Tylko w milczeniu
słowo, tylko w ciemności światło, tylko w umieraniu życie: na
pustym niebie jasny jest lot sokoła.
(Ursula K. Le Guin)
Ginny
była załamana. Ostatni raz czuła taką nieopisaną pustkę po
wojnie, kiedy przyszło jej pochować wielu przyjaciół, znajomych i
brata. Nie potrafiła myśleć racjonalnie. Miała wrażenie że
spada i nie jest w stanie się niczego złapać. Zastanawiała się,
czy to wszystko ma sens. Przecież nawet gdyby udało jej się wrócić
do domu, to co powiedziałaby Harry'emu? Że przeniosła się w
czasie i spotkała jego rodziców, ale Dumbledore nie pozwolił jej
nikogo ratować? Przecież miała to wszystko w zasięgu ręki. Znała
daty, miejsca i okoliczności. Mogła zmienić WSZYSTKO. Chwilami
żałowała, że Harry nie podzielił się z nią wszystkimi
szczegółami dotyczącymi Voldemorta. Wiedziała tylko, że jej
ukochany musiał znaleźć i zniszczyć siedem magicznych
przedmiotów. Jednym z nich był dziennik Toma Riddle'a.
No
właśnie... dziennik. Wspomnienie powróciło. Zaatakowało ją bez
ostrzeżenia. Skoro nie mogła pomóc innym, to może chociaż
uratuje siebie? Dumbledore nie powinien jej tego zabraniać, zresztą
on nie musi o niczym wiedzieć. Teraz, kiedy Draco był martwy,
czuła, że ma prawo, ma święte prawo ocalenia siebie.
Miała
czas. Może niezbyt wiele, ale zawsze. Pozwoli Lily dokończyć
terapię, a kiedy odzyska wzrok uda się do Malfoyów i zniszczy
dziennik, który w przyszłości przysporzy jej tyle przykrości.
Ach... jeszcze wesele. Harry też został na weselu Billa i Fleur, a
dopiero potem wyruszył w swoją podróż. Ginny pomyślała, że też
tak zrobi. Jemu się udało, a ze zwycięzców trzeba brać przykład.
Kiedy
wyznaczyła sobie cel, poczuła, że spada wolniej...
-
Jak się czujesz? - zapytał głos dochodzący z ciemności.
Ginny
bez problemu rozpoznała w nim Remusa. Zastanawiała się, co powinna
mu odpowiedzieć. W ogóle, to było dość głupie z jego strony,
przecież wiedział, że jest w parszywym nastroju.
Dziewczyna
poczuła, jak chłopak kładzie jej coś na kolana. Było ciepłe i
przez chwilę zlękła się, że postanowił obdarować ją jakimś
żywym zwierzątkiem. Wzdrygnęła się, jednak prezent się nie
ruszał. Powiodła do niego rękoma i wyczuła miękką, wełnianą,
cholernie przygnębiająco znajomą tkaninę.
- Co
to? - zapytała, choć praktycznie nie musiała.
-
Sweter – odpowiedział krótko Remus. - W ładnym, jasnobrązowym
kolorze. Fabian i Gideon chcieli, abym ci go przekazał. To prezent
od Molly Weasley, ich siostry. Miałaś chyba okazje ją poznać?
-
Tak – szepnęła tylko, przykładając sweter do twarzy. Przez
dłuższą chwilę wdychała znajomy zapach. Wełna drapała jej
nozdrza, ale mało ją to obchodziło. Czuła, że za chwilę się
rozpłacze.
-
Wszystko gra? - Usłyszała pytanie Remusa. Jego głos zadrżał.
Nie,
nic nie gra – jęknęła w myślach.
-
Tak – oznajmiła na głos tak cicho, że nie była pewna, czy
mężczyzna ją usłyszał. - Dziękuję.
- To
nie mi powinnaś dziękować. Wiesz, że to Fabian wyniósł cię ze
szpitala, kiedy straciłaś przytomność?
-
Wiem, nie straciłam przytomności.
-
Rozumiem. Cieszę się, że się do mnie odezwałaś. Przez ostatnie
kilka dni miałem wrażenie, że w ogóle mnie nie słyszysz.
Na
twarzy Ginny pojawił się cierpki uśmiech. Wolała nie potwierdzać
tych słów. Dzięki temu wiedziała, że nie będzie musiała wdawać
się w dyskusję na tematy, których wolała unikać.
-
Jutro przyjdą Lily i Dorcas – postanowił zmienić temat Remus. -
Zajmą się twoimi oczami i wszystko będzie... lepiej.
Lepiej...
to słowo niczym rozgrzana włócznia wbiło się w jej serce. Lepiej
– powtarzała w myślach. Miał powiedzieć – dobrze.
Nie lepiej...
Zastanawiające
było to, że Ginny zapomniała, jak wyglądają Remus i Syriusz. Nie
myślała o nich, jak o młodych chłopakach, którzy dopiero co
skończyli szkołę. W jej głowie mieli twarze, które znała z lat
szkoły. Lupin jako dobry i troskliwy nauczyciel i Syriusz, lekko
szalony i zarośnięty facet ze zmęczoną twarzą.
Właśnie
dlatego omal nie krzyknęła, kiedy Lily zdjęła jej ciężki
opatrunek z oczu.
Obraz
najpierw był niewyraźny i tak zamglony, że ledwo rozróżniała
kontury. Dopiero po chwili, kiedy zamrugała kilkakrotnie i zaciskała
powieki, wszystko zaczęło wracać do normy. Oczy zaczęły jej
łzawić, choć nie był to płacz, nie panowała nad tym odruchem.
