Jakim sposobem światło
dociera do wnętrza domu? Przez okna otwarte na oścież. A jak
dociera do ludzkiej duszy? Przez wrota miłości, o ile są otwarte.
(Paulo Coelho)
Powrót
do domu okazał się wyglądać zupełnie inaczej, niż Ginny sobie
wyobrażała. Liczyła na ogromne szczęście i ulgę na widok
miejsca, które zawsze uspakajało jej duszę i ciało. Liczyła, że
przekroczy drzwi Nory i wszystkie smutki odejdą, a ona znów będzie
mogła być małą, szczęśliwą dziewczynką, pomagającą mamie
upiec ciasteczka dla starszych braci. Niestety...
Niemal
ze łzami w oczach teleportowała się razem z Molly i malutkim
Charlie'm na piaszczysty dziedziniec przed domem. Nora wyglądała
tak jak zawsze. Kilkupiętrowy, pochyły budynek, sprawiający
wrażenie niestabilnego i niebezpiecznego. Otaczał go drewniany
płotek i ogród, w którym nie rosło nic prócz krzaków, trawy i
zielska.
Ginny
przyglądała się rysującym w oddali malowniczym wzgórzom, na
których potajemnie ćwiczyła quidditcha, kradnąc miotły braci.
Gdzieś tam powinna mieszkać Luna... powinna... Powinien być
niewielki staw z zimną wodą, w którym moczyła stopy i ogromna
jabłoń, do której Fred dawno, dawno temu przywiązał Percy'ego.
Fred. Dziewczyna z całej siły zacisnęła powieki, aby nie uronić
ani jednej łzy.
-
Dobrze się czujesz, skarbie? - Pytanie wypowiedziane przez tak
doskonale znany jej głos wyrwało ją z zamyślenia. Otworzyła
oczy, popatrzyła na matkę w młodszym wydaniu i zmusiła się do
uśmiechu.
-
Jeśli mam być szczera, to czuję się fatalnie – odpowiedziała
zgodnie z prawdą. Dawno nie była tak przemoczona i zmarznięta.
-
Zaraz cię czymś rozgrzeję – rzekła szybko kobieta, cały czas
ściskając w dłoni małą rączkę Charlie'go. - W domu jest mój
młodszy brat Fabian, poprosiłam go, aby zajął się resztą moich
dzieci...
-
No... mam jednego starszego brata, Billa i trójkę młodszych. Percy
ma trzy lata, a Fred i George to bliźniaki i mają dopiero rok –
wyrecytował z dumą Charlie.
- A
nie chciałbyś mieć jeszcze siostry? - zapytała Ginny, uśmiechając
się delikatnie. Nie uszedł jej uwadze cień zadowolenie, który
przeszedł przez twarz Molly.
-
Potem sobie pogadacie – wtrąciła się kobieta. - Chodźcie...
Molly
poszła przodem. Otworzyła drzwi i pozwoliła synkowi wejść jako
pierwszemu, potem przepościła Ginny. Ta już w progu nagryzła
wargę. Miała wrażenie, że w Norze nic się nie zmieniło. Może
trochę brakowało śladów, że mieszka tutaj jakaś dziewczynka,
ale to wszystko. Kobieta wkroczyła do izby, w której znajdował się
duży stół i kilka krzeseł, z których każde wyglądało inaczej.
Dalej dostrzegła wytartą kanapę, dwa fotele i zasłonkę. Nie
musiała sprawdzać, wiedziała, że za nią musi znajdować się
kredens, czysty blat i zlew.
W
jej oczach po raz kolejny stanęły łzy. Zrobiła krok do przodu i
poczuła pod nogami znajomy, wytarty dywan, na którym poniewierały
się zabawki jej braci.
Jej
podświadomość kazała jej tańczyć, zatoczyć dziki piruet na
środku pokoju zupełnie tak, jak wtedy, kiedy miała pięć lat i
udawała sławną tancerkę. Przez krótką chwilę zapragnęła być
dzieckiem.
I
wtedy, zupełnie niespodziewanie, głośne chrząknięcie sprowadziło
ją na ziemię.
Przy
stole, na jednym z krzeseł siedział szczupły mężczyzna, którego
nigdy wcześniej nie widziała. Miał on brązowe włosy, sięgające
połowy ucha, i przenikliwe, niebieskie oczy. W ręce trzymał
różdżkę, ale nie dlatego, że chciał ją zaatakować. Zmagał
się z naprawieniem jakiegoś dziwnego mechanizmu.
-
Przepraszam – wybełkotała Ginny, czując, że robi się czerwona
na twarzy. - Ja...
-
Och... Fabianie – wtrąciła się Molly, stając przed córką i
zerkając groźnie na brata. - Na Pokątnej znów były zamieszki.
Wybuchł sklep z piórami. Spójrz, jak ta dziewczyna wygląda.
Zresztą musiałam się jej jakoś odwdzięczyć, bo pomogła
Charlie'mu.
Mężczyzna
zlustrował Ginny dokładnie, po czym uśmiechnął się bardzo
ostrożnie i delikatnie. Uniósł jedną z brwi. W tym momencie tak
strasznie przypominał Freda i George'a...
