Cud zdarza się tylko
raz, a gdy się objawia, przemawia językiem tajemnic, które
ujawniwszy się, giną na zawsze.
(Carlos Ruiz Zafón)
Kiedy
Eileen zniknęła w kuchni, aby dokończyć obiad, Severus i Draco
zostali sami w pokoju. Malfoy starał się być spokojny i zachować
pozory opanowanego, pewnego siebie człowieka. Ku jego zaskoczeniu
nie można było powiedzieć tego samego o młodym Mistrzu Eliksirów.
Chłopak nerwowo chodził w kółko po pomieszczeniu i wyginał
długie, blada palce.
-
Przysłał cię Czarny Pan? - zapytał w końcu ledwo dosłyszalnym
szeptem.
-
Tak – odpowiedział Draco, podejmując swoją grę.
-
Nigdy nie widziałem cię w szeregach śmierciożerców.
-
Jeśli jesteś aż takim niedowiarkiem, to mogę pokazać ci Mroczny
Znak – burknął Malfoy, chwytając się za lewy rękaw szaty.
-
Stój. Nie chcę, aby matka to widziała.
-
Rozumiem...
Zapadło
milczenie, przerywane tylko głośnym tykaniem ogromnego zegara,
wiszącego na frontowej ścianie. Tyk, tyk, tyk... równomierny,
hipnotyzujący dźwięk. Draco wiedział, jak Severus bije się z
myślami. Na jego bladej twarzy malowało się niezdecydowanie.
- W
takim razie, po co tutaj przyszedłeś? - podjął temat Severus, ale
w wyrazie jego twarzy coś się zmieniło. Malfoy poczuł się
zaniepokojony.
- Bo
Czarny Pan chce, abyś mi pomógł.
Chłopak
zaśmiał się cicho, kiedy usłyszał tę odpowiedź. Trochę to
trwało, zanim doszedł do siebie i spojrzał prosto w oczy Draco.
-
Żarty sobie ze mnie robisz? - zapytał, a Malfoy poczuł, że włosy
stają mu na głowie dęba. Gdyby mógł, to pogratulowałby sobie
tak idiotycznego zachowania. - Nie wierzę, aby Czarny Pan mógł
zniżyć się do takiego poziomu. Skoro potrzebujesz pomocy, to
prawdopodobnie jesteś bezużyteczny. Zaczynam wątpić, czy na pewno
jesteś śmierciożercą...
- No
wiesz!
Malfoy
drżącą dłonią chwycił lewy rękaw szaty, już chciał go
podwinąć, kiedy w drzwiach od kuchni pojawiła się Eileen.
Mężczyzna zamarł w bezruchu.
-
Może zje pan z nami obiad, panie Marshall? - zapytała, wycierając
ręce w fartuch przewiązany w pasie. - Może nie mam uczty, ale
ciągle jest mi bardzo przykro za zachowanie męża. On naprawdę
jest inny na co dzień.
Draco
miał już dość jej ciągłego tłumaczenia się. Pomyślał, że
kobieta chce go oszukać tak samo, jak on oszukuje Severusa.
Niestety, o ironio, żadnemu z nich to nie wychodziło. Malfoy
wiedział, że powinien odmówić, jednak głośne burczenie w
brzuchu zaczęło go zdradzać. Miał nadzieję, że jego były
przyszły nauczyciel nie powie nic głupiego w obecności matki.
Jednak
Snape nie był jedynym powodem wahań. Draco nie pamiętał czy
kiedykolwiek jadł coś, co nie było przygotowane przez skrzata
domowego...
-
Nie chcę robić kłopotu – rzekł, unosząc delikatnie kącik
warg.
- To
żaden kłopot. Zaraz podam do stołu.
Kobieta
uśmiechnęła się i z powrotem zniknęła w kuchni. Przez chwilę
dało się słyszeć dźwięki jej krzątaniny, brzdęk sztućców i
talerzy. Malfoy przełknął ślinę.
- No
tak. - Usłyszał przepełniony jadem głos Severusa. - Śmierciożercy
zazwyczaj nie chcą robić kłopotu, pozwalają się uderzyć
mugolowi i zachowują te wielkie dozy kultury, aby zachować pozory.
Oczywiście...
Draco
odchrząknął. Nie spieszyło mu się, aby powiedzieć cokolwiek.
Bardziej zależało mu na tym, aby słuchać. Nigdy, nawet w
najdziwniejszych i najbardziej szalonych snach nie pomyślałby, że
ojciec Snape'a mógł być mugolem. To było nie do pomyślenia, że
czarodziej półkrwi znajdował się w szeregach Czarnego Pana.
- Co
się tak na mnie gapisz? - zapytał po chwili Severus, nadal
napinając mięśnie twarzy.
-
Chodzi o to, że...
-
Severusie! - rozległo się wołanie z kuchni. - Przyprowadź swojego
gościa, wszystko już jest ciepłe.
-
Już idziemy! - krzyknął. - A z tobą pogadam później – dodał
półgębkiem, kierując się w stronę kuchni. Draco również
podniósł się z kanapy i poszedł w jego ślady. Wykalkulował w
głowie, że ma około trzydziestu minut na wymyślenie czegoś
sensownego.