- I
co? - zapytał Remus.
Spojrzała
na jego zamazaną twarz i doszła do wniosku, że niedawno musiała
być pełnia. Chłopak był bardzo blady i podrapany. Jak mogłaby
być aż taką idiotką i kompletnie zapomnieć, że każdy ma jakieś
problemy?
-
Mrużysz oczy – stwierdziła Dorcas. Ona też wyglądała jakoś
inaczej. Nie uśmiechała się. - Obraz trochę się wyostrzy, ale
nie wiem czy będzie tak jak dawniej - dodała ostrożnie, obserwując
reakcje Ginny.
- To
nic – szepnęła dziewczyna, czując, że się rumieni. Najwyższy
czas zachować się, jak dorosła osoba, a nie rozchwiana
emocjonalnie dziewczyna. - Naprawdę. Jestem wam wdzięczna.
Zrobiliście dla mnie tak wiele, a przecież...
Głos
uwiązł jej w gardle. Poczuła niewygodną gulę. Wiedziała, że
jak powie coś jeszcze, to rozpłacze się zupełnie. Zakryła twarz,
a potem poczuła, jak ktoś ją przytula. Była to Lily. Ginny
wtuliła twarz w jej włosy. Czuła zapach róż pomieszany z nutą
jaśminu.
Kobieta
gładziła ją czule po plecach i szeptała czułe słowa. A wtedy
Weasley rozkleiła się zupełnie. W tym geście było tyle miłości
i oddania. Dziewczyna nie płakała nad sobą. Tylko nad Harrym.
Małym zagubionym chłopcem, który nie pamiętał tego magicznego
uczucia.
A
przecież to było takie proste. Mogła to zmienić...
♥ ♠
-
Ginny? - zagadnął ją Syriusz, kiedy wpatrywała się w zachmurzone
niebo za oknem. - Nie chcę, abyś coś sobie pomyślała głupiego,
nie, skądże...
Dziewczyna
odwróciła głowę, wyczuwając jego zakłopotanie. Uśmiechnęła
się, widząc jak wygina knykcie. Był inny niż myślała. Czuła,
że zbyt pochopnie go oceniła.
- O
co chodzi? - zapytała, aby ułatwić mu sprawę.
-
Zastanawiałem się tylko, czy nie chciałabyś iść ze mną na ślub
Lily i Jamesa. Nie jako para. Po prostu jako przyjaciele...
znajomi... bliscy znajomi.
Nie
– podpowiadał jej zdrowy rozsądek.
-
Tak – powiedziała na głos, a on uśmiechnął się szeroko.
Zadowolony wyszedł do kwatery głównej Zakonu. Dziś była jego
zmiana.
Po
kilku godzinach nastała noc. A Ginny dalej się nie poruszyła.
Księżyc wspiął się na szczyt widnokręgu. Mało spostrzegawcza
osoba uznałaby, że to pełnia, ale dziewczyna wiedziała, że blada
tarcza nie jest idealnie okrągła. Westchnęła. Ostry wiatr odgonił
chmury, a tysiące bezwstydnych gwiazd obserwowało, jak w zadumie
opiera podbródek na dłoniach.
Drżała
z zimna. Wystarczyło, że się obróci i chwyci sweter przewieszony
przez oparcie krzesła, aby się nim okryć. Wystarczyło tak
niewiele. Ale Ginny mimo najszczerszych starań nie potrafiła zdobyć
się na odwagę.
-
Zmarzniesz.
Ktoś
chwycił sweter i okrył nim dziewczynę. A potem ta sama osoba
wcisnęła jej do ręki kubek parującej herbaty i kawałek
czekolady. Ten zapach przewyższył przyjemną woń maminego swetra.
-
Dziękuję, Remusie – odpowiedziała cicho, nawet nie spojrzawszy
na chłopaka.
Usłyszała,
jak przysuwa sobie drugie krzesło i siada obok niej. Milczeli przez
chwilę, wpatrując się w granatowe, nocne niebo. Ginny złapała
się na tym, że próbuje dostosować swój oddech do jego tak, jakby
od tego zależało jej życie.
Wdech,
wydech... zaskakujące. Oddychał tak spokojnie, że dziewczyna miała
wrażenie, że zaraz się udusi.
Nie
wytrzymała. Odwróciła głowę i spojrzała prosto w jego miodowe
oczy. Był zamyślony i kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Ginny
zmarszczyła brwi, czując, jak czekolada roztapia się między jej
palcami.
-
Chcę ci coś powiedzieć – oświadczył po dłuższej chwili.
-
Słucham.
Odwrócił
głowę i spojrzał na nią. W bladym świetle widziała jego
zniszczoną skórę, kompletnie nie pasującą do dwudziestolatka.
-
Tamtego dnia, kiedy spłonął szpital... Przyszłaś do mnie do
biblioteki, pamiętasz?
-
Tak – szepnęła, choć wcale nie musiałaby mu przytakiwać.
-
Chciałbym cię przeprosić. Wiem, że nie potraktowałem cię zbyt
dobrze. Pomyliłem się co do twojej osoby.
Ginny
zdobyła się na uśmiech, po czym odstawiła na parapet kubek
herbaty. Bez wahania ujęła dłoń Remusa. Musiała ją odrobinę
mocniej ścisnąć, bo ten w pierwszej chwili chciał uwolnić się z
jej uścisku.
