sobota, 16 sierpnia 2014

Serce Wybrańca

Mała autoreklama. Czyli powrót do tego, co wychodzi mi najlepiej:
http://serce-wybranca.blogspot.com/

piątek, 31 stycznia 2014

25: Koniec

Nawet, jeśli tylko błoto i przedwieczny kurz
Krążą ponad głową, nawet, jeśli umarł Bóg
Każdy proton tęskni za istotą Absolutu.
(Coma)

Znalezienie Josepha Otto było bardzo proste. Najpierw złożyli wizytę Ksenofiliusowi Lovegood, który bez oporów dał im namiary na mężczyznę, z którym przeprowadził wywiad kilka miesięcy temu. Ponoć sam pan Otto prosił, aby te informacje przekazać każdemu zainteresowanemu.
Mężczyzna na nich czekał. Chciał nawet poczęstować herbatą i ciastkami, ale Malfoy był tak wściekły, że dłuższe rozmowy i uprzejmości nie wchodziły w grę. Zależało mu głównie na powrocie do domu i Ginny nie miała mu tego za złe. Rozumiała, choć bała się chwili, w której będzie musiała spojrzeć Harry'emu w oczy.
Joseph dał im nową kulę i nakazał, aby wrócili do ministerstwa. Nie było to łatwe, ale nie mogło też ich powstrzymać. W końcu wszystkie przeszkody zostały pokonane...

Mlecznobiała mgła opadła, a oni znów stali na korytarzu w ministerstwie. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Długi czarny korytarz z kilkunastoma drzwiami po bokach, niewielki stolik i dwa krzesła. Jedyną różnicą były rozsypane na podłodze dokumenty i formularz przeniesienia do innej drużyny, znajdujący się na blacie.
Ginny zacisnęła dłoń w pięść. Poczuła dziwną bezsilność i pustkę, chciało jej się krzyczeć, kiedy jej wzrok napotkał rozbitą kulę. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że ma na sobie elegancką zieloną szatę, w której chciała załatwić sprawę w ministerstwie.
To wszystko? – Usłyszała krótkie pytanie Malfoya. – To już jest koniec?
Koniec...
Dziewczyna jednym ruchem zabrała swój dokument z blatu, po czym puściła się biegiem wzdłuż korytarza. Nie odwróciła się za siebie, kiedy Draco wykrzykiwał jej imię. Nie zawahała się nawet przez moment. Po prostu biegła.

