sobota, 24 sierpnia 2013

15: Jak przyjaciele

Tylko w milczeniu słowo, tylko w ciemności światło, tylko w umieraniu życie: na pustym niebie jasny jest lot sokoła.
(Ursula K. Le Guin)

Ginny była załamana. Ostatni raz czuła taką nieopisaną pustkę po wojnie, kiedy przyszło jej pochować wielu przyjaciół, znajomych i brata. Nie potrafiła myśleć racjonalnie. Miała wrażenie że spada i nie jest w stanie się niczego złapać. Zastanawiała się, czy to wszystko ma sens. Przecież nawet gdyby udało jej się wrócić do domu, to co powiedziałaby Harry'emu? Że przeniosła się w czasie i spotkała jego rodziców, ale Dumbledore nie pozwolił jej nikogo ratować? Przecież miała to wszystko w zasięgu ręki. Znała daty, miejsca i okoliczności. Mogła zmienić WSZYSTKO. Chwilami żałowała, że Harry nie podzielił się z nią wszystkimi szczegółami dotyczącymi Voldemorta. Wiedziała tylko, że jej ukochany musiał znaleźć i zniszczyć siedem magicznych przedmiotów. Jednym z nich był dziennik Toma Riddle'a.
No właśnie... dziennik. Wspomnienie powróciło. Zaatakowało ją bez ostrzeżenia. Skoro nie mogła pomóc innym, to może chociaż uratuje siebie? Dumbledore nie powinien jej tego zabraniać, zresztą on nie musi o niczym wiedzieć. Teraz, kiedy Draco był martwy, czuła, że ma prawo, ma święte prawo ocalenia siebie.
Miała czas. Może niezbyt wiele, ale zawsze. Pozwoli Lily dokończyć terapię, a kiedy odzyska wzrok uda się do Malfoyów i zniszczy dziennik, który w przyszłości przysporzy jej tyle przykrości. Ach... jeszcze wesele. Harry też został na weselu Billa i Fleur, a dopiero potem wyruszył w swoją podróż. Ginny pomyślała, że też tak zrobi. Jemu się udało, a ze zwycięzców trzeba brać przykład.
Kiedy wyznaczyła sobie cel, poczuła, że spada wolniej...

- Jak się czujesz? - zapytał głos dochodzący z ciemności.
Ginny bez problemu rozpoznała w nim Remusa. Zastanawiała się, co powinna mu odpowiedzieć. W ogóle, to było dość głupie z jego strony, przecież wiedział, że jest w parszywym nastroju.
Dziewczyna poczuła, jak chłopak kładzie jej coś na kolana. Było ciepłe i przez chwilę zlękła się, że postanowił obdarować ją jakimś żywym zwierzątkiem. Wzdrygnęła się, jednak prezent się nie ruszał. Powiodła do niego rękoma i wyczuła miękką, wełnianą, cholernie przygnębiająco znajomą tkaninę.
- Co to? - zapytała, choć praktycznie nie musiała.
- Sweter – odpowiedział krótko Remus. - W ładnym, jasnobrązowym kolorze. Fabian i Gideon chcieli, abym ci go przekazał. To prezent od Molly Weasley, ich siostry. Miałaś chyba okazje ją poznać?
- Tak – szepnęła tylko, przykładając sweter do twarzy. Przez dłuższą chwilę wdychała znajomy zapach. Wełna drapała jej nozdrza, ale mało ją to obchodziło. Czuła, że za chwilę się rozpłacze.
- Wszystko gra? - Usłyszała pytanie Remusa. Jego głos zadrżał.
Nie, nic nie gra – jęknęła w myślach.
- Tak – oznajmiła na głos tak cicho, że nie była pewna, czy mężczyzna ją usłyszał. - Dziękuję.
- To nie mi powinnaś dziękować. Wiesz, że to Fabian wyniósł cię ze szpitala, kiedy straciłaś przytomność?
- Wiem, nie straciłam przytomności.
- Rozumiem. Cieszę się, że się do mnie odezwałaś. Przez ostatnie kilka dni miałem wrażenie, że w ogóle mnie nie słyszysz.
Na twarzy Ginny pojawił się cierpki uśmiech. Wolała nie potwierdzać tych słów. Dzięki temu wiedziała, że nie będzie musiała wdawać się w dyskusję na tematy, których wolała unikać.
- Jutro przyjdą Lily i Dorcas – postanowił zmienić temat Remus. - Zajmą się twoimi oczami i wszystko będzie... lepiej.
Lepiej... to słowo niczym rozgrzana włócznia wbiło się w jej serce. Lepiej – powtarzała w myślach. Miał powiedzieć – dobrze. Nie lepiej...