-
Przeprosiny przyjęte – stwierdziła.
I
znów zapadło milczenie. Ale tym razem byli razem. Połączeni
niewidzialnym łańcuchem. Ginny poczuła się dziwnie spokojna i
miała ochotę błagać, aby ta chwila trwała jak najdłużej.
Zastanawiała się, czy kiedykolwiek Remus zaufa jej na tyle, aby
zdradzić swój największy sekret.
-
Ginny?
Serce
zabiło jej szybciej.
-
Pomyślałem, że moglibyśmy iść razem na wesele Jamesa i Lily.
Zgadzasz się?
-
Tak – odpowiedziała mechanicznie i dopiero po sekundzie zdała
sobie sprawę, co właśnie wykombinowała. Już chciała mu to
wszystko wytłumaczyć, jednak zauważyła szeroki uśmiech, który
zagościł na twarzy Remusa. Nie miała serca gasić tak wielkiej
radości.
♥ ♠
Biały
welon opadł na jej plecy, zasłaniając rude włosy. Przełknęła
głośno ślinę, obserwując swoje odbicie w gładkiej tafli lustra.
Nie miała siły po raz setny tego wszystkiego analizować. Oddychała
spokojnie, będąc gotową zmienić bieg historii.
-
Pięknie ci w welonie! - krzyknęła Lily entuzjastycznie, stając
obok niej. Uśmiechała się szeroko, ukazując proste, białe zęby.
- Może chcesz przymierzyć jeszcze sukienkę?
-
Nie, dzięki – rzekła szybko, próbując zdjąć nakrycie głowy.
Gdyby nie panna Evans, to sama by sobie nie poradziła. - To twój
wielki dzień. Wskakuj w kieckę i się nam pokaż.
-
Tak, tak, już.
Lily
była szczęśliwa. Energia z niej tryskała, a optymizmem zarażała
wszystkich, którzy znaleźli się w jej pobliżu. W mgnieniu oka
uciekła za kremowy parawan, a do pokoju wkroczyły Dorcas i Alicja.
Ta
pierwsza niosła tacę z ciastkami, a tuż obok niej lewitował
czajnik z herbatą. Wyglądała lepiej niż jeszcze kilka dni temu.
Ginny dowiedziała się od niej, że szpital pomału podnosi się z
upadku i już zaczął przyjmować pierwszych pacjentów, którzy do
tej pory lokowani byli w ośrodkach zastępczych.
Natomiast
Alicja wyglądała na najszczęśliwszą osobę pod słońcem. Jej
szeroki uśmiech przebijał nawet Lily. Rozsiadła się wygodnie na
kanapie i sięgnęła po pierwszą przekąskę. Gdyby mogła, to
całymi dniami opowiadałaby o Franku.
-
Pospiesz się! - krzyknęła w stronę parawanu, za którym skryła
się Lily. - A w ogóle, to nas nie musisz się wstydzić.
-
Jasne, jasne, a zaraz będziecie się śmiać z mojego brzucha!
- A
co? Jest wzdęty z nerwów? - dopytywała się Dorcas, a po chwili
cała trójka wybuchła śmiechem. Ginny też próbowała się
uśmiechnąć, aby nie psuć humoru koleżanką.
-
Uwaga... - mruknęła Lily, jakby chciała zapowiedzieć koncert
najpopularniejszej gwiazdy rocka. - Tadam!
Kiedy
Lily wyszła zza parawanu, Alicja zatrzymała ciastko w połowie
drogi do ust, Dorcas zrobiła oczy jak talerze, a Ginny omal nie
krzyknęła.
-
Wyglądasz bosko! - krzyknęła z przekonaniem uzdrowicielka.
-
Obłędnie! - wtórowała jej Alicja.
Po
chwili cała trójka spojrzała na Ginny, aby i ta wyraziła swoją
opinię.
-
Szczerze? - jęknęła, na co kobiety pokiwały głowami. -
Paskudnie.
Suknia
była szeroka i bardziej szarawa niż biała. Lily wyglądała w niej
jak w za dużej koszuli nocnej przewiązanej na brzuchu grubym pasem
z trzema różyczkami. Rękawy sięgały jej prawie łokci a dekolt -
golf zakończony był kawałkiem koronki. Ubranie w żadnym calu nie
podkreślało atutów Lily. Wręcz przeciwnie...
Ginny
miała wrażenie, że nigdy nie widziała czegoś równie okropnego.
Może i nie zawsze miała to, czego chciała, rodzicom brakowało
pieniędzy i nie mogła sobie pozwolić na królewskie kreacje, ale w
czymś takim na pewno by nie pokazała się publicznie.
-
Żartujesz? - zapytała niepewnie Lily z zasmuconą miną.
-
Nie...
- To
największy krzyk mody! - wtrąciła oburzona Alicja.
-
Może i tak, ale suknia ślubna powinna wyglądać tak, aby za
dwadzieścia lat można było bez wstydu pokazać dziecku zdjęcie z
uroczystości – wytłumaczyła Ginny, nalewając herbaty do
filiżanki.
I
wtedy ją oświeciło. Zdjęcie. Pamiętała fotografię, którą
miał Harry. Może nie miała pamięci do takich szczegółów, jak
dokładny krój sukienki Lily, ale na pewno nie wyglądała tak jak
to.
-
Lily, nie smuć się – oznajmiła szybko Alicja, mierząc Ginny
nieprzyjemnym spojrzeniem. - Nie każdy ma dobry gust...