Malfoy
dawno nie był tak głodny. Zjadł całą uszykowaną porcję,
starając się zachować przy tym resztki godności i kultury. Pomału
kroił kotleta i wkładał go do ust, zastanawiając się, jak to
możliwe, że człowiek jest w stanie przyrządzić coś, co smakuje
podobnie do dzieła domowego skrzata. Podobnie, choć wcale nie
lepiej. Zaschło mu w ustach na myśl, że teraz będzie musiał
żywić się głównie takimi posiłkami.
Jednym
haustem wypił całą szklankę wody mineralnej.
W
trakcie posiłku mało rozmawiał z gospodarzami. Eileen chciała
wydobyć z niego jakiekolwiek informacje na temat ich rzekomej
wspólnej pracy, jednak zanim Draco zdążył coś powiedzieć, Snape
zbywał ją jakimiś półsłówkami.
Kiedy
Malfoy spostrzegł, że na jego talerzu pozostały już tylko dwa
kawałki ziemniaków, zaczął przeżuwać jeszcze dokładniej.
Severus już czekał, wbijając swoje ciemne oczy prosto w jego
twarz. Mężczyzna mógł odwlekać zapowiedzianą rozmowę, ale
wcześniej czy później musiało do niej dojść.
W
końcu otarł usta serwetką i odłożył sztućce tak, aby dać
gospodyni do zrozumienia, że bardzo mu smakowało.
-
Mamo, chcemy porozmawiać w spokoju – rzekł Severus, wstając z
krzesła i odkładając talerze do zlewu. - Pójdziemy się
przejść...
-
Dobrze – odpowiedziała kobieta, a w jej głosie dało się wyczuć
ulgę. - Tylko nie wracaj za późno.
-
Spokojnie, będę zanim się ściemni.
Według
Malfoya nie zabrzmiało to zbyt przekonująco. Grzecznie podziękował
za posiłek, pożegnał się z Eileen, po czym odwrócił się na
pięcie i razem z Severusem wyszedł z posiadłości.
Niebo
było zachmurzone, ale na szczęście nie padało. Jego ubranie co
prawda zdążyło już wyschnąć, ale nie uśmiechało mu się znów
moknąć. W całkowitym milczeniu brnęli przez brudne chodniki
Spinner's End. Przez głowę Draco całkiem niespodziewanie przeszła
myśl, że mieszkanie tutaj musi być największą udręką świata.
Z trudem złapał równowagę, kiedy potknął się o rozrzucone na
podjeździe przy jednym z domów butelki po tanim winie.
Malfoy
sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Kiedy wpatrywał
się w szczupłe plecy Snape'a czuł, że ten mężczyzna na pewno
mógłby mu pomóc, gdyby miał kilka lat więcej. Ale czy powinien
zaufać dziewiętnastoletniemu chłopakowi, który prawdopodobnie
prowadził go do lasu, aby tam torturować go, by wyciągnąć jak
najwięcej informacji? Pewnie nie...
To
wszystko było takie zakręcone.
Kiedy
znów znaleźli się na skarpie i pokonali metalowy płotek,
prowadzący nad rzekę, pierwszy raz od dłuższego czasu, Malfoy
pomyślał o Ginny. Nie powinni się rozdzielać. Teraz to wiedział.
Czuł, że jej będzie łatwiej. Na pewno zna jakieś sekrety Zakonu
Feniksa, które pozwolą jej zdobyć ich zaufanie, na pewno szybko
się otrząśnie i zacznie działać.
Jednak
jego myśli podsunęły mu dość niepokojącą wizję. Co jeśli nie
zdążyła się podnieść, a śmierciożercy ją zauważyli? Nie.
Nawet jakby? Po co miałaby im być?
-
Stój. - Wyrwał go z zamyślenia stanowczy głos Severusa.
Tak
jak się spodziewał. Wrócił do miejsca, w którym pojawił się po
teleportacji. Zawiał ostry wiatr, a drzewa zaszumiały złowrogo.
Snape wyciągnął różdżkę i mierzył nią w Draco.
-
Teraz pokaż mi Mroczny Znak – powiedział głosem niewnoszącym
sprzeciwu.
Malfoy
może i by się zawahał, może zareagowałby na to jakoś inaczej
niż tylko posłusznym podwijaniem rękawa u szaty... tylko że cały
czas czuł się uczniem. Nie odczuwał tego, że jest o blisko cztery
lata starszy. To nie miało żadnego znaczenia.
Severus
dość długo wpatrywał się w znamię wypalone na skórze, jednak
nie wydawał się być zbytnio zaskoczony. Po chwili podniósł głowę
i spojrzał mu prosto w oczy.
-
Czarny Pan z chęcią się tobą zajmie – rzekł młody Mistrz
Eliksirów.
-
Co? Przecież mówię ci, że...
Ale
Draco nie było dane zakończyć. Snape machnął różdżką, a snop
czerwonych iskier uderzył go w pierś. Upadł na ziemię w bezruchu.
Pochłonęła go ciemność.