Zastanawiające było to, że Ginny zapomniała, jak wyglądają Remus i Syriusz. Nie myślała o nich, jak o młodych chłopakach, którzy dopiero co skończyli szkołę. W jej głowie mieli twarze, które znała z lat szkoły. Lupin jako dobry i troskliwy nauczyciel i Syriusz, lekko szalony i zarośnięty facet ze zmęczoną twarzą.
Właśnie dlatego omal nie krzyknęła, kiedy Lily zdjęła jej ciężki opatrunek z oczu.
Obraz najpierw był niewyraźny i tak zamglony, że ledwo rozróżniała kontury. Dopiero po chwili, kiedy zamrugała kilkakrotnie i zaciskała powieki, wszystko zaczęło wracać do normy. Oczy zaczęły jej łzawić, choć nie był to płacz, nie panowała nad tym odruchem.
- I co? - zapytał Remus.
Spojrzała na jego zamazaną twarz i doszła do wniosku, że niedawno musiała być pełnia. Chłopak był bardzo blady i podrapany. Jak mogłaby być aż taką idiotką i kompletnie zapomnieć, że każdy ma jakieś problemy?
- Mrużysz oczy – stwierdziła Dorcas. Ona też wyglądała jakoś inaczej. Nie uśmiechała się. - Obraz trochę się wyostrzy, ale nie wiem czy będzie tak jak dawniej - dodała ostrożnie, obserwując reakcje Ginny.
- To nic – szepnęła dziewczyna, czując, że się rumieni. Najwyższy czas zachować się, jak dorosła osoba, a nie rozchwiana emocjonalnie dziewczyna. - Naprawdę. Jestem wam wdzięczna. Zrobiliście dla mnie tak wiele, a przecież...
Głos uwiązł jej w gardle. Poczuła niewygodną gulę. Wiedziała, że jak powie coś jeszcze, to rozpłacze się zupełnie. Zakryła twarz, a potem poczuła, jak ktoś ją przytula. Była to Lily. Ginny wtuliła twarz w jej włosy. Czuła zapach róż pomieszany z nutą jaśminu.
Kobieta gładziła ją czule po plecach i szeptała czułe słowa. A wtedy Weasley rozkleiła się zupełnie. W tym geście było tyle miłości i oddania. Dziewczyna nie płakała nad sobą. Tylko nad Harrym. Małym zagubionym chłopcem, który nie pamiętał tego magicznego uczucia.
A przecież to było takie proste. Mogła to zmienić...
♥ ♠
- Ginny? - zagadnął ją Syriusz, kiedy wpatrywała się w zachmurzone niebo za oknem. - Nie chcę, abyś coś sobie pomyślała głupiego, nie, skądże...
Dziewczyna odwróciła głowę, wyczuwając jego zakłopotanie. Uśmiechnęła się, widząc jak wygina knykcie. Był inny niż myślała. Czuła, że zbyt pochopnie go oceniła.
- O co chodzi? - zapytała, aby ułatwić mu sprawę.
- Zastanawiałem się tylko, czy nie chciałabyś iść ze mną na ślub Lily i Jamesa. Nie jako para. Po prostu jako przyjaciele... znajomi... bliscy znajomi.
Nie – podpowiadał jej zdrowy rozsądek.
- Tak – powiedziała na głos, a on uśmiechnął się szeroko. Zadowolony wyszedł do kwatery głównej Zakonu. Dziś była jego zmiana.
Po kilku godzinach nastała noc. A Ginny dalej się nie poruszyła. Księżyc wspiął się na szczyt widnokręgu. Mało spostrzegawcza osoba uznałaby, że to pełnia, ale dziewczyna wiedziała, że blada tarcza nie jest idealnie okrągła. Westchnęła. Ostry wiatr odgonił chmury, a tysiące bezwstydnych gwiazd obserwowało, jak w zadumie opiera podbródek na dłoniach.
Drżała z zimna. Wystarczyło, że się obróci i chwyci sweter przewieszony przez oparcie krzesła, aby się nim okryć. Wystarczyło tak niewiele. Ale Ginny mimo najszczerszych starań nie potrafiła zdobyć się na odwagę.
- Zmarzniesz.
Ktoś chwycił sweter i okrył nim dziewczynę. A potem ta sama osoba wcisnęła jej do ręki kubek parującej herbaty i kawałek czekolady. Ten zapach przewyższył przyjemną woń maminego swetra.
- Dziękuję, Remusie – odpowiedziała cicho, nawet nie spojrzawszy na chłopaka.
Usłyszała, jak przysuwa sobie drugie krzesło i siada obok niej. Milczeli przez chwilę, wpatrując się w granatowe, nocne niebo. Ginny złapała się na tym, że próbuje dostosować swój oddech do jego tak, jakby od tego zależało jej życie.
Wdech, wydech... zaskakujące. Oddychał tak spokojnie, że dziewczyna miała wrażenie, że zaraz się udusi.
Nie wytrzymała. Odwróciła głowę i spojrzała prosto w jego miodowe oczy. Był zamyślony i kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Ginny zmarszczyła brwi, czując, jak czekolada roztapia się między jej palcami.
- Chcę ci coś powiedzieć – oświadczył po dłuższej chwili.
- Słucham.
Odwrócił głowę i spojrzał na nią. W bladym świetle widziała jego zniszczoną skórę, kompletnie nie pasującą do dwudziestolatka.
- Tamtego dnia, kiedy spłonął szpital... Przyszłaś do mnie do biblioteki, pamiętasz?
- Tak – szepnęła, choć wcale nie musiałaby mu przytakiwać.
- Chciałbym cię przeprosić. Wiem, że nie potraktowałem cię zbyt dobrze. Pomyliłem się co do twojej osoby.
Ginny zdobyła się na uśmiech, po czym odstawiła na parapet kubek herbaty. Bez wahania ujęła dłoń Remusa. Musiała ją odrobinę mocniej ścisnąć, bo ten w pierwszej chwili chciał uwolnić się z jej uścisku.
- Przeprosiny przyjęte – stwierdziła.
I znów zapadło milczenie. Ale tym razem byli razem. Połączeni niewidzialnym łańcuchem. Ginny poczuła się dziwnie spokojna i miała ochotę błagać, aby ta chwila trwała jak najdłużej. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek Remus zaufa jej na tyle, aby zdradzić swój największy sekret.
- Ginny?
Serce zabiło jej szybciej.
- Pomyślałem, że moglibyśmy iść razem na wesele Jamesa i Lily. Zgadzasz się?
- Tak – odpowiedziała mechanicznie i dopiero po sekundzie zdała sobie sprawę, co właśnie wykombinowała. Już chciała mu to wszystko wytłumaczyć, jednak zauważyła szeroki uśmiech, który zagościł na twarzy Remusa. Nie miała serca gasić tak wielkiej radości.
♥ ♠