Kobieta
stała przed lustrem. Opuszkami palców dotknęła gładkiej tafli.
Ginny widziała napięte mięśnie jej twarzy. Miała wrażenie, że
Lily zaraz wyrzuci ją z domu.
-
Masz rację...
Alicja
uśmiechnęła się tryumfalnie, ale po kilku sekundach zdała sobie
sprawę, że te słowa nie były skierowane w jej stronę. Panna
Evans uśmiechała się szeroko do Ginny.
- To
nie jest zbyt trafiony krój – dodała. - Masz jakiś inny pomysł?
-
Tak – odpowiedziała pewnie. - Mam.
Kobiety
szybko zabrały się za poprawki przy sukience. Ginny miała już
swoją wizję, ale bała się, że jej nie wyjdzie. Nigdy nie była
dobra w szyciu, ale znała podstawowe zaklęcia. Kiedy była w piątej
klasie przerobiła swoją kreację na bal u Slughorna. I po tych
kilku latach musiała przyznać przed sobą, że wyszło jej to
całkiem dobrze.
Tam
podcięła, tam przyszyła. Cały czas udawała, że wie co robi,
była skupiona, jakby zajmowała się przeróbkami krawieckimi na co
dzień.
-
Nieźle – pochwaliła ją Dorcas. - Chyba podrzucę ci też moją
sukienkę.
-
Trzeba sobie radzić. Kiedyś mama przerabiała mi ubrania po
starszych braciach.
Ginny
nie zdążyła ugryźć się w język. Przeklęła w duchu swoją
głupotę.
-
Przecież mówiłaś, że miałaś jednego brata, który w dodatku
był prawie w tym samym wieku co ty – rzekła Lily, zerkając na
nią niepewnie. Alicja zmarszczyła brwi, jakby tylko czekała, aby
zareagować.
- No
tak... - jęknęła, zastanawiając się jak dobrać słowa. -
Mieliśmy też starszego o dziesięć lat brata przyrodniego.
Wyjechał za granicę pięć lat temu i nie mam pojęcia, co się u
niego dzieje.
Ginny
była pewna, że zabrzmiało to mało przekonująco. Trzy kobiety
spojrzały na nią z powątpiewaniem, czekając aż powie coś
jeszcze. Dziewczyna jednak milczała, modląc się w duchu, aby żadna
z nich nie ciągnęła jej za język. Musiała szybko zmienić temat.
-
Słuchajcie – zaczęła ostrożnie. - Mam pewien problem...
- Co
się stało? - zapytała Lily jako pierwsza, a w jej głosie dało
się wyczuć troskę.
-
Syriusz chciał, abym była jego partnerką na weselu.
- To
świetnie! - ucieszyła się szczerze Dorcas. - Zgodziłaś się?
-
Tak... ale kilka godzin później zaprosił mnie również Remus i...
też się zgodziłam. Syriusz miał nocną zmianę w kwaterze. Kiedy
wychodziłam, spał. Pewnie jak wrócę, będą wściekli.
- I
słusznie – odezwała się Alicja, mocząc ciastko w herbacie. - To
było podłe.
-
Przestań – skrytykowała ją Lily. - A co byś wolała? Który z
nich byłby twoim zdaniem lepszym partnerem dla ciebie?
- Co
za głupie pytanie. Kocham ich obydwu.
I
znów powiedziała zanim pomyślała. Jej towarzyszki spojrzały na
nią szeroko otwartymi oczami. Ginny poczuła, że się czerwieni.
Jak jeszcze będzie musiała je okłamać?
-
Kocham w sensie takim, że jestem im wdzięczna – oświadczyła. -
Och, nie ważne... Przymierz sukienkę, Lily.
-
Ginny, chcesz pogadać na osobności? - zapytała panna Evans, co nie
spodobało się reszcie koleżanek.
-
Nie – odmówiła zbyt szybko.
Odwróciła
głowę, aby ukryć zakłopotanie. Podeszła do okna i oparła czoło
o zimną szybę. Gdyby tylko mogła im to wszystko wyjaśnić...
Wtedy byłoby jej łatwiej. Lily na pewno by coś wymyśliła.
Doradziła w najlepszy z możliwych sposobów.
♥ ♠
Ginny
się nie pomyliła. Atmosfera w domu była napięta. Kiedy tylko
przekroczyła jego próg, zaskoczyła ją panująca tam cisza.
Przełknęła ślinę, kiedy jej kroki odbiły się echem na
drewnianej podłodze.
-
Jest tu ktoś? - rzuciła, drżącym z emocji głosem.
Nikt
jej nie odpowiedział.
Nie
wiedzieć czemu, jej myśli same podsunęły obraz przerażającego
monstrum, siedzącego w salonie. Widziała dokładnie osobnika o
nieznanej płci. Jego mleczne oczy i niemal przezroczystą skórę.
Musiała
się zatrzymać. Nogi zupełnie odmówiły jej posłuszeństwa.
Oparła się plecami o ścianę i oddychała głęboko. Za wszelką
cenę starała się nie tracić nad sobą kontroli, ale to wszystko
było silniejsze od niej.
Ktoś
czekał na nią w salonie. Tego była pewna w stu procentach. Ktoś
siedział na kanapie i wpatrywał się w drzwi prowadzące do holu.