* *
*
Ginny
była tak zmęczona, że zasnęła od razu, jak tylko się położyła
i szczelnie okryła kocem. Było jej ciepło i błogo. Nie śniła o
niczym, przez co wydawało jej się, że spała zaledwie kilka chwil.
Nie przesadzały jej sprężyny kanapy boleśnie wybijające się
między żebra. Była w domu i to było dla niej najważniejsze.
Snu jednak nie miała aż tak bardzo
kamiennego. Wojna sprawiła, że stała się bardziej ostrożna i
budził ją nawet drobny hałas. Gwałtownie otworzyła oczy, kiedy
usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Przez chwilę wydawało jej
się, że odkąd zasnęła, nie minęło nawet kilka sekund. Ginny
musiała się dłużej zastanowić, aby przypomnieć sobie, gdzie się
znajduje.
Norę spowijał półmrok. Widziała
tylko zarys nadal śpiącego w fotelu Fabiana. Spodziewała się, że
nastał wczesny ranek, gdyż z podwórza dało się słyszeć cichy
śpiew ptaków.
Gdzieś, kilka metrów od niej coś się
poruszyło. Zmrużyła oczy, dostrzegając swojego ojca, który
ściągał szatę i powiesił ją na wieszaku. Dziewczyna przełknęła
głośno ślinę, przykrywając się szczelniej kocem. Zaczęła
błagać w duchu, aby Artur jej nie zauważył. Nie mógł być aż
tak głupi, aby nie pamiętać jej z ministerstwa.
Mężczyzna wydawał się być mocno
zmęczony, nie rozglądając się po izbie skierował swoje kroki w
kierunku schodów. Ginny już chciała odetchnąć z ulgą, mając
nadzieję, że jak najmocniej uda jej się odwlec to spotkanie, kiedy
nagle Fabian poruszył się w swoim fotelu.
Dziewczyna widziała, jak otwiera oczy i
zaczyna się nerwowo rozglądać. Kiedy spojrzał na męża siostry,
jego twarz złagodniała. Artur najwyraźniej też go dostrzegł.
Przez chwilę wydawał się być lekko zaskoczony.
- Fabian? - zapytał. - A ty co tu
robisz?
- Jakby to powiedzieć... pilnuję twojej
żony i dzieci – stwierdził, a Ginny była pewna, że w tym
momencie wskazał na nią.
Zacisnęła mocniej powieki, jakby
myślała, że to sprawi, że stanie się niewidzialna. Przez chwilę,
która zdawała się trwać wieczność, usłyszała ciężkie kroki
ojca. Mężczyzna zatrzymał się przy niej. Czuła na sobie jego
wzrok, a potem omal nie podskoczyła, kiedy z jego piersi wyrwało
się głośne krzyknięcie.
Ginny szybko otworzyła oczy i omal nie
nie pisnęła, widząc zmęczoną twarz ojca, celującego w nią
różdżką. Przełknęła głośno ślinę, bojąc się poruszyć.
- Artur, spokojnie – odezwał się
Fabian. - Molly przyprowadziła ją z Pokątnej, były jakieś
zamieszki czy coś, ona jej pomogła...
- Pomogła? - mężczyzna był wyraźnie
zdenerwowany. - To ona uruchomiła alarm w ministerstwie! Zaatakowała
aurora i uciekła, a wcześniej...
- Co tutaj się dzieje? - Usłyszeli głos
Molly owiniętej w ciepły szlafrok. Kobieta, nadal mocno zaspana,
zeszła po drewnianych schodach z groźną miną. - Obudzicie dzieci!
Arturze, co ty wyprawiasz?
- Ja? Molly, wpuściłaś pod nasz dach
śmierciożercę!
Gdzieś do góry rozległ się płacz,
jednak nikt nie kwapił się, aby iść to sprawdzić. Cała trójka
stała wpatrzona w Ginny. Dziewczyna miała wrażenie, że serce
wyskoczy jej z piersi. Gdyby mogła się poruszyć, to uszczypnęłaby
się w ramię, aby sprawdzić, czy to aby nie sen. Jak mogła być
taka naiwna? Przecież to było oczywiste, że Artur ją rozpozna.
Przecież go popchnęła, przecież stała nad nim przez chwilę i
zastanawiała się, czy powinna mu pomóc.
- Nie jestem śmierciożercą –
odezwała się w końcu drżącym głosem. - Fabian może to
potwierdzić.
- Mogę potwierdzić tylko tyle, że nie
masz na ramieniu Mrocznego Znaku – odpowiedział szybko mężczyzna.
- Arturze, co się stało w ministerstwie?
- Nie wiem do końca. Z tego, co mówili,
to ona była tam ze swoim bratem. Mieli jakąś sprawę w
departamencie magicznych gier i sportów. Zachowywała się tak
dziwnie, że wezwano aurora, aby ich sprawdził. Młody Kingsley
twierdzi, że widział, jak chłopak chowa Mroczny Znak. Zapytał ich
o nazwisko. Przedstawili się jako rodzeństwo Marshall. Odmówili
współpracy, a potem ona go zaatakowała. Uciekli. Od razu było
widać, że znają dokładnie ministerstwo.