Biały welon opadł na jej plecy, zasłaniając rude włosy. Przełknęła głośno ślinę, obserwując swoje odbicie w gładkiej tafli lustra. Nie miała siły po raz setny tego wszystkiego analizować. Oddychała spokojnie, będąc gotową zmienić bieg historii.
- Pięknie ci w welonie! - krzyknęła Lily entuzjastycznie, stając obok niej. Uśmiechała się szeroko, ukazując proste, białe zęby. - Może chcesz przymierzyć jeszcze sukienkę?
- Nie, dzięki – rzekła szybko, próbując zdjąć nakrycie głowy. Gdyby nie panna Evans, to sama by sobie nie poradziła. - To twój wielki dzień. Wskakuj w kieckę i się nam pokaż.
- Tak, tak, już.
Lily była szczęśliwa. Energia z niej tryskała, a optymizmem zarażała wszystkich, którzy znaleźli się w jej pobliżu. W mgnieniu oka uciekła za kremowy parawan, a do pokoju wkroczyły Dorcas i Alicja.
Ta pierwsza niosła tacę z ciastkami, a tuż obok niej lewitował czajnik z herbatą. Wyglądała lepiej niż jeszcze kilka dni temu. Ginny dowiedziała się od niej, że szpital pomału podnosi się z upadku i już zaczął przyjmować pierwszych pacjentów, którzy do tej pory lokowani byli w ośrodkach zastępczych.
Natomiast Alicja wyglądała na najszczęśliwszą osobę pod słońcem. Jej szeroki uśmiech przebijał nawet Lily. Rozsiadła się wygodnie na kanapie i sięgnęła po pierwszą przekąskę. Gdyby mogła, to całymi dniami opowiadałaby o Franku.
- Pospiesz się! - krzyknęła w stronę parawanu, za którym skryła się Lily. - A w ogóle, to nas nie musisz się wstydzić.
- Jasne, jasne, a zaraz będziecie się śmiać z mojego brzucha!
- A co? Jest wzdęty z nerwów? - dopytywała się Dorcas, a po chwili cała trójka wybuchła śmiechem. Ginny też próbowała się uśmiechnąć, aby nie psuć humoru koleżanką.
- Uwaga... - mruknęła Lily, jakby chciała zapowiedzieć koncert najpopularniejszej gwiazdy rocka. - Tadam!
Kiedy Lily wyszła zza parawanu, Alicja zatrzymała ciastko w połowie drogi do ust, Dorcas zrobiła oczy jak talerze, a Ginny omal nie krzyknęła.
- Wyglądasz bosko! - krzyknęła z przekonaniem uzdrowicielka.
- Obłędnie! - wtórowała jej Alicja.
Po chwili cała trójka spojrzała na Ginny, aby i ta wyraziła swoją opinię.
- Szczerze? - jęknęła, na co kobiety pokiwały głowami. - Paskudnie.
Suknia była szeroka i bardziej szarawa niż biała. Lily wyglądała w niej jak w za dużej koszuli nocnej przewiązanej na brzuchu grubym pasem z trzema różyczkami. Rękawy sięgały jej prawie łokci a dekolt - golf zakończony był kawałkiem koronki. Ubranie w żadnym calu nie podkreślało atutów Lily. Wręcz przeciwnie...
Ginny miała wrażenie, że nigdy nie widziała czegoś równie okropnego. Może i nie zawsze miała to, czego chciała, rodzicom brakowało pieniędzy i nie mogła sobie pozwolić na królewskie kreacje, ale w czymś takim na pewno by nie pokazała się publicznie.
- Żartujesz? - zapytała niepewnie Lily z zasmuconą miną.
- Nie...
- To największy krzyk mody! - wtrąciła oburzona Alicja.
- Może i tak, ale suknia ślubna powinna wyglądać tak, aby za dwadzieścia lat można było bez wstydu pokazać dziecku zdjęcie z uroczystości – wytłumaczyła Ginny, nalewając herbaty do filiżanki.
I wtedy ją oświeciło. Zdjęcie. Pamiętała fotografię, którą miał Harry. Może nie miała pamięci do takich szczegółów, jak dokładny krój sukienki Lily, ale na pewno nie wyglądała tak jak to.
- Lily, nie smuć się – oznajmiła szybko Alicja, mierząc Ginny nieprzyjemnym spojrzeniem. - Nie każdy ma dobry gust...
Kobieta stała przed lustrem. Opuszkami palców dotknęła gładkiej tafli. Ginny widziała napięte mięśnie jej twarzy. Miała wrażenie, że Lily zaraz wyrzuci ją z domu.
- Masz rację...
Alicja uśmiechnęła się tryumfalnie, ale po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że te słowa nie były skierowane w jej stronę. Panna Evans uśmiechała się szeroko do Ginny.
- To nie jest zbyt trafiony krój – dodała. - Masz jakiś inny pomysł?
- Tak – odpowiedziała pewnie. - Mam.
Kobiety szybko zabrały się za poprawki przy sukience. Ginny miała już swoją wizję, ale bała się, że jej nie wyjdzie. Nigdy nie była dobra w szyciu, ale znała podstawowe zaklęcia. Kiedy była w piątej klasie przerobiła swoją kreację na bal u Slughorna. I po tych kilku latach musiała przyznać przed sobą, że wyszło jej to całkiem dobrze.
Tam podcięła, tam przyszyła. Cały czas udawała, że wie co robi, była skupiona, jakby zajmowała się przeróbkami krawieckimi na co dzień.
- Nieźle – pochwaliła ją Dorcas. - Chyba podrzucę ci też moją sukienkę.
- Trzeba sobie radzić. Kiedyś mama przerabiała mi ubrania po starszych braciach.
Ginny nie zdążyła ugryźć się w język. Przeklęła w duchu swoją głupotę.
- Przecież mówiłaś, że miałaś jednego brata, który w dodatku był prawie w tym samym wieku co ty – rzekła Lily, zerkając na nią niepewnie. Alicja zmarszczyła brwi, jakby tylko czekała, aby zareagować.
- No tak... - jęknęła, zastanawiając się jak dobrać słowa. - Mieliśmy też starszego o dziesięć lat brata przyrodniego. Wyjechał za granicę pięć lat temu i nie mam pojęcia, co się u niego dzieje.
Ginny była pewna, że zabrzmiało to mało przekonująco. Trzy kobiety spojrzały na nią z powątpiewaniem, czekając aż powie coś jeszcze. Dziewczyna jednak milczała, modląc się w duchu, aby żadna z nich nie ciągnęła jej za język. Musiała szybko zmienić temat.
- Słuchajcie – zaczęła ostrożnie. - Mam pewien problem...
- Co się stało? - zapytała Lily jako pierwsza, a w jej głosie dało się wyczuć troskę.
- Syriusz chciał, abym była jego partnerką na weselu.