Ginny
czuła, jak po jej plecach spływają zimne stróżki potu. W
ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku wyciągnęła z kieszeni
różdżkę i resztkami silnej woli wkroczyła do pokoju. Już
chciała rzucić zaklęcie rozbrajające na postać siedzącą na
kanapie, kiedy zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z Syriuszem
i Remusem.
-
Oszaleliście?! - krzyknęła. - Omal nie zeszłam na zawał. Nie
raczyliście się nawet odezwać?
Dopiero
po kilku sekundach zrozumiałą, że mężczyźni nawet na nią nie
patrzą. Twarze mieli napięte i wyraźnie zdenerwowane.
-
Stało się coś? - zapytała z bijącym sercem, choć tak naprawdę
nawet nie musiała tego robić. Dokładnie wiedziała gdzie leży
problem.
Ginny
opuściła nisko głowę. Poczuła, jak na jej policzkach pojawiają
się czerwone wypieki. Było jej wstyd. Czuła się podle i nie
wiedziała, jak powinna z tego wszystkiego wybrnąć.
Syriusz
wydawał się być spokojniejszy. Siedział wyprostowany z wysoko
uniesioną głową. W jego czarnych oczach nie dostrzegła niczego.
Natomiast Remus kręcił się niespokojnie. Wyglądał tak, jakby za
wszelką cenę chciał uniknąć jej wzroku.
-
Przepraszam – burknęła.
-
Jeszcze żadna kobieta mnie tak nie upokorzyła – stwierdził
Syriusz, a Ginny czuła, że zakręciło jej się w głowie.
-
Przepraszam – powtórzyła bezgłośnie.
Sekundy
ciągnęły się w nieskończoność, dziewczyna miała wrażenie, że
z każdą chwilą atmosfera staje się coraz gęściejsza. Z nerwów
zrobiło jej się niedobrze, a salon zawirował przed oczami. Ginny
była bliska zasłabnięcia, kiedy nagle sytuacja się zmieniła.
Syriusz
zaczął się śmiać, a Remus tylko delikatnie się uśmiechnął.
Po chwili Black wstał z kanapy i podszedł do niej. Gdyby nie
chwycił jej mocno za ramię, to pewnie by się przewróciła.
-
Żartowałem – powiedział szybko. - Jejku, po co się tak spinasz.
Jesteś cała mokra.
Syriusz
miał racje. Cała jej bluzka była przepocona. Gdyby ją zdjęła,
pewnie mogłaby wycisnąć litr wody. Mężczyzna bez słowa chwycił
ją pod ramię i posadził na kanapie.
-
Wystraszyłam się – jęknęła cicho, kiedy Remus podsunął jej
szklankę wody. - Myślałam, że was nie ma tylko ktoś inny...
-
Ktoś inny? - dopytywał się Lupin. - Kto?
-
Nie wiem...
Przez
chwilę siedzieli w milczeniu. W powietrzu słychać było tylko
tykanie dużego zegara i jej przyspieszony oddech.
-
Wiem, że nie zachowałam się najlepiej – oznajmiła po kilku
minutach. - Nawet nie wiem, jak to się stało, że zgodziłam się
iść na wesele z wami... Po prostu nie umiem wybrać, bo nie chcę
żadnego z was skrzywdzić.
-
Nie zamartwiaj się tym – poprosił Remus, a w jego głosie wyczuła
czułość, ale też smutek. - Pójdziemy w trójkę. Jak
przyjaciele.
Przyjaciele...
Chwyciła się tego słowa tak kurczowo, że rozbolały ją palce.
* *
*
Jaki
jest sens w chodzeniu na basen i pożeraniu ciastek garściami po
powrocie? Nie mam pojęcia. Ale skoro chodzę na basen rekreacyjnie,
aby poprawić kondycję, a nie schudnąć, to może jednak jakiś
sensik to ma.
Rozdział
sprawdzany tylko przeze mnie. Dziękuję za liczne opinie pod
ostatnim. Byłam zaskoczona, że tak ciepło przyjęliście mój
zwariowany pomysł. Dziękuję!
Pamiętacie
jak napisałam, że piszę jeden rozdział dziennie? Ostatnio
ograniczam się do trzech stron, ale to nic. Ważne, że w ogóle
otwieram Office'a.
Wybaczcie
mi zaległości. Nadrobię!
PS:
Ginny robi się coraz głupsza, ale szczyt jej możliwości dopiero
przed Wami.
Hej,
OdpowiedzUsuńJestem pierwsza! (Chyba)
Wczoraj późnym wieczorem zaczęłam czytać tego bloga, poszłam spać później niż zwykle, strasznie wciągnęła mnie ta opowieść. Z każdym kolejnym przeczytanym rozdziałem mówiłam sobie, jeszcze jeden i idę spać. W końcu zasnęłam, potem wstałam, niezbyt rano (ok.12) i prawie od razu znowu zaczęłam czytać.
To jest cudowne!
Pewnie słyszałaś już wiele takich opini na temat różnych Twoich blogów. Jestem tego pewna pewna pewna, ale i tak napiszę znowu: to jest cudowne!
Czytałam Ginevrę ale już po tym, jak ją zakończyłaś. W ogóle postanowiłam przeczytać więcej Twoich blogów.
A tak co do tego rozdziału.
Oczyeiście świetny.
Ja osobiście chcialabym, żeby Ginny powiedziała Lily choć część prawdy. Żeby nie tylko Dumbledore wiedział o wszystkim.