- Twój bart jest śmierciożercą? -
zapytała Molly, spoglądając na Ginny. - Powiedz nam.
Dziewczyna zacisnęła usta. Nie mogła
wsypać Draco. Po prostu czuła, że nie może tego zrobić. Musi
wymyślić coś innego, musi opracować jakiś plan.
- Po co miałby podwijać rękaw, będąc
w ministerstwie? - odpowiedziała w końcu pytaniem na pytanie. - To
przecież bez sensu...
- To może powiesz nam – kontynuował
Artur, cały czas nie spuszczając różdżki. - Dlaczego chciałaś
przenieś się do innej lokalnej drużyny quidditcha, skoro rozgrywki
zostały zawieszone? Albo z jakiego powodu wpisałaś zupełnie
innego kapitana Harpii? A może wytłumaczysz nam złą datę? I moje
ostatnie pytanie: dlaczego wpisałaś na dokumencie, że nazywasz się
Ginevra Molly Weasley?
Molly jęknęła, oczy Fabiana zrobiły
się dwa razy większe, a Ginny miała ochotę płakać. Jak mogła
zapomnieć, że zostawił na biurku ministra tamten dokument? Jak
mogła być aż tak głupia, że z gabinetu wyszła tylko z numerem
Proroka Codziennego? Zaczęła się zastanawiać, co jeszcze
ciekawego rozsypał Draco na posadzce.
- To nie tak... - szepnęła niepewnie. -
Ja... nie potrafię tego wytłumaczyć.
- Arturze, jesteś pewny? - zapytał
Fabian, nie potrafiąc dać wiary w jego słowa. - Może ona ma coś
z głową?
- Jej brat sugerował to samo młodemu
Kingsleyowi.
- Nie jestem chora psychicznie –
jęknęła, a jej głos zabrzmiał dziwnie obco. Najchętniej
zasłoniłaby twarz dłońmi, ale bała się, że jak się poruszy,
to Artur straci panowanie nad sobą i uderzy w nią jakimś
zaklęciem.
Zapadło milczenie, przerywane jej
głośnym szlochem i płaczem któregoś z bliźniaków na górze.
Ginny sama nie wiedziała, kiedy się tak rozkleiła. Dawno nie czuła
takiej pustki i bezradności. Zaczął ogarniać ją strach, dziwny,
niewytłumaczalny, paraliżujący strach. Co się za chwilę z nią
stanie?
- Musimy zawiadomić aurorów i
ministerstwo – odezwała się Molly, jednak jej głos był
zdecydowany. Nie wyczuła w nim nawet grama empatii. - Niech oni
decydują, co z nią robić. My nie możemy narażać zdrowia dzieci.
Artur przytaknął jej bez słowa, a
Fabian wyjął różdżkę. Już chciał wysłać wiadomość w
postaci patronusa, kiedy Ginny uznała, że nie może dłużej
czekać. Miała jeszcze jedną kartę. Ostatnią. Jeśli to nie
zadziała, to będzie dla niej koniec.
- Stój! - krzyknęła. - Ja mam znak.
Mam wasz znak na plecach.
Jej rodzice spojrzeli po sobie, nie do
końca wiedząc o czym mówi, ale Fabian zrozumiał od razu.
Zmarszczył czoło i spojrzał jej prosto w oczy. Nie cofnął jednak
zaklęcia. Wysłał wiadomość, jednak do kogoś innego, niż na
początku zamierzał.
- Fabian, o czym ona mówi? - zapytała
Molly niepewnie.
- Zaraz się dowiesz, jednak ciężko mi
uwierzyć, że to prawda.
Mężczyzna chciał powiedzieć coś
jeszcze, jednak wtem usłyszeli cichy tupot stóp na schodach. W
izbie pojawił się Charlie z zaspaną miną. Ziewnął przeciągle i
przyjrzał się dokładnie wszystkim zgromadzonym.
- Mamo – jęknął. - Fred cały czas
płacze...
- Kochanie, idź do góry, uspokójcie go
jakoś z Billem, dobrze? - poprosiła kobieta drżącym głosem. - Za
kilka minut do was przyjdę.
- Stało się coś? - dopytywał się
maluch, wybijając wzrok w wystraszoną twarz Ginny.
- Nie, wszystko w porządku. Idź do
góry.
Charlie był niezdecydowany. Spojrzał na
ojca, jednak ten trzymał stronę Molly i pokiwał tylko głową.
Chłopiec nie zamierzał się sprzeczać z rodzicami. Był ciekawy, o
co mogło chodzić, ale uznał, że lepiej będzie wrócić na górę
i z wysokości pierwszego piętra przysłuchać się reszcie rozmowy.
Maluch odwrócił się na pięcie i
wspiął się po schodach. Po kilku minutach płacz dochodzący z
pokoju bliźniaków ucichł, a pani Weasley odetchnęła głęboko.
W tamtej chwili Ginny przeżywała
piekło. Trzęsła się niesamowicie. Zimne strużki potu spływały
po jej bladym czole, niektóre z rudych pukli przykleiły się do
zaczerwienionych policzków. Starała się nie ruszać, nie chcąc
dawać Fabianowi kolejnych pretekstów do podejrzeń.