Harry wrócił do domu o szesnastej. Zdziwił się, że nie zastał tam Ginny. Obiecała mu, że szybko uwinie się ze swoimi sprawami, a potem pójdą do Rona i Hermiony. Choć szczerze powiedziawszy młody auror wcale nie miał ochoty odwiedzać swoich przyjaciół. Podświadomość podpowiadała mu, że dzisiejszy dzień powinien spędzić z Ginny. Zaczął się nawet zastanawiać, czy przypadkiem nie zapomniał o jakiejś rocznicy. Pierwszy pocałunek, seks, randka... nie, nie, nic nie pasowało.
W każdym razie dom był pusty. A od skrzata dowiedział się, że Ginny nie wróciła nawet na chwilę. To było dziwnie podejrzane. Zaczął się martwić, choć wiedział, że dziewczyna nie musi mu się ze wszystkiego tłumaczyć.
Najpierw wysłał wiadomość do Luny, potem do Hermiony, Billa, a na końcu do jej rodziców. Ostatni strzał był trafiony. Molly odesłała mu patronusa z potwierdzeniem teorii. Ginny była w Norze. Nakazała również Harry'emu szybko przybyć.
I to zmartwiło go jeszcze bardziej. Wyszedł z domu w ekspresowym tempie.
Kiedy zapukał do Nory, błyskawica przecięła niebo, jednak deszcz jeszcze nie zaczął padać. W powietrzu dało się wyczuć woń wilgoci, a niebo przykryły gęste, czarne chmury. Wiał ostry wiatr, który nie był w stanie przepędzić jego nieprzyjemnych myśli.
Odczekał kilka sekund, a potem nerwowo zapukał ponownie. Już chciał wejść do środka, kiedy drzwi się otworzyły i stanął w nich pan Weasley. Artur jednak nie wpuścił go do środka. Sam wyszedł na zewnątrz. Wyglądał na mocno zdenerwowanego, ale też smutnego. Harry zaczął się zastanawiać, kiedy popełnił błąd.
Dzień dobry – przywitał się grzecznie. – Gdzie jest Ginny?
W salonie. Dwie godziny temu zasnęła na kanapie – odpowiedział, lustrując młodego aurora wzrokiem.
Czy coś się stało?
To chyba ja powinienem zapytać. Ginny był mocno roztrzęsiona. Molly próbowała coś z niej wyciągnąć, ale ta cały czas płakała. Chciała oglądać stare fotografie Gideona i Fabiana, braci Molly.
Po co?
Nie mam pojęcia. Harry, możesz mi powiedzieć, co się między wami wydarzyło?
Nic – odpowiedział zbyt szybko i nerwowo. – Rano zjedliśmy razem śniadanie, a potem poszła do ministerstwa załatwić formalności w związku z przeniesieniem do innej drużyny. Ja byłem cały czas w terenie. Proszę mi wierzyć, nie skrzywdziłbym jej.
Wiem, Harry... po prostu nie wiemy, co o tym myśleć.
Mogę wejść?
Artur otworzył drzwi i wpuścił go przodem do izby. Chłopak w kilku susach znalazł się przy kanapie, na której leżała Ginny. Wydawała się być taka drobna, przykryta ciężkim wełnianym kocem pocerowanym w licznych miejscach. Rude włosy opadały jej na twarz, ale Harry i tak dostrzegł delikatnie otwarte usta, blade policzki i czerwone ślady po łzach.
Poczuł narastającą bezradność. To ona zawsze uważała go za swojego największego bohatera, a teraz nie potrafił jej uchronić. Stało się coś złego, a jego nawet przy tym nie było.
Harry usiadł na podłodze. Chciał dotknąć jej twarzy, jednak wtedy do salonu weszła pani Weasley. Spojrzała na niego posępnie, a potem zaczęła zbierać stare fotografie ze stolika.
Chcesz napić się herbaty, Harry? – zapytała, a uwadze chłopaka nie uszło, że sili się na spokojny ton. Ona też niedawno płakała. Nadal drżały jej dłonie.
Nie, dziękuję – odpowiedział grzecznie.
A wtedy Ginny się poruszyła. Przeciągnęła się i pomału otworzyła czerwone od płaczu oczy. Spojrzała na Harry'ego, a potem się uśmiechnęła. Ale jego uwadze nie uszedł fakt, że w tym geście kryło się niesamowicie dużo bólu.
Tęskniłam za tobą – szepnęła, po czym usiadła skołowana na kanapie. Rozejrzała się, jakby nie do końca pojmowała, gdzie się znajduje i do kogo wypowiedziała te słowa.
Harry czuł, że nie może na to patrzeć. Bolało go serce, kiedy była w takim stanie. Nie myśląc długo, zajął miejsce obok niej i przytulił ją mocno do siebie. Nie opierała się, choć była dziwnie sztywna.
Ginny, co się dzieje? – zapytał. – Jeśli coś zrobiłem nie tak, to...
Nie, to nie twoja wina – odpowiedziała, a jej głos drżał z emocji.
Więc o co chodzi? Coś nie poszło w ministerstwie? Spotkałaś kogoś?
Spotkałam Draco – przyznała bez zastanowienia.
Nie mów mi, że powiedział ci coś głupiego i tak bardzo się przejęłaś.
Nie – odpowiedziała krótko.
Mężczyzna zaczął gładzić jej włosy. Jego dłonie były przyjemnie ciepłe. Szeptał jej do ucha ciepłe słowa.
Harry, chcę zostać twoją żoną – powiedziała po dłuższej chwili milczenia. - Proszę, pobierzmy się.
Te słowa go zaskoczyły. Popatrzył na nią z niedowierzaniem, a potem pocałował. Przez chwilę miał wrażenie, że jej usta smakują inaczej niż rano. Były słone od tak wielu przelanych łez.