-
Molly... - jęknął przeciągle. - Mówiłem ci, że masz zostać w
domu i dać mi listę sprawunków? Tak byłoby lepiej, bo kiepska ze
mnie niańka.
-
Mam nadzieję, że moje dzieci są całe. A Artura jeszcze nie ma?
Ginny
poczuła, jak jej serce przyspieszyło. Odwróciła głowę, aby
ukryć zdenerwowanie.
-
Nie – odpowiedział Fabian. - Wysłał wiadomość, że pewnie
wróci dopiero rano. W ministerstwie znów włączył się alarm.
Jakiś młody auror jest pewien, że widział śmierciożerców.
Kobietę i mężczyznę...
Ginny
poczuła, że zaczyna się pocić. Molly nie zwracała na nią uwagi,
czego nie można było powiedzieć o jej bracie, który cały czas
zdawał się ją obserwować.
-
Mam nadzieję, że nic się nie stanie... - powiedziała kobieta
zatroskanym głosem. - No nic, idę zobaczyć, co u dzieci, ogarnę
szybko Charlie'go, a potem ty zajmiesz łazienkę. Znajdę ci jakieś
suche ubranie. Mam nadzieję, że się nie gniewasz, że musisz
czekać. To zajmie tylko kilka minut.
- W
porządku. Dzieci są najważniejsze...
Molly
uśmiechnęła się ciepło, po czym ruszyła w kierunku schodów.
Kiedy weszła na pierwszy stopień, odwróciła się jeszcze i
rzuciła przez ramię:
-
Fabian, zajmij się naszym gościem.
A
potem zniknęła na krętych schodach.
Ginny
stała wyprostowana. Wielokrotnie słyszała, jak matka opowiadała o
swoich braciach, ale nawet w snach nie przypuszczała, że będzie
jej dane ich spotkać. Mężczyzna wydawał się być spokojny.
Wyciągnął z kieszeni zegarek i spojrzał na jego tarczę. Kobieta
od razu poznała, że ten sam przedmiot należał teraz do Harry'ego.
Wstrzymała oddech.
-
Jak się nazywasz? - Pytanie zawisło w powietrzu.
-
Ginny... Marshall – rzekła, żałując, że już na Pokątnej
weszła w grę Malfoya.
-
Jestem Fabian Prewett – oświadczył mężczyzna, wyciągając w
jej stronę lewą rękę.
Ginny
przełknęła głośno ślinę, zastanawiając się, jak powinna
odwzajemnić gest. Uznała, że może jej wujek ma jakieś problemy z
prawą dłonią, więc podeszła dwa kroki i podała mu lewą dłoń.
Kiedy ją uścisnął, uśmiechnął się delikatnie, a po chwili,
zupełnie niespodziewanie pociągnął ją w swoją stronę, a prawą
ręką odsłonił jej lewy rękaw.
Dziewczyna
poczuła niewygodną gulę w gardle. Więc o to mu chodziło...
-
Nie jestem śmierciożercą – szepnęła półgębkiem.
- To
nie znaczy, że ci ufam – odpowiedział, patrząc jej prosto w
oczy. - W tych czasach nikomu nie powinno się ufać. Nie wszyscy
zwolennicy Voldemorta noszą jego piętno.
Mężczyzna
puścił jej dłoń i odepchnął ją delikatnie. Wrócił do
naprawiania kolorowego mechanizmu.
-
Proszę mi uwierzyć... - zaczęła, ale Fabian nawet na nią nie
patrzył. - Nie chcę nikogo krzywdzić. Wcale mi nie zależało, aby
tutaj przyjść...
-
Kłamiesz – przerwał jej spokojnie. - W twoich oczach jest wielkie
kłamstwo.
Ginny
już otwierała usta, aby coś powiedzieć, kiedy usłyszała na
schodach kroki Molly. Zeszła do głównej izby, trzymając w ręce
jedną ze swoich wełnianych sukien i ręcznik. Podała to wszystko
dziewczynie.
-
Proszę – rzekła. - Łazienka jest na pierwszym piętrze, drugie
drzwi po lewej. Powiedziałam chłopcom, aby ci nie przeszkadzali.
Strasznie chcę cię poznać, bo Charlie nie szczędzi komplementów.
A potem dam ci eliksir pieprzowy, abyś się nie przeziębiła.
-
Też z chęcią się z nimi zobaczę – odpowiedziała, kątem oka
zerkając na Fabiana. Po chwili zastanowienia wyjęła z kieszeni
różdżkę i położyła ją przed nim na stole.
Molly
była wyraźnie zaskoczona tym gestem. Mężczyzna również podniósł
głowę.
- I
tak mam cię na oku – oświadczył, kiedy Ginny ruszyła w kierunku
schodów.
Kiedy
wspięła się na pierwsze piętro, usłyszała jeszcze krótką
rozmowę rodzeństwa.
-
Fabian, nie wygłupiaj się. Coś ty jej powiedział?
-
Nic... po prostu uważam, że nie powinnaś zapraszać do domu
zupełnie obcych ludzi. To wszystko.