Dopadały ją na zmianę fale zimna i
gorąca. Serce jak szalone waliło w piersi, a w gardle powstała
niewygodna gula. Czuła, że z nerwów robi jej się ciemno przed
oczami, że całe pomieszczenie zaczyna wirować. Nie mogła pozbyć
się mylnego wrażenia, że gorzej być nie może. Wstrzymała
oddech, marząc o tym, aby się udusić i nie musieć dłużej znosić
tej katorgi.
Jaką miała pewność, że to wszystko
nadal trwało? Mroczny Znak nie zniknął, ale czy jej znamię
również pozostało nietknięte?
- Ta dziewczyna za chwilę zawału
dostanie... - szepnęła Molly, a w jej głosie dało się wyczuć
troskę. - Fabian, na brodę Merlina, przestań w nią mierzyć!
Przecież i tak zabrałeś jej różdżkę.
Mężczyzna już chciał posłuchać
siostry, kiedy nagle drzwi od Nory się otworzyły, a razem z bladym
blaskiem poranka do izby wszedł niewysoki mężczyzna, utykający na
lewą nogę.
* * *
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia
Dziecka :) Wam, jak i również po części sobie, życzę spełnienia
wszystkich marzeń i samych kolorowych dni.
Mam wrażenie, że ten szablon wisi i
wisi... i nie wiem co z nim zrobić, bo nie przygotowałam nic
nowego. Jakoś ostatnio brakuje mi pomysłów na grafikę.
Rekrutuje ktoś w tym roku na Uniwersytet
Wrocławski i wie, jak tam się logować? Bo albo ja jestem głupia,
albo jeszcze nie otworzyli rekrutacji...
Elizz (która już nie jest Elizz, ale dla mnie zostanie Elizz) musisz podać mi maila i tak pogadamy, bo w komentarzach to nie... jakoś nie chcę, aby wszyscy mogli to poczytać.
----------------------------------------------------------
Yes ^^ Pierwsza <3
OdpowiedzUsuńSerio? Fabian aż tak przestraszył się Ginny, że zawiadomił Moody'ego? (lekko utykająca noga mówi sama za siebie). Kurczę, nie chciałabym być na miejscu Ginny, mimo iż Alastor w czasach wojny zdecydowanie nie wyglądał aż tak fatalnie jak w 4 części HP.
O co chodziło z tym znakiem? Czyżby byłoby to znamię dotyczące Zakonu? W sumie w książce o niczym takim wspomniane nie było, ale sam Harry nigdy nie do niego nie należał, więc... przynajmniej Ginny będzie miała coś na swoje usprawiedliwienie, jeśli rodzina jej uwierzy.
Od poprzedniego rozdziału bałam się reakcji Artura na widok córki, w końcu Pan Weasley w stosunku do swoich wrogów nigdy nie był tak wyrozumiały jak jego żona i bardziej podejrzliwy.
Przez chwilę wydawało mi się nawet, że to całe zamieszanie ze Zmieniaczem Czasu jest winien Voldemort, że to on wysłał tego całego Klauna w przyszłość i w ogóle... może Ginny i Draco będą mogli zmienić bieg wydarzeń? Oby na lepsze...
Jak ty to robisz? Twoje rozdziały są takie krótkie, ale mają w sobie tyle akcji i emocji... a dialogi zdecydowanie są twoją mocną stroną, wydaje mi się, że dzięki nim idealnie odzwierciedlasz charakter danej postaci, bez wciskania opisów gdzie popadnie.
Pozdrawiam;*
PS: Nie zmieniaj szablonu, uwielbiam się bawić kartami w drugiej kolumnie ^^
aaaaaaaaaaa <3 Cintia wróciła ^^ <3 <3 <3 Uwielbiam Dicker w twoim wydaniu ^^ I jeszcze ta piosenka <3 Jeśli o mnie chodzi, to "Girl on Fire" idealnie pasuje do Ginny;*
Usuńno tak, ale na poprzednim szablonie też była Cintia :P
UsuńWiem, tylko zapomniałam się nią zachwycić :) Ale to zdjęcie jest po prostu mega <3
Usuńchyba że :D i masz rację, zdjęcie jest świetne. a jeszcze lepsza jest torebka, którą reklamuje ^^
Usuńnie wiem czemu, ale jakoś wolę sceny Ginny niż Draco. mam wrażenie, że więcej się w nich dzieje i są ciekawsze.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co wymyślił Snape i co stanie się z Malfoyem. Mam wrażenie, że Severus nie da sobie wkasze dmuchać i pomimo młodego wieku nie jest głupi. Czuję, że zaciągnie go do Voldemorta. OJ tak...
a Ginny, cóż. Jakoś nie pomyślałam, ze Artur będzie ją kojarzyć choć może faktycznie ma dość charakterystyczny wygląd.
Ciekawi mnie ten znak, o którym wspomniała. W powieści niczego takiego nie było, ale w kilku ff spotkałam się z tym, że Zakon też się tatuował.