I byłam troszkę zdziwiona reakcją Syriusza i Remusa. Nie myślałam, że bedzie jakaś super gwałtowna, ale nie myslalam tez o takiej spokojnej. A okreslenie ich trójki pod koniec było... Bardzo... Milutkie? Nie wiem jak to określić
W każdym razie życzę (za)dużo weny i ogólnie wszystkiego naj <3
Krzywołapka
Wychodzą ze mnie ludzkie cechy - zaczynam współczuć Ginny. Naprawdę, traktowałam to jako świetny pomysł, że przeniosła się w czasie, uznałam, że musi mieć niezły ubaw. Źle, źle...
OdpowiedzUsuńAle będąc w takich czasach... kurde, ja bym się chyba rzuciła na Syriusza, taki słodziak <3
Te różnice między jedną przeszłością a drugą bardzo mnie ciekawią. Może jednak będzie inaczej? Nie zginie tyle osób, happy end!
I jak ja bym chciała mieć taką moc, żeby zmieniać ubrania wedle woli, raz przedłużyć, raz obciąć... Marzenia ;)
Co tam ciastka, super, że zaczęłaś chodzić na basen, żeby zadbać o kondycję! Sama bym chciała robić coś dla siebie, ale jestem potwornym leniem... Dlatego gratuluję Ci :D
Elizz
Przeczytałam i stwierdzam, że Ginny nie tyle co jest głupiutka, ale dziwna. Jak można zgodzić się iść na jakiekolwiek przyjęcie z dwoma facetami? Helloł :D I zamiast sama to odkręcić to... Ale dobrze, że tak jest. W końcu wszystkie te wydarzenie musiały odbić na niej jakieś piętno, dziwne jakby nie. Ale niech się ogranie!Tak opisałaś sytuację w salonie, że już Ci prawie uwierzyłam, że oni są na nią strasznie źli, ale to byłoby dziwne. W końcu prawie jej nie znają, a poza tym to Huncwoci jednak! ;D James to miał tyle zawodów miłosnych i wyzwisk od Lily i jakoś spływało to po nim jak po kacze ;)
OdpowiedzUsuńRozmowa z dziewczynami zaczynała być gorąca. Ginny to ma za długi jęzor, naprawdę. Jak dalej tak pójdzie to w końcu nie wymyśli kolejnego kłamstwa i polegnie. Z jednej strony chciałabym, żeby ktoś wiedział, co tak naprawdę się stało (ta podróż w czasie), ale z drugiej to by wprowadziło za duży zamęt (jeżeli ktoś w ogóle by jej uwierzył). Jenak fajnie by było gdyby pod koniec opowiadania (jak uda się jej wrócić) to przekaże prawdę o sobie (gdy przyszłość będzie uratowana lub jeszcze gorsza - to niech się lepiej nie przyznaje!).
To chyba marzenia każdej dziewczyny, by móc jednym machnięciem reki zmienić krój sukienki ;)
Czy "śmierć" Dracona była ci potrzebna do tego by popchnąć Ginny to działania? BY chciała naprawić błędy przyszłości (choć bardziej teraz myśli o sobie niż nawet o Harrym, co zaczyna mnie martwić).
Czekam na dalszy rozwój akcji! ;)
Czytając ten rozdział miałam ochotę wyć - Ginny, co ty najlepszego robisz? Teraz powoli wszystko zaczynam zrozumieć. Gdy czytałam retrospekcję i rozmowę Ginny z Syriuszem, że w młodości mieszkali z pewną kobietą, którą obydwaj kochali to chodziło o nią? Bo jeśli tak, to kurcze, wszystko zaczyna coraz bardziej co siebie pasować niczym elementy układanki. Swoją drogą wybór między Remusem i Syriuszem jest naprawdę trudny. Jeden lepszy od drugiego i obydwaj tak ciężko ciężko doświadczeni przez los.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lily. Ciepła, pełna życia i taka życzliwa, że aż jej współczuję. Na miejscu Ginny też bym się wahała, czy nie warto zacząć zmieniać historii. Mogłaby zapobiec tylu złym chwilom. Mogłaby sprawić, że bitwa o Hogwart nigdy by się nie wydarzyła, a Fred wciąż by żył. Ale to tylko gdybanie, bo w sumie zmiana przyszłości to jedna wielka niewiadoma. Może tam Voldemort by wygrał? Mimo wszystko jednak rozbroiłaś mnie tą przymiarką sukni ślubnej Lily. Żeby chcieć brać ślub w taki czymś... Dobrze, że Ginny tam była.
Sens w jedzeniu ciastek po powrocie z basenu jest oczywisty według mnie. Jesz na konto spalonych kalorii, czyli wychodzisz za zero i nie przytyjesz;D Ja sama ćwiczę od kilku miesięcy, a mimo to nie mogę zmusić się do rzucenia słodyczy.
PS Hm, chyba nie muszę dodawać, co sądzę o szablonie? Znowu szalejesz;)
Oh, Ginny... Na jej miejscu rzuciłabym to wszystko w cholerę i postarała się uratować Lily i Jamesa. A co do Jamesa to czekam niecierpliwie na jakiś rozdział z nim, bo to oczywiście moja ukochana postać. Ale wracając do Ginny. Przecież ona zaprzyjaźnia się z Lily, a nawet z Dorcas i Alicją, pomaga Evans z sukienką... I co? Ma zamiar pozwolić jej tak po prostu umrzeć? Wiem, że te całe zasady odnośnie zmieniania przeszłości są nieco... przytłaczające, ale jeju. To musi być dla niej straszne, obserwować tych ludzi, szczęśliwych, wypatrujących lepszego jutra i jednocześnie wiedzieć, że tego jutra nigdy nie dożyją. Ale z drugiej strony gdyby przeżyli Voldemort mógłby wygrać, bo Harry nigdy nie miałby powodu, żeby chcieć go zniszczyć... Ech, wszystko jest strasznie poplątane.