-
Czuję, że ona nie jest dla mnie obca...
-
Molly, nie bądź naiwna. Lepiej będzie, jak zostanę. aż nie wróci
Artur.
Ginny
zamknęła drzwi łazienki. Spojrzała w lustro i pozwoliła łzom
spłynąć po jej bladej z powodu zimna twarzy. Nigdy nie myślała,
że kiedykolwiek aż tak bardzo zatęskni za swoim prawdziwym domem.
* *
*
Ginny
wyszła z łazienki dość szybko. Nie chciała dawać Fabianowi
kolejnych powodów do podejrzewania jej o spiskowanie. W ekspresowym
tempie wzięła gorący prysznic, założyła pożyczoną, zadużą
suknię, której zapach relaksował ją i uspakajał. Wysuszone włosy
upięła na czubku głowy. Kiedy były mokre, wyglądały na
ciemniejsze i bardziej kasztanowe niż rude, teraz musiała spojrzeć
prawdzie w oczy. Bez bladej i napuchniętej twarzy była bardzo
podobna do matki. Przełknęła głośno ślinę, wpatrując się w
swoje odbicie w gładkiej tafli lustra. Nie mogła sobie pozwolić na
zwłokę.
Policzyła
do pięciu i wyszła z łazienki. Już na korytarzu usłyszała
krzątaninę i głośne rozmowy dobiegające z parteru. Przystanęła,
aby upewnić się, że jej ojciec jeszcze nie wrócił, po czym
zeszłą po schodach, omijając doskonale jej znane, skrzypiące
stopnie.
W
głównej izbie nie było jej przez niespełna dwadzieścia minut, a
w tym czasie wiele się zmieniło. Stół był nakryty sześcioma
talerzami, na samym środku stała taca z kanapkami i trzy duże
dzbanki czarnej herbaty.
Ginny
nie mogła powstrzymać uśmiechu na widok trójki roześmianych
chłopców z czupryną rudych włosów na głowie. Przekrzykiwali
się, siedząc na drewnianych krzesłach i wyciągali niewielkie
rączki w kierunku kanapek.
Już
chciała podejść do stołu, kiedy na starym dywanie zobaczyła
dwóch, półtorarocznych, identycznych maluchów. Poczuła
niewygodną gulę w gardle, widząc, jak dzieci układają wieżę z
kolorowych klocków, mówiąc do siebie coś, co tylko oni byli w
stanie zrozumieć. Kobieta z całych sił próbowała powstrzymać
się przed uściskaniem Freda i kompletnym wybuchem emocji.
- Od
razu wyglądasz lepiej. - Usłyszała zatroskany głos matki. -
Siadaj, zjedz z nami, chłopcy bądźcie grzeczni.
Ku
zaskoczeniu Ginny, kiedy powiedziała ostatnie zdanie, nie spojrzała
na swojego brata Fabiana. Mężczyzna z niezadowoleniem przewrócił
oczami i zaczął nalewać herbatę swoim siostrzeńcom. Dziewczyna
zauważyła, że jej różdżka zniknęła ze stołu.
Bill
i Percy stracili zainteresowanie jedzeniem. Z głośnym rumorem
wstali z krzeseł i podeszli do niej. Natomiast Charlie tylko się
odwrócił, dumnie wypinając pierś, ciesząc się, że miał okazję
poznać ją jako pierwszy.
-
Dzień dobry – przywitał się najstarszy z nich. - Mam na imię
Bill, a to jest Percy – dodał, wskazując na brata.
-
Miło mi was poznać – szepnęła, a przez jej głowę przeszła
myśl, czy jeszcze kiedyś będzie jej dane zobaczyć braci w
dorosłej wersji. - Charlie pewnie wam mówił, że nazywam się
Ginny.
- Ma
pani taki sam kolor włosów jak my – stwierdził Percy, lekko
sepleniąc.
-
Ciekawy zbieg okoliczność – stwierdziła, siląc się na uśmiech.
-
Bardzo ciekawy... - wtrącił Fabian, nie spuszczając wzroku z
talerza pełnego kanapek.
Ginny
potrząsnęła głową, udając, że nie zwraca na niego uwagi.
Ukucnęła przy dwójce bliźniaków i przyjrzała się wykonanej
przez nich budowli. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że atmosfera
się napięła.
-
Cześć maluchy – przywitała się, po czym nie mogła się
powstrzymać przed ogarnięciem gęstych, rudych włosów z czoła
Freda. Chłopiec delikatnie odsunął głowę, nie chcąc z jej
strony takich gestów.
Zdawali
się nie zwracać na nią uwagi, pogrążeni w dyskusji, która dla
światków była zlepkiem nic nieznaczących sylab.
- Ty
pewnie jesteś Fred, a to jest George... - szepnęła i szybko
zrozumiała, że powinna ugryźć się w język.
-
Skąd wiedziałaś? - rozległo się zaskoczone pytanie pani Weasley.
-
Co? Zgadłam? - Ginny udała zaskoczenie. - Po prostu strzeliłam.
- Są
identyczni, specjalne ubieram ich w inne kolory, aby odróżnić –
wytłumaczyła szybko Molly. - Chodź, siadaj i jedz, póki są
zajęci zabawą. Zazwyczaj nie siedzą tak grzecznie.