- To świetnie! - ucieszyła się szczerze Dorcas. - Zgodziłaś się?
- Tak... ale kilka godzin później zaprosił mnie również Remus i... też się zgodziłam. Syriusz miał nocną zmianę w kwaterze. Kiedy wychodziłam, spał. Pewnie jak wrócę, będą wściekli.
- I słusznie – odezwała się Alicja, mocząc ciastko w herbacie. - To było podłe.
- Przestań – skrytykowała ją Lily. - A co byś wolała? Który z nich byłby twoim zdaniem lepszym partnerem dla ciebie?
- Co za głupie pytanie. Kocham ich obydwu.
I znów powiedziała zanim pomyślała. Jej towarzyszki spojrzały na nią szeroko otwartymi oczami. Ginny poczuła, że się czerwieni. Jak jeszcze będzie musiała je okłamać?
- Kocham w sensie takim, że jestem im wdzięczna – oświadczyła. - Och, nie ważne... Przymierz sukienkę, Lily.
- Ginny, chcesz pogadać na osobności? - zapytała panna Evans, co nie spodobało się reszcie koleżanek.
- Nie – odmówiła zbyt szybko.
Odwróciła głowę, aby ukryć zakłopotanie. Podeszła do okna i oparła czoło o zimną szybę. Gdyby tylko mogła im to wszystko wyjaśnić... Wtedy byłoby jej łatwiej. Lily na pewno by coś wymyśliła. Doradziła w najlepszy z możliwych sposobów.
♥ ♠
Ginny się nie pomyliła. Atmosfera w domu była napięta. Kiedy tylko przekroczyła jego próg, zaskoczyła ją panująca tam cisza. Przełknęła ślinę, kiedy jej kroki odbiły się echem na drewnianej podłodze.
- Jest tu ktoś? - rzuciła, drżącym z emocji głosem.
Nikt jej nie odpowiedział.
Nie wiedzieć czemu, jej myśli same podsunęły obraz przerażającego monstrum, siedzącego w salonie. Widziała dokładnie osobnika o nieznanej płci. Jego mleczne oczy i niemal przezroczystą skórę.
Musiała się zatrzymać. Nogi zupełnie odmówiły jej posłuszeństwa. Oparła się plecami o ścianę i oddychała głęboko. Za wszelką cenę starała się nie tracić nad sobą kontroli, ale to wszystko było silniejsze od niej.
Ktoś czekał na nią w salonie. Tego była pewna w stu procentach. Ktoś siedział na kanapie i wpatrywał się w drzwi prowadzące do holu.
Ginny czuła, jak po jej plecach spływają zimne stróżki potu. W ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku wyciągnęła z kieszeni różdżkę i resztkami silnej woli wkroczyła do pokoju. Już chciała rzucić zaklęcie rozbrajające na postać siedzącą na kanapie, kiedy zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z Syriuszem i Remusem.
- Oszaleliście?! - krzyknęła. - Omal nie zeszłam na zawał. Nie raczyliście się nawet odezwać?
Dopiero po kilku sekundach zrozumiałą, że mężczyźni nawet na nią nie patrzą. Twarze mieli napięte i wyraźnie zdenerwowane.
- Stało się coś? - zapytała z bijącym sercem, choć tak naprawdę nawet nie musiała tego robić. Dokładnie wiedziała gdzie leży problem.
Ginny opuściła nisko głowę. Poczuła, jak na jej policzkach pojawiają się czerwone wypieki. Było jej wstyd. Czuła się podle i nie wiedziała, jak powinna z tego wszystkiego wybrnąć.
Syriusz wydawał się być spokojniejszy. Siedział wyprostowany z wysoko uniesioną głową. W jego czarnych oczach nie dostrzegła niczego. Natomiast Remus kręcił się niespokojnie. Wyglądał tak, jakby za wszelką cenę chciał uniknąć jej wzroku.
- Przepraszam – burknęła.
- Jeszcze żadna kobieta mnie tak nie upokorzyła – stwierdził Syriusz, a Ginny czuła, że zakręciło jej się w głowie.
- Przepraszam – powtórzyła bezgłośnie.
Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, dziewczyna miała wrażenie, że z każdą chwilą atmosfera staje się coraz gęściejsza. Z nerwów zrobiło jej się niedobrze, a salon zawirował przed oczami. Ginny była bliska zasłabnięcia, kiedy nagle sytuacja się zmieniła.
Syriusz zaczął się śmiać, a Remus tylko delikatnie się uśmiechnął. Po chwili Black wstał z kanapy i podszedł do niej. Gdyby nie chwycił jej mocno za ramię, to pewnie by się przewróciła.
- Żartowałem – powiedział szybko. - Jejku, po co się tak spinasz. Jesteś cała mokra.
Syriusz miał racje. Cała jej bluzka była przepocona. Gdyby ją zdjęła, pewnie mogłaby wycisnąć litr wody. Mężczyzna bez słowa chwycił ją pod ramię i posadził na kanapie.
- Wystraszyłam się – jęknęła cicho, kiedy Remus podsunął jej szklankę wody. - Myślałam, że was nie ma tylko ktoś inny...
- Ktoś inny? - dopytywał się Lupin. - Kto?
- Nie wiem...
Przez chwilę siedzieli w milczeniu. W powietrzu słychać było tylko tykanie dużego zegara i jej przyspieszony oddech.
- Wiem, że nie zachowałam się najlepiej – oznajmiła po kilku minutach. - Nawet nie wiem, jak to się stało, że zgodziłam się iść na wesele z wami... Po prostu nie umiem wybrać, bo nie chcę żadnego z was skrzywdzić.
- Nie zamartwiaj się tym – poprosił Remus, a w jego głosie wyczuła czułość, ale też smutek. - Pójdziemy w trójkę. Jak przyjaciele.
Przyjaciele... Chwyciła się tego słowa tak kurczowo, że rozbolały ją palce.
* * *
Jaki jest sens w chodzeniu na basen i pożeraniu ciastek garściami po powrocie? Nie mam pojęcia. Ale skoro chodzę na basen rekreacyjnie, aby poprawić kondycję, a nie schudnąć, to może jednak jakiś sensik to ma.
Rozdział sprawdzany tylko przeze mnie. Dziękuję za liczne opinie pod ostatnim. Byłam zaskoczona, że tak ciepło przyjęliście mój zwariowany pomysł. Dziękuję!
Pamiętacie jak napisałam, że piszę jeden rozdział dziennie? Ostatnio ograniczam się do trzech stron, ale to nic. Ważne, że w ogóle otwieram Office'a.
Wybaczcie mi zaległości. Nadrobię!
PS: Ginny robi się coraz głupsza, ale szczyt jej możliwości dopiero przed Wami.