OdpowiedzUsuńA co do Syriusza i Remusa - kolejny twój zwariowany pomysł, który mi się podoba. Trochę współczuje Ginny (choć masz rację, czasem mam wrażenie, że całkiem odebrało jej rozum). Dwóch cudownych facetów, którym się podoba, a oni jakoś musi wybrać. Ech. Najlepiej, żeby nie wybierała żadnego, bo jestem pewna, że tak czy siak żałowałaby tego wyboru. Urok Huncwotów, nic dodać, nic ująć.
Plus sukienka Lily... BOŻE. Nie wiem, czemu Dorcas i Alicja tak się nią zachwycały, a moje pierwsze skojarzenie to suknia, w której biała ślub księżna Diana. NIE PYTAJ CZEMU. Ale naszła mnie taka refleksja... Wygląda na to, że Ginny po prostu miała znaleźć się w tej przeszłości, w życiu Huncwotów i Lily. No bo... Na zdjęciach z ich ślubu widziała, że Evans-Potter miała inną suknię, a kto, jeśli nie ona, miałby ją dla niej uszykować?
Ogólnie to jak zwykle bardzo mi się podobało, pochłonęłam rozdział w minutę. Czekam na więcej!
A te trzy strony to i tak nieźle, staram się też napisać tyle w ciągu jednego dnia. I powodzenia z basenem!
Nie uważam, żeby Ginny robiła się coraz głupsza. Może tylko ogłupiała przez tę całą sytuację. Ale trudno się dziwić. Stoi przed taką pokusą, a nikogo się nie może poradzić. Nawet sam Dumbledore nie potrafi jej pomóc. Na dodatek jeszcze wiadomość o śmierci Draco - skoro on umarł w przeszłości, coś się zmieniło, bo nie ma go w ich teraźniejszości. Nic więc dziwnego, że Ginny też chce to zrobić, pomóc samej sobie.
OdpowiedzUsuńRemus i Syriusz są strasznie zaskakujący. Czytając opowiadania o Huncwotach przyzwyczaiłam się do całkiem innego Blacka, a tu nagle takie zaskoczenie. Po cichu liczyłam na małą awanturę, ale nie ma po co dręczyć Ginny. Dobrze, że odzyskała wzrok. Opowiadanie pisane z jej punktu widzenia z pewnością będzie obfitsze w szczegóły, kiedy będzie widziała. Ciemność już mi się znudziła.
Jaki sens w chodzeniu na basen i jedzeniu ciastek? I to i to sprawia ci przyjemność, więc bardzo wiele w tym sensu. Ja w szatni na siłowni jadłam batony, jeszcze zanim się przebrałam po ćwiczeniach. Bardzo dobrze więc cię rozumiem.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości w pisaniu. Oby udało Ci się do października, bo później będziemy musieli długo czekać, aż będziesz miała czas wolny na napisanie kolejnego rozdziału.
Nie komentuję żadnych blogów (chyba, że są to negatywne komentarze...nie jestem hejterką!, żeby nie było niedomówień)jednak muszę wyrazić moją opinie na temat Twojego bloga i całej tej historii. Jestem na Ciebie okropnie zła i nie podoba mi się, że rozdziały są takie krótkie!! Dobrze, że dość często zostają dodane i zawsze na czas tak jak piszesz. To bardzo dużżżżyyy plus.
OdpowiedzUsuńCo do historii.... bardzo oryginalny pomysł. Wciągnęłam się w tę historię i mam nadzieję, że nie przyjdzie Ci do głowy porzucenie bloga, bo Cię znajdę i uduszę. Podoba mi się, że po między głównymi bohaterami nie ma przesłodzonej relacji. Nie jest to kolejny blog o miłości w świecie magii. Masz bardzo duży talent, którego nie powinnaś zmarnować. Kto wie, może kiedyś przeczytam twoją książkę? Byłoby świetnie. Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział. Niech wena Cię nigdy nie opuści :)
Coleen
Muszę przyznać, że jestem naprawdę zadowolona z tego rozdziału i Ty również być powinnaś. Podoba mi się takie przedstawienie panny Weasley. W sumie chyba od początku ona wydaje mi sie najlepsza w tej roli. Czyżby zaczynała coś czuć do Remusa i Syriusza? Scena w salonie wręcz mnie rozbroiła. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy wręcz płakac.To było fantasyczne. I to jak ona sobie radzi z całą sytuacją. Nie każdy by tak umiał, a ona jest w tym naprawdę dobra. I nie jest sama. Nawet jeśli do końca jej nie ufają to Zakon ją zaakceptował i przyjął do siebie. To według mnie jest najważniejsze. I w ogóle naprawdę bardzo podziwiam Ginny. Dla mnie mimo wszystko jest niezwykłą młodą osobą, która jest strasznie zagubiona. Jestem ciekawa, czy jej drogi i Malfoya w końcu się spotkają ze sobą.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
p.s.Zwiastun będzie gotowy obiecuje, tylko ostatnio nie miałam czasu.Mam nadzieję,że nie gniewasz się za te zwłokę.