Dziewczyna
wszystko to doskonale wiedziała. Uśmiechnęła się tylko i
podeszła do stołu. Bill i Charlie zrobili jej miejsce między sobą,
a Percy trochę się naburmuszył, że nie może siedzieć obok
gościa.
Przez
chwilę jedli w milczeniu. Ginny nie zdawała sobie sprawy, że jest
aż tak głodna. Normalnie, w stresujących sytuacjach ciężko było
jej przełknąć cokolwiek, ale z racji tego, że znajdowała się w
rodzinnym domu, podświadomie się uspakajała i wyciszała. Po
piątej kanapce przestała liczyć.
-
Faktycznie, jesteś bardzo podobna do osób z rodziny mojego męża –
stwierdziła Molly po chwili. - Oni też są tacy mocno rudzi i
piegowaci. Nie masz może nic wspólnego z Weasleyami?
Ginny
miała ochotę się zaśmiać. Czy to możliwe, że kobieta nie
widziała w niej podobieństwa do siebie samej? Owszem, piegi i kolor
włosów mógł zmylić, ale rysy twarzy, tak samo zadarty nos i
spiczasty podbródek były mocno wyraźne, szczególnie teraz, kiedy
była dorosła.
-
Nic mi nie wiadomo o takim pokrewieństwie – powiedziała, uznając
to za najbezpieczniejszą odpowiedź. - Może gdzieś w trzynastym
pokoleniu? - zażartowała, mając nadzieję, że rozładuje
atmosferę.
-
Niewątpliwie – odpowiedział Fabian, dolewając jej herbaty. Nawet
nie zwróciła uwagi, kiedy wypiła całą szklankę. - To może
opowiesz coś o sobie, skoro już jesteś pod dachem mojej siostry.
Twoja rodzina się o ciebie nie martwi?
To
było dobre pytanie. Bardzo chciała znać na nie poprawną
odpowiedź. Podniosła wzrok z talerza, na którym znajdowały się
już tylko okruszki i spojrzała prosto w oczy Fabiana. Zamarzyła o
powiedzeniu prawdy, jednak to było niemożliwe. Musiała zebrać się
w sobie i jak najszybciej wymyślić jakieś sensowne kłamstwo,
kontynuując grę, w którą wszedł Malfoy.
-
Nie mam rodziców – odpowiedziała, a w jej oczy zaszkliły się
łzami. Były one po części wymuszone, a po części prawdziwe,
duszone od kilku godzin. - Dwa lata temu zawalił się nasz dom. Oni
byli w środku.
Wymyślenie
niebanalnej historii, to było jedno, ale wprowadzenie do niej Draco,
który przedstawił się jako jej brat, to zupełnie inna sprawa.
Owszem, może i to, co powie zabrzmi przekonująco, ale pewność, że
Malfoy w razie czego wyrecytuje to samo była zerowa. Zresztą Ginny
i tak miała mętlik w głowie. Zastanawiała się, po jaką cholerę
chce go bronić po tym, jak oszołomił ją na Pokątnej i zniknął
razem z jej sakiewką. Stanowczo nie powinna go bronić.
- To
bardzo przykre. - Usłyszała szept pani Weasley. - Od tamtego czasu
jesteś sama? Jak sobie radzisz?
Twarz
jej matki wyraźnie złagodniała. Widziała w jej oczach mnóstwo
empatii i z trudem powstrzymywała się przed przytuleniem jej z
całej siły. Natomiast Fabian nie wydawał się być aż tak
poruszony jak jego siostra. Wpatrywał się w Ginny beznamiętnie,
upijając kolejny łyk herbaty. Dzieci jadły w spokoju, nie chcąc,
aby jakiekolwiek słowo im umknęło.
-
Mam starszego brata – rzekła po chwili, siląc się na uśmiech,
zwiastujący lepszą część historii. - Radzimy sobie całkiem
nieźle. Mamy bardzo mały domek dwieście kilometrów od Londynu. On
pracuje, ja nie.
- To
pewnie on się teraz martwi – stwierdził Fabian, odstawiając na
blat pustą szklankę. - Może powinnaś wysłać mu wiadomość.
-
Nie ma takiej potrzeby. Pewnie nie wrócił jeszcze z pracy...
-
Coś kręcisz.
-
Fabian! - krzyknęła Molly energicznie, przez co bliźniacy aż
podskoczyli, przewracając ułożoną wcześniej wieżę. Ku
zaskoczeniu Ginny nie zaczęli płakać, tylko zabrali się z
powrotem do pracy.
Mężczyzna
podniósł ręce w geście poddania, ale dziewczyna i tak wiedziała,
że jej nie uwierzył. Zastanawiała się tylko, czy jej matka aż
tak bardzo jej ufa. Molly nigdy nie była głupia i nie dawała się
zwieść. Ginny często w jej obecności czuła się przezroczysta.
Teraz zachowywała się inaczej, ale według dziewczyny tylko
ukrywała przed nią swoje prawdziwe emocje i odczucia.