14 komentarzy:

  1. Hej,
    Jestem pierwsza! (Chyba)
    Wczoraj późnym wieczorem zaczęłam czytać tego bloga, poszłam spać później niż zwykle, strasznie wciągnęła mnie ta opowieść. Z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem mówiłam sobie, jeszcze jeden i idę spać. W końcu zasnęłam, potem wstałam, niezbyt rano (ok.12) i prawie od razu znowu zaczęłam czytać.
    To jest cudowne!
    Pewnie słyszałaś już wiele takich opini na temat różnych Twoich blogów. Jestem tego pewna pewna pewna, ale i tak napiszę znowu: to jest cudowne!
    Czytałam Ginevrę ale już po tym, jak ją zakończyłaś. W ogóle postanowiłam przeczytać więcej Twoich blogów.
    A tak co do tego rozdziału.
    Oczyeiście świetny.
    Ja osobiście chcialabym, żeby Ginny powiedziała Lily choć część prawdy. Żeby nie tylko Dumbledore wiedział o wszystkim.
    I byłam troszkę zdziwiona reakcją Syriusza i Remusa. Nie myślałam, że bedzie jakaś super gwałtowna, ale nie myslalam tez o takiej spokojnej. A okreslenie ich trójki pod koniec było... Bardzo... Milutkie? Nie wiem jak to określić
    W każdym razie życzę (za)dużo weny i ogólnie wszystkiego naj <3
    Krzywołapka