Kiedy Draco wszedł do domu, Astoria siedziała na eleganckim fotelu i czytała książkę. W pierwszej chwili go nie zauważyła. Marszczyła idealnie wyregulowane brwi i sięgała do małej miseczki po orzeszka ziemnego. Przegryzła go z gracją, o którą tylko ją mógł podejrzewać.
I wtedy to poczuł. Dziwna fale spokoju i szczęścia. Wrócił do domu, miał gdzie wracać. Nie było takiej sytuacji jak po wojnie, kiedy nie potrafił nigdzie znaleźć sobie miejsca. Teraz był tutaj. Z kobietą, która kochał ponad życie.
Nie mógł powstrzymać emocji. To wszystko było silniejsze od niego. Poczuł niewygodną gulę w gardle, a potem zaszlochał głośno.
Astoria podskoczyła, nie do końca zdając sobie sprawę, co się dzieje. Rozejrzała się energicznie, a kiedy natrafiła na twarz męża w jednej chwili zerwała się z fotela i znalazła przy nim. Książka z głuchym łoskotem spadła na ziemię.
Kochanie – zaczęła spokojnie. – Co się stało?
Malfoy uklęknął przed nią i wtulił twarz w jej podbrzusze. Łkał jak dziecko, kiedy ona głaskała delikatnie jego włosy. Nie rozumiała, ale w tamtym momencie nie miało to znaczenia.
Tak bardzo cię kocham – wyszeptał bezgłośnie.
Ja też cię kocham, Draco.
Wtedy podniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
Dlaczego? – zapytał.
Bo jesteś dobrym człowiekiem – odpowiedziała, nie wahając się ani chwili. – Jednym z najlepszych, których znam. I co najważniejsze, akceptujesz mnie taką, jaką jestem.
Milczeli przez kilka minut. A potem mężczyzna wstał z podłogi i usiadł na fotelu, który wcześniej zajmowała Astoria. Pociągnął ją delikatnie za rękę, zmuszając, aby usiadła mu na kolanach. Kobieta oparła głowę o jego pierś i słuchała cichego bicia serca.
W ministerstwie zdarzył się mały wypadek – zaczął, bujając ja delikatnie w ramionach. – Spotkałem Ginny Weasley, wiesz, dziewczynę Pottera, wymieniliśmy kilka niemiłych uprzejmości i wtedy obok nas przeszedł jakiś facet. Zgubił szklaną kulę. Podniosłem ją i dostrzegłem w środku mleczną mgłę, która zaczęła zmieniać się w klauna. Ginny się zdenerwowała i wytrąciła mi przedmiot z dłoni. Rozbił się w drobny mak.
Dlaczego mi to mówisz? Coś ci się stało? Wydarzyło się coś złego? – dopytywała się Astoria, a w jej głosie dało się wyczuć strach.
Nie – odpowiedział po namyśle. – Nic się nie wydarzyło. Z kuli wydobyła się mgła, która po kilku sekundach opadła. Nie była toksyczna, a wszystko wokół nas było bez zmian.
To dlaczego...? – zaczęła, ale Draco przerwał jej, kładąc palec na drżących wargach.
Bo wtedy uświadomiłem sobie, że jesteś dla mnie kimś więcej niż żoną. I chciałbym, aby zawsze tak było.
Draco, nie musisz się zmieniać – stwierdziła, a na jej ustach pojawił się ciepły uśmiech. – Do tej pory było mi lepiej, niż mogłam sobie kiedykolwiek wyobrazić. Marzę o tym, aby moje życie się nie zmieniło. No, może z wyjątkiem pewnego szczegółu...
Szczegółu?
Tak, chciałbym, aby nasza rodzina kiedyś się powiększyła. No, może nie aż tak bardzo kiedyś.
Może faktycznie warto o tym pomyśleć. Ale teraz... chyba mieliśmy coś do załatwienia. Chciałaś wybrać się na Pokątną po nowe szaty wyjściowe, pamiętasz?
Pytasz, czy pamiętam o zakupach? Oczywiście, że tak. Dasz mi kilka minut, chciałabym się przebrać.
A potem wstała i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do ich sypialni. Draco nie chciał okłamywać żony, ale czuł, że nie ma innego wyjścia. Tak było lepiej. Ginny miała rację, nikt nie mógł poznać prawdy.
Malfoy podniósł się z fotela i udał do jadalni. Tam spojrzał na obraz matki z dzieckiem. Uśmiechnął się gorzko, kiedy kobieta wyczarowała małe złote gwiazdki, które rozbawiły jej synka. Niespodziewanie pomyślał o Astorii, która nigdy w życiu nie będzie w stanie tego zrobić.
Bez zastanowienia zdjął obraz ze ściany. Nie zwracał uwagi na protesty kobiety i płacz dziecka. Odbezpieczył zatrzaski i otworzył ramę. Wstrzymał oddech, kiedy zobaczył pod nią zgięty kawałek pergaminu. Z bijącym sercem rozprostował go i zaczął czytać. Choć i tak znał doskonale te słowa.
Kochanie,
to nie miało dla mnie znaczenia. Kiedyś? Owszem, ale przecież przeszłość nie ma znaczenia. Ludzie rodzą się czarodziejami i mugolami, a inni stoją pomiędzy. Należą do obydwu światów i przez to czują się nieszczęśliwi. Kiedyś zarzuciłaś mi, że boję się tego słowa. Charłak. Chyba miałaś rację. Nie potrafię wypowiadać go swobodnie, bo kiedy patrzę na Ciebie, mam wrażenie, że Cię obrażam. Przyznaj się przed sobą, czy Ty potrafisz je powiedzieć z uniesioną głową? Kiedy patrzysz mi w oczy? Kiedy sobie patrzysz w oczy?
Astorio, Twoi dziadkowie tak wiele dla mnie zrobili. Dla Ciebie też, ale to inna historia. Chciałbym się im jakoś odwdzięczyć i chyba już wiem jak...
Marzę, aby Cię jeszcze kiedyś zobaczyć, ale wiem, że to może nigdy nie nastąpić. Jeśli kiedyś to przeczytasz, to wiedz, że to wszystko nie ma znaczenia. Nie ma.
Kocham Cię.
* * *
Ginny i Draco umówili się na spotkanie dwa miesiące później. Nie chcieli być zauważeni na Pokątnej czy innym popularnym dla czarodziejów miejscu. To ona wybrała zgliszcza po spalonym młynie w pobliżu Spinner's End. W pewnym sensie to była ich kryjówka, której nawet czas nie był w stanie im odebrać.
Malfoy był punktualnie o piętnastej, a ona spóźniła się dziesięć minut. Jednak kiedy przyszła, mężczyzna musiał stwierdzić, że wygląda zaskakująco dobrze. Na serdecznym palcu jej dłoni widniał skromny, acz drogi pierścionek zaręczynowy.
Mam ci pogratulować? – zapytał, kiedy w końcu do niego podeszła. – Czytałem w Proroku, że Harry Potter niedługo się żeni.
Poważnie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Wiesz, że w Proroku czytam tylko nekrologi i rubrykę sportową.
Tak... wspominałaś mi o tym jakieś dwadzieścia pięć lat temu.
Usiedli na dużym kamieniu obok zabrudzonej rzeki. Tym samym, na którym zajadali się starą, kilkudniową bułką. Ginny bez słowa oparła głowę na jego ramieniu. Westchnęła głośno, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała od czego zacząć.
Myślisz, że to wszystko wydarzyło się naprawdę? – spytała w końcu.
Sam nie wiem...
Harry dostał na urodziny zegarek Fabiana. To był brat mojej mamy. Na weselu Lily i Jamesa, Fabian zostawił zegarek na stole. Wtedy go otworzyłam i na kawałku serwetki napisałam: na zawsze...
I co, sprawdziłaś, czy jest ta wiadomość?
Nie było jej. Pewnie zegarek był zepsuty i ktoś ją wyrzucił.
Ginny, a pomyślałaś, że dwadzieścia pięć lat temu przeniosła się do naszych czasów jakaś inna Ginny i Draco? Jeżeli teoria tego napaleńca jest prawidłowa, to jest to możliwe.
Musieli być bardzo nieudolni w takim razie.
Tak, na to wygląda...