-
Kończcie już dzieci – oświadczyła Molly po chwili. - Położę
was spać.
- A
tata? - zapytał Bill. - Kiedy wróci?
-
Nie wiem, kochanie. Pewnie dopiero rano. No już, idźcie umyć ząbki
i do łóżek.
Kobieta
wstała z miejsca i ponagliła swoich starszych synów, a sama zajęła
się bliźniakami, którzy nie byli zbytnio zachwyceni z oderwania
ich od kolorowych klocków.
-
Może ja pomogę? - zaoferowała Ginny, byle tylko nie zostać sam na
sam z Fabianem.
-
Siedź, dziecko. Za chwilę do was zejdę. Tylko bez kłótni –
dodała, zwracając się do brata.
-
Chyba powinnam się zbierać – szepnęła dziewczyna wbrew sobie.
Najchętniej zostałaby w tym domu już na zawsze.
-
Powiedziałam, siedź. - Molly była stanowcza. - Chciałabym z tobą
jeszcze trochę porozmawiać.
Ginny
uznała, że nie da się dwa razy prosić. Rzuciła jeszcze szybkie
dziękuję, kiedy kobieta zniknęła na schodach ze swoimi
pociechami. Potem wyprostowała się na krześle, czekając na
pierwszy atak ze strony Fabiana. Ten jednak wydawał się nie być
zainteresowany jej osobą. Wstał z krzesła i podszedł do
niewielkiej spiżarki. Otworzył ją i zamyślił się na chwilę.
-
Jak mniemam jesteś pełnoletnia? - zapytał, a Ginny usłyszała
brzdęk szkła.
-
Tak, mam dwadzieścia dwa lata – odpowiedziała, kiedy postawił
przed nią butelkę z dość mocnym piwem. Otworzył ją jednym
machnięciem różdżki i sam usiadł naprzeciwko niej ze swoim
trunkiem. Trzecią porcję zostawił dla siostry.
- To
nie jest tak, że ci nie ufam – zaczął, pociągając pierwszy
łyk. - Po prostu w takich czasach trzeba być ostrożnym...
-
Rozumiem.
-
Nie przerywaj mi. Jeśli jednak mam być szczery, to coś mi się w
tobie nie podoba. Mam wrażenie, że kłamiesz w żywe oczy i to od
samego początku, kiedy się zjawiłaś. Nie wiem, może rzuciłaś
na moją siostrę jakiś urok?
Ginny
zaśmiała się nerwowo, wypijając ogromny łyk piwa. Poczuła, jak
alkohol pali jej gardło. Żałowała, że dostała tylko jedną
butelkę.
- Ma
pan moją różdżkę – rzekła. - Może pan sam sprawdzić, jaki
ostatnio czar używałam.
- No
właśnie... kiedy dałaś mi swoją broń, to tylko utwierdziłaś
mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak. Pomyślałem sobie, że
chcesz czyścić się z podejrzeń tym dziwnym gestem, a tak naprawdę
chowasz gdzieś inną, może straszniejszą broń.
- To
absurd – jęknęła, czując narastającą bezradność. Cokolwiek
zrobi, cokolwiek powie, wszystko będzie odwrócone przeciwko niej.
-
Nie, to ostrożność.
Przerwały
im głośne kroki Molly. Pojawiła się w głównej izbie z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Popatrzyła najpierw na Ginny, potem
na Fabiana, a na końcu na prawie puste butelki. Westchnęła głośno.
Nie czekając na to, co mają do powiedzenia, usiadła przy stole,
jednak nie ciągnęło jej do alkoholu.
-
Położyłam ci koc na kanapie – oświadczyła w kierunku
dziewczyny. - Możesz się tutaj przespać.
- W
takim razie ja będę spać na fotelu – dodał szybko jej brat i
gestem dłoni powstrzymał siostrę przed jakimkolwiek komentarzem. -
To postanowione.
Ginny
wiedziała, że powinna wygłosić zwyczajową mowę pod tytułem:
nie chcę się narzucać, ale kompletnie nie miała na to
siły. Poczuła, że powieki zaczynają jej się same zamykać. Nie
spodziewała się, że może być aż tak zmęczona.
-
Dziękuję pani za wszystko – szepnęła. - Obiecuję, że jutro
się stąd wyniosę.
-
Nie gadaj głupot. A teraz do łóżka, ty Fabian też, skoro już
musisz tutaj zostać. Choć i tak świetnie bym sobie dała radę bez
ciebie...
Mężczyzna
uśmiechnął się szeroko, a Ginny znów miała wrażenie, że
patrzy na twarz któregoś z bliźniaków. Resztkami sił wstała z
krzesła i poczłapała się na kanapę. Ku swojemu zaskoczeniu
zasnęła od razu.
* *
*
Nie
ma nowego szablonu. Już się tłumaczę. Kończy mi się transfer.
Grafikę wykonałam, ale niezbyt mogę ją wrzucić. Jedyne, czym
podsycę Waszą ciekawość jest to, że szablon jest w bardzo
jasnych kolorach, co nie często mi się zdarza i jest na nim Ginny i
Draco.