Pozdrawiam i czekam na więcej.
ja też wolę pisać o Ginny i trochę mi żal, że to widać :P
Usuńaby nie zdradzić tego, co będzie dalej, napiszę tylko, że Malfoy trafi gorzej od Ginny choć i u niej nie będzie wesoło.
Ginny jest podobna do Artura więc ciężko byłoby jej nie pamiętać :)
Mi też się wydaje, że znaki są dość popularne, ale o tym w dwóch kolejnych postach.
Dziękuję i również najlepszego! ;)
OdpowiedzUsuńPrzestałam być Elizz, bo od jakiegoś czasu mam problemy z gmailem i nie idzie się zalogować. Także jak chciałam skomentować rozdział u Ciebie, to musiałam coś wykombinować, no i wybrałam openid, ale „Elizz” było już zajęte (bo jakżeby inaczej...), ale uznałam, że Velisse brzmi podobnie ;).
Biedny Draco. Nie, co ja mówię, dobrze mu tak. Nigdy go nie lubiłam, może jak będą go torturować, to coś się zmieni z mojej strony. Póki co polubiłam Eileen i zaczęłam jej też współczuć, nie ma to jak trafić na mugola. Oby ze mną było inaczej ;)
Bardzo miło mi się czyta o Ginny (nic nowego, wiem), po prostu klimacik jest godny uwagi, o tak. Hmm, to zjawi się Moody, poda jej veritaserum i dowiedzą się prawdy. Ale czy to nie byłoby za proste? Choć i tak już jest skomplikowane. Całe szczęście, że to Ty jesteś autorką ;)
Aha, mail – wera.l@onet.pl
To już wiem, gdzie się odniesiesz do mojego eseju spod piątego rozdziału ;)
w sumie tak, ale jak widzę na mailu że dostałam komentarz od Velisse to zanim mój mózg zaskoczy, że to ty, to zdążę zjeść całą miskę płatków kukurydzianych. ale nie martw się, to ze mną jest coś nie tak :P
Usuńja też nigdy nie lubiłam Draco :D nie wiem czemu o nim piszę, ale mniejsza o to... zasada numer jeden w opowiadaniach potterowskich: każdy mugol jest zły i zapominamy że sami jesteśmy mugolami. I ♥ it.
a skąd Moody weźmie veritaserum? To znaczy wydaje mi się, że to nie jest takie oczywiste, że każdy czarodziej ma coś takiego... owszem może zabrać z ministerstwa i bla bla bla ale masz rację to by było za proste :)
Narobiłam sobie drobnych zaległości, ale już je nadrobiłam. Bardzo mi się podoba ten rozdział. Czytanie o młodym Snapie i jego relacjach z rodziną jest bardzo interesujące. Jestem teraz taka ciekawa, co się stanie z Draco. Na pewno trafi do Voldemorta, ale jak to będzie wyglądało i jakim cudem mu się z tego wytłumaczy? Na razie bardziej interesują mnie losy Draco, chociaż kwestia tego znaku Ginny również intryguje... I co im powie? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ^^
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podobało. zawsze lubiłam wplatać wątki Severusa do moich opowiadań i tak już zostało. Zawsze jakoś go przemycam :)
UsuńMuszę Cię jednak zmartwić bo kolejny rozdział w całości jest o Ginny ^^
A to się wkopali.. Draco i Ginny. W sumie to Severus zawsze był podejrzliwy i nie dziwię się, że tak prześwietlił Dracona. Przechytrzył go i teraz czekać będzie go spotkanie z Czarnym Panem.
OdpowiedzUsuńI ta sytuacja w Norze. No, musiało do tego dojść, że Artur ją rozpozna. Ginny naprawdę się wpakowała i zastanawiam się, jaki to znak ma na plecach... za bardzo nie rozumiem.
A ten tajemniczy gość na końcu... czy to może być Szalonooki Moody?
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy:)
Pozdrawiam:*
jakoś nie wyobrażam sobie, aby Severus podał łapkę Malfoyowi i ukrywał go u siebie w domu. miałam taki plan pierwotny, ale potem uznałam, że to bez sensu.
UsuńO znaku będą kolejne dwie notki. to dość proste, więc bez problemu zrozumiesz o co chodzi ^^
Moody nie był zbyt tajemniczy. tak to, był on :)
Aj dziękuje za rozdział z okazji dnia dziecka.
OdpowiedzUsuńMimo mojego zaawansowanego wieku czuje się jak takie duże dziecko he he i jakoś mi to nie przeszkadza.
Rozdział jest genialny.
Jakoś nie przepadam za Fabianem wydaje się być za bardzo dociekliwy chociaż z drugiej strony go rozumiem.
W końcu są takie czasy gdy każdy powinien uważać na siebie i nie wiadomo co się stanie.
Szkoda mi jest Ginny... i co zrobiłaś z Draco Malfoyem na końcu?
Aż umieram z ciekawości jaki będzie finał następnego rozdziału.
I rety rety...
jak zobaczyłam nowy szablon zapiałam z zachwytu.
No po prostu jest cudowny.