    OdpowiedzUsuń
  2. Wychodzą ze mnie ludzkie cechy - zaczynam współczuć Ginny. Naprawdę, traktowałam to jako świetny pomysł, że przeniosła się w czasie, uznałam, że musi mieć niezły ubaw. Źle, źle...
    Ale będąc w takich czasach... kurde, ja bym się chyba rzuciła na Syriusza, taki słodziak <3
    Te różnice między jedną przeszłością a drugą bardzo mnie ciekawią. Może jednak będzie inaczej? Nie zginie tyle osób, happy end!
    I jak ja bym chciała mieć taką moc, żeby zmieniać ubrania wedle woli, raz przedłużyć, raz obciąć... Marzenia ;)
    Co tam ciastka, super, że zaczęłaś chodzić na basen, żeby zadbać o kondycję! Sama bym chciała robić coś dla siebie, ale jestem potwornym leniem... Dlatego gratuluję Ci :D

    Elizz

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i stwierdzam, że Ginny nie tyle co jest głupiutka, ale dziwna. Jak można zgodzić się iść na jakiekolwiek przyjęcie z dwoma facetami? Helloł :D I zamiast sama to odkręcić to... Ale dobrze, że tak jest. W końcu wszystkie te wydarzenie musiały odbić na niej jakieś piętno, dziwne jakby nie. Ale niech się ogranie!Tak opisałaś sytuację w salonie, że już Ci prawie uwierzyłam, że oni są na nią strasznie źli, ale to byłoby dziwne. W końcu prawie jej nie znają, a poza tym to Huncwoci jednak! ;D James to miał tyle zawodów miłosnych i wyzwisk od Lily i jakoś spływało to po nim jak po kacze ;)
    Rozmowa z dziewczynami zaczynała być gorąca. Ginny to ma za długi jęzor, naprawdę. Jak dalej tak pójdzie to w końcu nie wymyśli kolejnego kłamstwa i polegnie. Z jednej strony chciałabym, żeby ktoś wiedział, co tak naprawdę się stało (ta podróż w czasie), ale z drugiej to by wprowadziło za duży zamęt (jeżeli ktoś w ogóle by jej uwierzył). Jenak fajnie by było gdyby pod koniec opowiadania (jak uda się jej wrócić) to przekaże prawdę o sobie (gdy przyszłość będzie uratowana lub jeszcze gorsza - to niech się lepiej nie przyznaje!).
    To chyba marzenia każdej dziewczyny, by móc jednym machnięciem reki zmienić krój sukienki ;)
    Czy "śmierć" Dracona była ci potrzebna do tego by popchnąć Ginny to działania? BY chciała naprawić błędy przyszłości (choć bardziej teraz myśli o sobie niż nawet o Harrym, co zaczyna mnie martwić).
    Czekam na dalszy rozwój akcji! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając ten rozdział miałam ochotę wyć - Ginny, co ty najlepszego robisz? Teraz powoli wszystko zaczynam zrozumieć. Gdy czytałam retrospekcję i rozmowę Ginny z Syriuszem, że w młodości mieszkali z pewną kobietą, którą obydwaj kochali to chodziło o nią? Bo jeśli tak, to kurcze, wszystko zaczyna coraz bardziej co siebie pasować niczym elementy układanki. Swoją drogą wybór między Remusem i Syriuszem jest naprawdę trudny. Jeden lepszy od drugiego i obydwaj tak ciężko ciężko doświadczeni przez los.
    Uwielbiam Lily. Ciepła, pełna życia i taka życzliwa, że aż jej współczuję. Na miejscu Ginny też bym się wahała, czy nie warto zacząć zmieniać historii. Mogłaby zapobiec tylu złym chwilom. Mogłaby sprawić, że bitwa o Hogwart nigdy by się nie wydarzyła, a Fred wciąż by żył. Ale to tylko gdybanie, bo w sumie zmiana przyszłości to jedna wielka niewiadoma. Może tam Voldemort by wygrał? Mimo wszystko jednak rozbroiłaś mnie tą przymiarką sukni ślubnej Lily. Żeby chcieć brać ślub w taki czymś... Dobrze, że Ginny tam była.
    Sens w jedzeniu ciastek po powrocie z basenu jest oczywisty według mnie. Jesz na konto spalonych kalorii, czyli wychodzisz za zero i nie przytyjesz;D Ja sama ćwiczę od kilku miesięcy, a mimo to nie mogę zmusić się do rzucenia słodyczy.