Następna
sprawa, od której powinnam zacząć. Założyłam nowego bloga. Tym
razem opowiadanie nie jest związane z HP. Zainteresowanych
zapraszam na Maślane Wzgórze ^^
I ze
względu na to drugie opowiadanie zastawiam się, jak często będą
pojawiać się notki. Na obydwu blogach mam tę samą, jedyną,
niepowtarzalną betę <Jaenelle, macham Ci z Eduardziusiem>
i nie chcę jej przepracować... serio? Dlatego na obydwóch blogach
rozdziały będą co dziesięć dni. Czyli jeśli ktoś chce czytać
moje obydwa (s)twory, to będzie miał co robić co pięć dni. To
chyba dość sprawiedliwa opcja.
--------------------------------------------------------------
Na razie daję ci tylko znać, że przeczytałam bo jestem tak zabiegana, że nie jestem w stanie napisać nic sensownego więc spróbuję jeszcze raz w weekend. Boże już się nie mogę doczekać na ten szablon z Draco!
OdpowiedzUsuńO boże ten szablon jest prześliczny!
UsuńNajmocniej przepraszam Cię za to, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale zrobiłam sobie przerwę od blogosfery i prawie od dwóch tygodni nie pojawiałam się na żadnym z moich ulubionych opowiadań, w tym na Pokaż Twarz.
OdpowiedzUsuńCóż... chyba znasz moje zdanie na temat szablonu :D Podobają mi się te kolory i modelka na szablonie, ty to dopiero masz obczajone wszystkie rudzielce w sieci :D A jeżeli chodzi o transfer, to szczerze polecam Ci deviantart.
Tak właśnie się spodziewałam, że Ginny spotka na swojej drodze niemal wszystkich członków swojej rodziny, ale cieszę się, że chociaż Molly postanowiła przyjęła zagubioną dziewczynę z otwartymi ramionami. W HP zawsze podobały mi się relacje Ginny z braćmi, ty też fajnie je opisałaś ^^ Pewnie musiało być jej przykro, kiedy patrzyła na nieżyjącego od kilku lat Freda :( I uśmiechnęłam się od ucha do ucha, kiedy przeczytałam fragment o przywiązaniu Percy'ego do drzewa :D Kurczę, czasem rodzeństwo to naprawdę super sprawa ^^
Wydaje mi się, że Fabian specjalnie podał Ginny piwo, chyba głównie po to, aby dowiedzieć się o niej coś więcej. W sumie rozumiem gościa i te wszystkie środki ostrożności "na wszelki wypadek", w ogóle to strasznie zabawne, że Ginny i Draco trafili do dwóch różnych "obozów", ale przynajmniej do tych samych, w których walczyli w czasach wojny z Voldemortem i coś mi się zdaje, że Ginny nie będzie miała łatwo w Zakonie...
Pozdrawiam;*
PS: postaram się wkrótce zajrzeć na twojego nowego bloga ^^
Znalazłam taką jedną, malutka literówkę: "...pożyczoną, zadużą suknię, której zapach..."
OdpowiedzUsuń- "za dużą".
A poza tym:
JEJ, JEJ, JEJ! Nowy rozdział!
Jejku, malutcy Fred i George...
Matko, jak to się dziwnie czyta. A jak okropnie musiała czuć się Ginny wiedząc, jak i kiedy jej brat zginął,a tu nagle TRACH, i mały bliźniak? O rany...
Podobał mi się moment o drzewie i Percym, genialne ;D
W sumie to rozumiem całkowicie reakcję Fabiana, bo w tych czasach... Czy może raczej w tamtych... Oj, chyba się pogubiłam. Nieważne.
W każdym razie rozumiem jego zachowanie, ale mógł zawsze sprawdzić tę różdżkę ^^
Ach, no i Ginny. Jak ja jej współczuję, chyba już to pisałam wcześniej, ale jednak... Nie może powiedzieć prawdy, przynajmniej na razie, a to jest okropne. Chcieć, a móc...
Bardzo spodobały mi się słowa Molly: "Czuję, że ona nie jest dla mnie obca..."
Czyżby prawda miała wyjść na jaw? Uch ^^ :D
No cóż, życzę Ci tego, co zawsze życzę: weny i czasu. I jeszcze może do tego weny i czasu. Jeszcze raz.
No i pozdrawiam bardzo cieplutko ;3
Witaj kochana!
OdpowiedzUsuńNa początek nie musisz na razie zmieniać szablonu.
Ten z Ginny mi osobiście bardzo się podoba i aż Ci tego zazdorszczę że możesz bawić się grafiką kiedy tylko chcesz.
Mi pozostaje liczenie na szabloniarnie co ostatnio u mnie jest porażkowe.
Co do rozdziału to zaintrygował mnie Fabian.
Jest zabawny i niesamowicie ostrożny.
Od początku nie ufa Ginny i doskonale go rozumiem.
Są w trudnych czasach i gdyby każdy tak każdemu otwarcie ufał to nie byłoby wesoło.
Mam jednak nadzieję ze przekona się do swojej siostrzenicy i wszystko jakoś się ułoży.