Najładniejszy ze wszystkich do tej pory.
aż jestem ciekawa kiedy końcu do mnie zajrzysz;)
pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
oj tak, bez przesady, ja też młoda nie jestem :)
UsuńJa lubię pisać o Fabianie, choć aktualnie jestem w 12 rozdziale i trochę go mniej, ale to nic.
I dzięki za miłe słowa o szablonie. Wróciłam do brązów, bo jakoś najbardziej mi pasują do Ginny ^^
Szczerze Ci powiem że masz racje.
UsuńJakby sie spojrzeć po kolorach i osobowości to brąz najlepszy jest u Ginny!
Nie dziwię się Fabian to ciekawa postać i trochę taka tajemnicza.
Jestem zaintrygowana jak rozwiniesz jego wątek!
Mi tam się podoba szablon, i to bardzo. Jakoś tak... Tamten miał swój klimat, taki jakby nieco mroczny, ale... Rany, ten też jest śliczny.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to genialny, jak wszystkie poprzednie.
Wchodzę na bloga, zaczynam czytać, i czytam, i czytam... A tu już komentarze!
Podobały mi się obie "części" rozdziału. Ciekawa jestem co się stanie z Draco, i to ogromnie, ale sytuacja Ginny również nie jest za różowa. Pomimo tego, że Malfoy jest, zdaje się, w dużych tarapatach, bardziej przywiązałam się do rudzielca - może dlatego, że już od początku serii pani Rowling ją polubiłam? Szczerze powiedziawszy, Draco jest mi odrobinkę obojętny choć ty sprawiasz, że interesuję się nim coraz bardziej.
Ogółem: fantastycznie. Pozostaje mi tylko wyczekiwać następnego rozdziału! ;)
Pozdrawiam cieplutko (bo pogoda nie za ładna, przynajmniej u mnie) i życzę ogromnej weny i dużej ilości czasu! ;P
Mroczny? Mówisz o tym jasnym szablonie? Mi bardziej pasowało magiczny niż mroczny ^^
UsuńTen post wyszedł jakiś krótki. w ogóle ostatnio piszę jakoś krótko i jestem zła na siebie.
Mi też lepiej pisze się o Ginny, ale w drugiej części opowiadani postaram się, aby było więcej Draco.
A u mnie akurat wyszło słonko, oby nie chowało sie zbyt szybko
Witam ;) Tym razem od razu do treści, bo nadrobiłam. A przyznam, że jak weszłam tu pierwszy raz i przeczytałam, że będzie cofka w czasie, to byłam sceptycznie nastawiona. Wiesz, myślałam, że cofniesz Ginny i Draco tylko parę lat wstecz i oboje wyruszą na jakąś krucjatę, aby ratować tych, na których im zależało, a których w jakiś tam sposób stracili w drugiej wojnie, przy okazji posypie się logicznie i takie tam. Nie doceniłam Cię, przyznaję się.
OdpowiedzUsuńDraco bardzo mi żal. Jeszcze raz przechodzić ten koszmar z Voldemortem? Masakra. Na początku zdziwiłam sie, że nie wybrał się do swojego domu, do matki, ale potem pomyślałam, że pewnie nie chce widzieć ojca, zresztą... trochę to pokręcone.
Jeśli chodzi o Ginny - nie mogę pozbyć się wrażenia, że na nowo przechodzi przez alternatywę xDD
A klauny nigdy nie wydawały mi się śmieszne. Poza tym przyznam, że sposób w jaki się przenieśli bardzo przypadł mi do gustu. Masz rację, zegry, klepsydry trochę przereklamowane, a zmieniaczem czasu musieliby to zrobić świadomie. Wytłumaczysz kiedyś co to konkretnei było? Intrygujący przedmiot.
"chciałaś przenieś się" - przenieść;
pozdrawiam ;)
Nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam tę notkę. Tak niesamowicie szybko mi poszła, że aż się zdziwiłam, dostrzegając koniec. ;) Jest rewelacyjnie - zresztą jak zawsze.
OdpowiedzUsuńNa dzień dzisiejszy bardziej interesuje mnie kwestia Ginny. Więc to od niej zacznę komentarz. Hm, o jaki znak mogło jej chodzić? Jakieś znamię? Ale trochę dziwne jest w takim razie to, że Molly nie ma zielonego pojęcia o co chodzi. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale wyjaśnisz co nieco, bo strasznie mnie to zaciekawiło. ^^ Druga sprawa... Rany, że też Artur musiał ją poznać... Zupełnie o nim zapomniałam. xd Nawet do głowy mi nie przyszło, że przecież on ją widział i zapamiętał i bez trudu będzie mógł wszystko to powiązać. Nie dziwię mu się, że tak ostro zareagował, miał ku temu powody. Ale tak strasznie żal mi biednej Ginny. Tym bardziej po ostatnim fragmencie miałam ochotę się rozpłakać.
Co do Malfoy'a... Teraz pewnie trafi przed oblicze Voldemorta. Będzie musiał się tłumaczyć? Pewnie tak. Ciekawe jak wyjdzie z całej tej szopki. ^^ Jest w gorszej sytuacji niż Ginny.