    PS Hm, chyba nie muszę dodawać, co sądzę o szablonie? Znowu szalejesz;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, Ginny... Na jej miejscu rzuciłabym to wszystko w cholerę i postarała się uratować Lily i Jamesa. A co do Jamesa to czekam niecierpliwie na jakiś rozdział z nim, bo to oczywiście moja ukochana postać. Ale wracając do Ginny. Przecież ona zaprzyjaźnia się z Lily, a nawet z Dorcas i Alicją, pomaga Evans z sukienką... I co? Ma zamiar pozwolić jej tak po prostu umrzeć? Wiem, że te całe zasady odnośnie zmieniania przeszłości są nieco... przytłaczające, ale jeju. To musi być dla niej straszne, obserwować tych ludzi, szczęśliwych, wypatrujących lepszego jutra i jednocześnie wiedzieć, że tego jutra nigdy nie dożyją. Ale z drugiej strony gdyby przeżyli Voldemort mógłby wygrać, bo Harry nigdy nie miałby powodu, żeby chcieć go zniszczyć... Ech, wszystko jest strasznie poplątane.
    A co do Syriusza i Remusa - kolejny twój zwariowany pomysł, który mi się podoba. Trochę współczuje Ginny (choć masz rację, czasem mam wrażenie, że całkiem odebrało jej rozum). Dwóch cudownych facetów, którym się podoba, a oni jakoś musi wybrać. Ech. Najlepiej, żeby nie wybierała żadnego, bo jestem pewna, że tak czy siak żałowałaby tego wyboru. Urok Huncwotów, nic dodać, nic ująć.
    Plus sukienka Lily... BOŻE. Nie wiem, czemu Dorcas i Alicja tak się nią zachwycały, a moje pierwsze skojarzenie to suknia, w której biała ślub księżna Diana. NIE PYTAJ CZEMU. Ale naszła mnie taka refleksja... Wygląda na to, że Ginny po prostu miała znaleźć się w tej przeszłości, w życiu Huncwotów i Lily. No bo... Na zdjęciach z ich ślubu widziała, że Evans-Potter miała inną suknię, a kto, jeśli nie ona, miałby ją dla niej uszykować?
    Ogólnie to jak zwykle bardzo mi się podobało, pochłonęłam rozdział w minutę. Czekam na więcej!
    A te trzy strony to i tak nieźle, staram się też napisać tyle w ciągu jednego dnia. I powodzenia z basenem!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie uważam, żeby Ginny robiła się coraz głupsza. Może tylko ogłupiała przez tę całą sytuację. Ale trudno się dziwić. Stoi przed taką pokusą, a nikogo się nie może poradzić. Nawet sam Dumbledore nie potrafi jej pomóc. Na dodatek jeszcze wiadomość o śmierci Draco - skoro on umarł w przeszłości, coś się zmieniło, bo nie ma go w ich teraźniejszości. Nic więc dziwnego, że Ginny też chce to zrobić, pomóc samej sobie.
    Remus i Syriusz są strasznie zaskakujący. Czytając opowiadania o Huncwotach przyzwyczaiłam się do całkiem innego Blacka, a tu nagle takie zaskoczenie. Po cichu liczyłam na małą awanturę, ale nie ma po co dręczyć Ginny. Dobrze, że odzyskała wzrok. Opowiadanie pisane z jej punktu widzenia z pewnością będzie obfitsze w szczegóły, kiedy będzie widziała. Ciemność już mi się znudziła.
    Jaki sens w chodzeniu na basen i jedzeniu ciastek? I to i to sprawia ci przyjemność, więc bardzo wiele w tym sensu. Ja w szatni na siłowni jadłam batony, jeszcze zanim się przebrałam po ćwiczeniach. Bardzo dobrze więc cię rozumiem.
    Pozdrawiam i życzę wytrwałości w pisaniu. Oby udało Ci się do października, bo później będziemy musieli długo czekać, aż będziesz miała czas wolny na napisanie kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie komentuję żadnych blogów (chyba, że są to negatywne komentarze...nie jestem hejterką!, żeby nie było niedomówień)jednak muszę wyrazić moją opinie na temat Twojego bloga i całej tej historii. Jestem na Ciebie okropnie zła i nie podoba mi się, że rozdziały są takie krótkie!! Dobrze, że dość często zostają dodane i zawsze na czas tak jak piszesz. To bardzo dużżżżyyy plus.
    Co do historii.... bardzo oryginalny pomysł. Wciągnęłam się w tę historię i mam nadzieję, że nie przyjdzie Ci do głowy porzucenie bloga, bo Cię znajdę i uduszę. Podoba mi się, że po między głównymi bohaterami nie ma przesłodzonej relacji. Nie jest to kolejny blog o miłości w świecie magii. Masz bardzo duży talent, którego nie powinnaś zmarnować. Kto wie, może kiedyś przeczytam twoją książkę? Byłoby świetnie. Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział. Niech wena Cię nigdy nie opuści :)

    Coleen

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę przyznać, że jestem naprawdę zadowolona z tego rozdziału i Ty również być powinnaś. Podoba mi się takie przedstawienie panny Weasley. W sumie chyba od początku ona wydaje mi sie najlepsza w tej roli. Czyżby zaczynała coś czuć do Remusa i Syriusza? Scena w salonie wręcz mnie rozbroiła. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy wręcz płakac.To było fantasyczne. I to jak ona sobie radzi z całą sytuacją. Nie każdy by tak umiał, a ona jest w tym naprawdę dobra. I nie jest sama. Nawet jeśli do końca jej nie ufają to Zakon ją zaakceptował i przyjął do siebie. To według mnie jest najważniejsze. I w ogóle naprawdę bardzo podziwiam Ginny. Dla mnie mimo wszystko jest niezwykłą młodą osobą, która jest strasznie zagubiona. Jestem ciekawa, czy jej drogi i Malfoya w końcu się spotkają ze sobą.

    pozdrawiam.

    p.s.Zwiastun będzie gotowy obiecuje, tylko ostatnio nie miałam czasu.Mam nadzieję,że nie gniewasz się za te zwłokę.

    OdpowiedzUsuń
  9. To się Ginny wpakowała, że tak powiem. Zgodziła się iść i to Remusem i to Syriuszem na ślub Lily i Jamesa. Tak, czasami zdarza się powiedzieć coś, czego później można żałować (przykro mi to mówić, ale ja czasem także mam takie odchyłki). Miała jednak ciężki wybór, którego mogłaby wybrać, ale dobrze, że chłopcy nie pogniewali się na nią i pójdą w trójkę, jak przyjaciele.