No i też że Ginny jakoś się wymsknęła z kłamstwem Dracona, chociaz jakoś nie wyobrażam sobie ich jako udanego rodzeństwa.
To może być swoją drogą zabawne.
I niesamowicie ujęła mnie Molly.
Ukazujesz ją dokładnie tak jak matka Weasleyow być powinna.
Szczera i oddana kobieta.
Przyjęła pod swój dach Ginn nie wiedząc kim ona jest.
pozostaje mi czekać na kolejny rozdział i na nowego bloga też wpadnę.
Uwielbiam wszelakie opowiadania powstałe z Twej utalentowanej rączki.
pozdrawiam serdecznie!
Molly poszła przodem. Otworzyła drzwi i pozwoliła synkowi wejść jako pierwszemu, potem przepościła Ginny. Literówka. Przepuściła.
OdpowiedzUsuńZresztą musiałam się jej jakoś odwdzięczyć, bo pomogła Charlie'mu. Charliemu, bez apostrofu. Nie mówisz Charlimu (jak wskazuje twój zapis, ponieważ, gdy używasz apostrofu, to oznacza, że zachowujesz oryginalne brzmienie imienia - w tym wypadku Charli) tylko Charliemu, normalnie.
Strasznie chcę cię poznać, bo Charlie nie szczędzi komplementów. Chcą cię poznać. Literówka.
Ginny zamknęła drzwi łazienki. Spojrzała w lustro i pozwoliła łzom spłynąć po jej bladej z powodu zimna twarzy. Z powodu zimna powinno być oddzielone przecinkami, ponieważ to wtrącenie.
Co do rozdziału - nie będę owijać w bawełnę, nudniejszy niż pozostałe, ale taki opis rodzinki Weasleyów był potrzebny. Do tego Fabian Prewett. Świetnie poprowadzona postać - "... ale i tak ci nie wierzę i kropka." Nieufny z niego facet, ale czemu tu się dziwić, wojna jest, śmierciożercy rozdają trujące ciasteczka na ulicach i cukierki z Avadą w środku.
Chłopcy, prócz bliźniaków, wydali mi się trochę bezpłciowi, ale jak mogę ocenić ich charakter, kiedy byli praktycznie postaciami trzecioplanowymi i mieli za zadanie tworzyć tło, dla rozmowy Ginny i Fabiana oraz Molly. Za to bliźniacy, pomimo pieluszek i nieumiejętności powiedzenia prostego zdania, byli bardzo dobrze poprowadzeni.
Nie mam pojęcia co powinnam jeszcze napisać, bo w sumie na tym cały rozdział się skończył, więc skończę.
Pozdrawiam i życzę weny, Niah.
Szablon moim zdaniem za jasny. nie lubię takich kolorów...
OdpowiedzUsuńa rozdział jakiś taki krótkawy. Fabian trochę przesadzał z tą ostrożnością, albo to Molly była nazbyt pewna co do tego, że Gin nie skrzywdzi jej rodziny.
ogólnie nie wiem, co jeszcze napisać, bo niewiele się tutaj działo...
pozdrawiam i czekam na nowy rozdział.
Na początek szablon - kolejne cudo. Te jasne kolory faktycznie pasują do słów ,,poza czasem'' ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że teraz cały rozdział dostała Ginny. Czytałam o jej powrocie do rodzinnego domu jak urzeczona. Naprawdę dobrze wczułaś się w charaktery Weasleyów. Troskliwa i uprzejma Molly, specyficzni George i Fred(nie dziwię się, że Ginny chciała go przytulić) oraz słodki, mały Charlie. Ale wisienką tej rodziny jest Fabian - postać, której charakter nadałaś Ty. Spodobał mi się. To znaczy, jest upierdliwy i ciągle ciska w Ginny nieufnym spojrzeniem, ale jego chłodna logika i ostrożność są jak najbardziej w porządku. Widać, że mamy do czynienia z kimś o mocnym charakterze. Czuję jednak, że może on narobić Ginny kłopotu - już teraz domyśla, że ona coś ukrywa. Jestem ciekawa, czy dziewczyna kiedyś wyzna im prawdę.
Uważam tylko, że podanie nazwiska Marshall nie jest takim dobrym pomysłem - przecież przedstawili się tak w ministerstwie.
Pozdrawiam :)
Na początek muszę powiedzieć, że szablon jest śliczny, taki delikatny aż powiewa magią ;)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału. Mały Fred i George i młodsza wersja Molly <3. W Molly zawsze uwielbiałam to, że zawsze widziała kto ma czyste intencje i jest taka fajnie opiekuńcza.
Fabian troszkę mi przypomina Moody'ego też jest taki trochę przewrażliwiony i wszędzie szuka jakiegoś zła.
Trochę mi szkoda Ginny, jest w rodzinnym domu i nie może się tym w pełni cieszyć. I to nazwisko! Jeśli Fabian się dowie kogo szukają to od razu skojarzy fakty! No ale mam nadzieje że wszystko się jakoś w miarę dobrze ułoży.
Pozdrawiam ;*
A mi się ten szablon podoba. Jest bombowy. Ta kolorystyka jest genialna, nagłówek również.