Wspominałaś kiedyś, że w którymś tam rozdziale pojawią się Remus i Syriusz. <3 Już nie mogę się doczekać tego momentu, tym bardziej, że to będą ich młodzieńcze lata... <3
Ściskam,
Chyba jakoś krótko, czy tak mi się szybko czytało? ;>
OdpowiedzUsuńSzablon pokazuje cały charakter Ginny oraz magię. Ahh :D
Ale rozwinęłaś akcję, normalnie ;D I u Dracona i Ginny niebezpieczeństwo. Nie wiem kto ma gorzej i chyba nie zdecyduje. DRaco znowu stanie przed obliczem Voldmeorta, co zapewne śni mu się w najgorszych koszmarach, a Ginny odrzuca ją jej własna rodzina. Choć wiem kto ma lepiej, ruda, bo ma jeszcze szansę jakoś to odkręcić, a Malfoy chyba nie za bardzo. Miałam cicha nadzieję, że Severus go zostawi, ale to nie byłoby takie Severusowskie. Taka moja cicha nadzieja, ale dobrze, że zrobiłaś inaczej (zachowujesz autentyczność). Jestem ciekawa jak Draco wytłumaczy Mroczny Znak, jeżeli Voldemort go nie znasz (jeszcze). W ogóle powinnam się uczyć, a przez Ciebie nie mogę. W końcu musiałam przeczytać twój rozdział. A kiedy cokolwiek napiszę u siebie to swoją drogą, eh :( Brak czasu (w końcu 3 rok, w sesji zimowej obrona :D)
Muszę przyznać, że Twoi bohaterowie nie mają w żadnym przypadku kolorowo. Zdaje mi się, że decyzja Malfya o rozdieleniu była wybitnie nietrafiona. I to bardziej dla niego, choć myśllę że stawanie w szranki z właśną rodziną, która o tym nie wie, jest bardzo deprymujace, aczkolwiek raczej nie przepłaci się tego życiem. CHoć kto tam wie, do cego jest zdolny Moody, jak mniemam... Myślę, że chyba poznają tajemnicę Ginny, bo jakim innym cudem zdoła im to wytłumaczyuć? on the other hand, nie wiem, czy taka wiedza byłaby dla nich zbawienna, przecoeż to są rodziice nienarodzonej wciaż dziewczynki... Co do Malfoya, nie wiem, co zrobi Voldemort, chyba najlepiej by było, gdyby jednak Snape mu go nie pokazywał xD inna kwestia, że chyuba musi stać wysoko... Chyba że zabiera go do innych śmierciozerców, np.... doLucjusza xD to już by było drugie spotkanie rodzinne, zdecydowanie niebezpieczne...
OdpowiedzUsuńA... Krótko coś ;d
OdpowiedzUsuńW sumie to dla mnie lepiej, bo mam do nadrobienia mnóśtwo rozdziałów i kompletnie nie wiem za co się zabrać ;) Ale ważne, że coś się pojawiło.
Draco będzie miał kłopoty. Ginny ma kłopoty. Nie dość, że się rozstali to jeszcze mają problem z tym, aby utrzymać swoje życie w bezpieczeństwie. Nie podejrzewałabym, że Snape może być taki i zabrać Malfoya do Voldemorta. Będzie zabawnie, nie ma co. Żartuje oczywiście. Ciekawe jak się Draco wytłumaczy. A Severusa to tylko zadźgać i zakopać w ziemi. Jeszcze się nie nauczył, że Voldzio to zło wcielone?
I Ginny. Kto wszedł do tego domu? Alastor? A może sam Draco zdołał jakoś uciec? Też wątpię. I o co chodzi z tym znakiem? Matko, ile ja mam pytań XD
Czekam.
Donna W.
[ trzy-wspomnienia ]
No dobra, mój komentarz nie grzeszy długością. Do następnego się przyłożę ;)
UsuńWidzę, że postanowiłaś zafundować kłopoty i Ginny, i Draco. W sumie bez nich przenoszenie w czasie nie może się obyć ;)
OdpowiedzUsuńRozbawił mnie sposób w jaki Draco patrzył na Seva - jak na nauczyciela. Snape jak widać nie jest głupi i domyślił się, że Malfoy coś ściemnia. Obawiam się o dalsze losy Draco.
U Ginny też nie było kolorowo. Ktoś musiał w końcu ją wtopić. Na miejscu Weasleyów też bym uznała, że mam do czynienia z psychiczną osobą. Zaskoczyło mnie tylko, że Fabian, który ostatnio tak nieufnie patrzył na Ginny, teraz nie tak od razu poparł Artura - miałam wręcz wrażenie, że starał się załagodzić sytuację. Nie piszę tej obserwacji z przyganą - przeciwnie, podobało mi się, że ostatecznie zaczął trochę ufać Ginny. Szkoda, że nie na długo.
Komentuję dość krótko, ale wiedz jedno - bardzo mi się podoba ta historia. W tym rozdziale chyba najbardziej ujął mnie ostatni akapit - był taki... mocny. Mniemam, że Fabian przysłał Moody'ego. Jestem bardzo ciekawa, co teraz się wydarzy.