To się Ginny wpakowała, że tak powiem. Zgodziła się iść i to Remusem i to Syriuszem na ślub Lily i Jamesa. Tak, czasami zdarza się powiedzieć coś, czego później można żałować (przykro mi to mówić, ale ja czasem także mam takie odchyłki). Miała jednak ciężki wybór, którego mogłaby wybrać, ale dobrze, że chłopcy nie pogniewali się na nią i pójdą w trójkę, jak przyjaciele.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Ginny powoli odzyskuje wzrok. I tak miło zrobiło się na sercu, gdy przeczytałam, jak Lily objęła Ginny. Nie dziwię się, że dziewczyna chciałaby zmienić bieg wydarzeń, żeby Harry poczuł matczyną miłość, jaką nie poznał w dzieciństwie.
Kiedy tak czytałam o Ginny jak rozmawiała z Remusem (i tak bez zastanowienia zgodziła się z nim iść na ten ślub), nie wiem czemu, ale przypomniały mi się momenty z alternatywnej Ginevry, jak to Remus był jej ukochanym ojcem. To takie miłe wspominki ^^
Jestem to ciekawa ciągu dalszego. Czy zdoła coś wskórać ze swojego planu, chcąc wyruszyć na swoją misję. To dość ryzykowna gra, bo nawet i gdyby udało jej się zdobyć Dziennik Toma Riddle'a, to nie będzie miała bladego pojęcia, jak go zniszczyć, bo zapewne Harry nie zdradził jej tego... a może zdradził? No nic, czeba czekać cierpliwie na nowy post.
Pozdrawiam serdecznie ;*
Już wczoraj miałam przeczytać i skomentować jak poprzedni rozdział, ale padłam jak mucha i nie chciało mi się ponownie podnieść xd
OdpowiedzUsuńPoprzedni rozdział należał do moich ulubionych, bo wreszcie pojawiło się coś o historii i życiu Dracona. Wiemy kim była Astoria. A teraz znowu pojawiła się Ginny i bardzo mnie dziwi to, co wyprawia.
Poważnie, każdy ma swoje problemy, a przez te swoje oczy narobiła zamieszania i przestała się interesować wszystkimi innymi, tylko nie sobą. Do tego za szybko mówi i nie myśli, więc mam wrażenie, że szybko wszyscy się dowiedzą skąd pochodzi. Będzie ubaw xd
Cały czas zastanawiam się, dlaczego Remus ani Syriusz w przyszłości niczego nie pamiętają, no, ale wiadomo. Odbiegasz tymi przenosinami w czasie od kanonu, więc to jeszcze jest do wyjaśnienia.
Czekam na więcej rozdziałów i mam nadzieję, że ten "szczyt głupoty" Ginny to tylko żart :)
Pozdrawiam.
Ten rozdział miał w sobie sporo humoru. Skupiłaś się w nim na takich mniej groźnych rzeczach jak ślub czy wybór partnera. Miło mi się to czytało, tak... lekko.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Ginnym to trochę racji masz, chwilami zachowuje się głupio i lekkomyślnie, a przecież jest już dorosła. Ta sytuacja z partnerem wyszła niezręcznie, ale bardzo mi się podobało, jak obróciłaś napięcie w żart. Nie spodziewałam się tego, bo myślałam, że obu mężczyznom na tym zależy. Cieszę się więc, że przynajmniej oni zachowali się dojrzale i na pierwszym miejscu postawili przyjaźń. Co zaś do Ginny - trochę boję się, co ona jeszcze wymyśli, ale cóż, lepiej, żeby była trochę głupia niż idealna. Wiadomo, że każdy czasem popełnia pomyłki, każdemu może się coś wymsknąć, więc z dziewczyną nie jest jeszcze tak źle ;)
Też się zastanawiam, czy uda jej się zmienić bieg wydarzeń. Na przykład scena z sukienką była ciekawa, dobrze, że Ginny zainterweniowała. I cieszę się, że Alicja nie do końca za nią przepada. Ta postać jest przez to mniej lubiana, ale przynajmniej podtrzymuje fakt, że nie wszyscy muszą kochać Ginny.
Pozdrawiam :)
Dopiero parę dni temu trafiłam na Twojego bloga, ale już udało mi się nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńBiję Ci pokłony za wspaniały i niepowtarzalny pomysł na opowiadanie.
Bardzo podoba mi się to, że Draco jest z kimś z miłości, a nie z ostateczności.
Cieszę się też, że Ginny i Harry nie są bajkowym małżeństwem, ale parą z problemami.
Wielbię Cię, że nie swatałaś Ginny i Draco.
Kocham Cię bo to w jaki sposób piszesz nie pozwala przestać czytać.
Czekam z niecierpliwością na kolejny, na pewno świetny rozdział :)
Pozdrawiam,
Pożoga
PS Uwielbiam postać Syriusza więc to, że umieściłaś go tu potęguję tylko moją miłość do Ciebie i Twojego opowiadania :)
PS2 Czy tylko mi zdaję się, że gdy (stary, nie młody) Syriusz opowiadał o dziewczynie której nie mógł określić jako swojej czy Remusa mówił o Ginny (choć nie musiał być tego świadomy)?
Hej :)
OdpowiedzUsuńPiszę do Ciebie w sprawie szablonu. Pobrałam szablon Twojego autorstwa, na zaczarowanych jest to numer 645. Chyba wygasła grafika :( Mój blog: these-matters.blogspot.com
Bardzo proszę o pomoc w tej sprawie :(
Pozdrawiam!
Już jest okej :)
Usuń