Ta historia nie ma jeszcze zakończenia albo może będzie lepiej, jak napiszę, że ma ich tyle, ile osób dotyczy. Gdybyśmy chcieli je wszystkie złączyć w całość, okazałoby się, że musimy czekać na koniec świata. Tylko że nawet wtedy nasunęłoby się pytanie: czym tak właściwie jest koniec?
Ludzkie losy wiążą się ze sobą, tworząc skomplikowane labirynty. Sprawiają, że gubimy się w panoptikum ciemnych jak noc korytarzy. Tysiące ludzi nieświadomych swojego istnienia ociera się o siebie. Ich losy, niczym atomy zderzają się ze sobą, nadając życiu zupełnie inny niż dotychczas kierunek.
Obłęd... to jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy.
* * *
Możecie uwierzyć, że to koniec? Ja nie... Chciałabym Wam wszystkim podziękować za to, że byliście z tą opowieścią i wspieraliście mnie w komentarzach. Wasze opinie są dla mnie niezmiernie ważne. I choć nie mam obsesji na punkcie ilości komentarzy (nie rozumiem, jak można ją mieć?), to zależy mi na tym, aby każdy, kto przeczytał opowiadanie, dał króciutki komentarz. Może być nawet o treści: przeczytałam.
Kiedy byłam w trakcie pisania wiele osób pisało, że w pewnym sensie nie może doczekać się końcówki, bo ponoć zawsze wymyślam niesamowite i ciekawe rzeczy. Ja się z tym do końca nie zgadzam, no ale...
A wiecie jakie jest moje marzenie? Chciałabym, aby chociaż niektórzy przed zaśnięciem wspomnieli moje opowiadanie. Zastanowili się chwilę nad zakończeniem, a potem spokojnie zasnęli. Co widzicie?
I ostatnia informacja. Nie da się nauczyć całej historii Serbii i Chorwacji w dwa dni. Pamiętajcie o tym. Szykuję się na popraweczkę 17 lub 18 lutego. A trzeba było spędzić z Wami ten weekend i dodać notkę. Mam nauczkę.
Co do nowego bloga to na razie nie mam pojęcia. Nie mam żadnej notki i trochę mi wstyd. Będę Was informować, ale na razie czarno to widzę. Blogowanie mnie ostatnio nie bawi...

Zwiastun wykonała rosmaneczka.