    Ciesze się, że Ginny powoli odzyskuje wzrok. I tak miło zrobiło się na sercu, gdy przeczytałam, jak Lily objęła Ginny. Nie dziwię się, że dziewczyna chciałaby zmienić bieg wydarzeń, żeby Harry poczuł matczyną miłość, jaką nie poznał w dzieciństwie.

    Kiedy tak czytałam o Ginny jak rozmawiała z Remusem (i tak bez zastanowienia zgodziła się z nim iść na ten ślub), nie wiem czemu, ale przypomniały mi się momenty z alternatywnej Ginevry, jak to Remus był jej ukochanym ojcem. To takie miłe wspominki ^^

    Jestem to ciekawa ciągu dalszego. Czy zdoła coś wskórać ze swojego planu, chcąc wyruszyć na swoją misję. To dość ryzykowna gra, bo nawet i gdyby udało jej się zdobyć Dziennik Toma Riddle'a, to nie będzie miała bladego pojęcia, jak go zniszczyć, bo zapewne Harry nie zdradził jej tego... a może zdradził? No nic, czeba czekać cierpliwie na nowy post.

    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Już wczoraj miałam przeczytać i skomentować jak poprzedni rozdział, ale padłam jak mucha i nie chciało mi się ponownie podnieść xd

    Poprzedni rozdział należał do moich ulubionych, bo wreszcie pojawiło się coś o historii i życiu Dracona. Wiemy kim była Astoria. A teraz znowu pojawiła się Ginny i bardzo mnie dziwi to, co wyprawia.
    Poważnie, każdy ma swoje problemy, a przez te swoje oczy narobiła zamieszania i przestała się interesować wszystkimi innymi, tylko nie sobą. Do tego za szybko mówi i nie myśli, więc mam wrażenie, że szybko wszyscy się dowiedzą skąd pochodzi. Będzie ubaw xd
    Cały czas zastanawiam się, dlaczego Remus ani Syriusz w przyszłości niczego nie pamiętają, no, ale wiadomo. Odbiegasz tymi przenosinami w czasie od kanonu, więc to jeszcze jest do wyjaśnienia.
    Czekam na więcej rozdziałów i mam nadzieję, że ten "szczyt głupoty" Ginny to tylko żart :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten rozdział miał w sobie sporo humoru. Skupiłaś się w nim na takich mniej groźnych rzeczach jak ślub czy wybór partnera. Miło mi się to czytało, tak... lekko.

    Jeśli chodzi o Ginnym to trochę racji masz, chwilami zachowuje się głupio i lekkomyślnie, a przecież jest już dorosła. Ta sytuacja z partnerem wyszła niezręcznie, ale bardzo mi się podobało, jak obróciłaś napięcie w żart. Nie spodziewałam się tego, bo myślałam, że obu mężczyznom na tym zależy. Cieszę się więc, że przynajmniej oni zachowali się dojrzale i na pierwszym miejscu postawili przyjaźń. Co zaś do Ginny - trochę boję się, co ona jeszcze wymyśli, ale cóż, lepiej, żeby była trochę głupia niż idealna. Wiadomo, że każdy czasem popełnia pomyłki, każdemu może się coś wymsknąć, więc z dziewczyną nie jest jeszcze tak źle ;)

    Też się zastanawiam, czy uda jej się zmienić bieg wydarzeń. Na przykład scena z sukienką była ciekawa, dobrze, że Ginny zainterweniowała. I cieszę się, że Alicja nie do końca za nią przepada. Ta postać jest przez to mniej lubiana, ale przynajmniej podtrzymuje fakt, że nie wszyscy muszą kochać Ginny.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dopiero parę dni temu trafiłam na Twojego bloga, ale już udało mi się nadrobić zaległości :)
    Biję Ci pokłony za wspaniały i niepowtarzalny pomysł na opowiadanie.
    Bardzo podoba mi się to, że Draco jest z kimś z miłości, a nie z ostateczności.
    Cieszę się też, że Ginny i Harry nie są bajkowym małżeństwem, ale parą z problemami.
    Wielbię Cię, że nie swatałaś Ginny i Draco.
    Kocham Cię bo to w jaki sposób piszesz nie pozwala przestać czytać.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny, na pewno świetny rozdział :)

    Pozdrawiam,
    Pożoga

    PS Uwielbiam postać Syriusza więc to, że umieściłaś go tu potęguję tylko moją miłość do Ciebie i Twojego opowiadania :)
    PS2 Czy tylko mi zdaję się, że gdy (stary, nie młody) Syriusz opowiadał o dziewczynie której nie mógł określić jako swojej czy Remusa mówił o Ginny (choć nie musiał być tego świadomy)?

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :)
    Piszę do Ciebie w sprawie szablonu. Pobrałam szablon Twojego autorstwa, na zaczarowanych jest to numer 645. Chyba wygasła grafika :( Mój blog: these-matters.blogspot.com
    Bardzo proszę o pomoc w tej sprawie :(
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

SPAM to zuo. Kiedy go zostawiasz, to cała jego czarna energia przeleje się w moje serce i nie będę nad sobą panować, kiedy przybędę na Twój blog i napiszę coś niemiłego.

Zwiastun wykonała rosmaneczka.