciężej mi sobie wyobrazić rozgrywane sceny; czasem zmieniają się one w rozmazane plamy. Jeżeli nie będziesz zbytnio zabiegana, fajnie by było, jakbyś poświęciła temu trochę czasu ;)
Pozdrawiam :)
Wpadłam zobaczyć czy pojawił się nowy rozdział, a tu nowy szablon. Jest świetny! Podoba mi się najbardziej z tych wszystkich jakich używałaś :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ładny szablon ;) Jak zwykle ;)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony rozumiem Ginny, a z drugiej nie. Pokazałaś tutaj jedną z głównych jej cech - narwana i najpierw robi potem myśli. Nie widzę się jej, że miała ochotę zabić Petera - w sumie ja bym miała podobne myśli. Ale nie powinna wprowadzać tego w życie. Wie, że to zdrajca, ale w Zakonie miałaby większe szans ena kontrolowanie sytuacji, a tak tylko się nad nim poznęcała, ewentualnie dała jemu znać, że ona o wszystkim wie.
Teraz to na pewno nikt jej nie uwierzy w to co mówiła - w końcu rzuciła się na Petera no i Remusa. Na Lupina, którego tak szanowała, a teraz wpadła w jakiś szał.
Podjęła tylko jedną słuszną decyzję, by uciekać i wziąć ze sobą Malfoya. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i nie wiem, jak pociągniesz to dalej, a jestem tego bardzo ciekawa.
Mówiąc szczerze to spodziewałam się tego, że Ginny naprawdę zabije Petera. Mogłaby być to taka zmiana i na pewno lepiej by mi się czytało, ponieważ nie lubię tej postaci. Brrr...
OdpowiedzUsuńSzablon bardzo mi się podoba i muszę przyznać jak poprzednicy, że jest on najlepszy z tych wszystkich, których dotychczas używałaś. Mam nadzieję, że rozdział pojawi się niedługo.
Pozdrawiam :).
http://wojowniczki-losu.blogspot.com/
super kiedy następna notka?
OdpowiedzUsuń