OdpowiedzUsuńSam rozdział też bardzo mi się spodobał. Zresztą jak za każdym razem. Sama nie wiem po co powtarzam to co rozdział, bo przez to staję się jeszcze bardziej monotonna. No, ale taka prawda :)
Fajnie opisałaś scenę powrotu Ginny do rodzinnego domu. To musiało być dla niej niesamowicie trudne, oglądać te wszystkie miejsca, w których dorastała, wspominać chwile, które tam przeżyła i jednocześnie być traktowaną jak obca. I w dodatku zmuszona była kłamać swoim bliskim w żywe oczy. No, ale nie mogła przecież zdradzić prawdy. Zresztą czy ktokolwiek by jej uwierzył nawet gdyby to zrobiła? Szczerze w to wątpię.
Molly podbiła moje serce na amen. Świetnie oddałaś jej charakter i całą opiekuńczość, którą się cechowała.
Brat Molly wydaje się również całkiem miły, choć bardzo podejrzliwy, co jest odpowiednie dla czasów, w którym przyszło im żyć. Cieszę się, że wplotłaś tą postać do opowiadania.
Zresztą widzę, że Ginny na swojej drodze spotkała niemal całą rodzinę. Szczególnie spotkanie z braćmi musiało wywrzeć na niej duże wrażenie. Przecież miała z nimi tak dobre reakcje!
Co mogę dodać? Po prostu czekam jak rozwinie się cała ta akcja.
Pozdrawiam!
Aj, niedobra ja, dopiero teraz znalazłam czas, by zostawić u Ciebie jakiś komentarz, mimo że rozdział przeczytałam juź jakiś czas temu.
OdpowiedzUsuńOdnośnie notki, przyznam że bardzo wczułam się w Ginny i sama momentami miała łzy w oczach, zwłaszcza przy fragmentach z malutkimi bliźniakami. Ah, usmiercenie Freda to jakaś kosmiczna pomyłka naszej wielkiej Rowling! Ja rozumiem,że śmierć podsyca atmosferę, nakręca akcję, ale... Fred?!
No dobrze, bo zaraz serio się rozbeczę,co będzie niezłym widowiskiem dla mojego młodszego rodzeństwa, które siedzi obok mnie (pewnie pomyślą, że “chłopak rzucił mnie przez gg“ :)).
Fabian... Urocze imię, ale nie dla tego faceta. Naprawdę nie trawię tego mężczyzny, on na serio jest bratem uroczej Molly? Wiem, że w tamtych czasach ostrożność była naprawdę konieczna, ale ten facet jest jakiś nawiedzony! Jestem bardzo ciekawa czy rozwiniesz wątek relacji jego i Ginny, bo mimo wszystko może być on napraaaawdę ciekawy :)
Na koniec komentarza wyjaśnie jeszcze sytuację z moim “obserwowaniem“ - prawda jest taka, że poza publikowaniem rozdziałów to wszystkie blogi czytam i komentuje z telefonu, który jest niezwykle kaprysnym stworzeniem, że nie dość iż kasuje mega długie komentarze, to chyba proces dodania się di Obserwatorów uważa za zabroniony.
A ja zawsze zapominam pododawać się na konkretnych blogach, gdy korzystam z Internetu na komputerze (co zdarza się dosyć rzadko, bo kilka razy na dwa tygodnie). Niemniej dzisiaj postaram się znaleźć wolną chwilkę i będziesz mieć o jednego obserwatora więcej (zakładając, że tylko ja dzisiaj to uczynię, of course).
Ok, kończę już to biadolenie i pozdrawiam serdecznie :)
I jestem:)
OdpowiedzUsuńW sumie Twój rozdział przeczytałam jeszcze dzisiaj rano, zanim musiałam iść na przystanek, by pojechać do "cudownych" Katowic. Nie wiem czemu, ale Twoje notki zawsze mi się czyta płytko, zanim zacznę to już widzę koniec, i nie powiem, czuję niedosyt, ale nie bierz tego do siebie, bo nie chcę wymuszać u Ciebie niewiadomo jak długich rozdziałów^^
Co do rozdziału, to bardzo mi się podobał. Dla Ginny musiał być to kolejny szok, gdy wkroczyła do domu, w którym się wychowała. A zobaczenie swoich starszych braci w młodszej wersji, musiało jeszcze bardziej ją wzruszyć. Co do Fabiana, to nie dziwię mu się, że jest taki podejrzliwy, są nie pewne czasy, i podanie lewej ręki było moim zdaniem sprytnym posunięciem. Ale cóż Ginny może począć, musi skłamać, bo kto by jej uwierzył, że cofnęła się w czasie?
Cóż... jestem już ciekawa ciągu dalszego:)
I śliczny szablon:) Fajnie, że tym razem pojawiła się Cintia^^ No i Draco jest:)
Aha, i cytat świetny:) Lubię książki Paola Coelho:)
Pozdrawiam serdecznie:*
P.S. Nowy rozdział na "Maślanych Wzgórzach" przeczytam jutro, bo dziś już nie mam siły:(
To musiało być przykre odwiedzić swój rodzinny dom i być podejrzewaną przez własnego wujka. Co z tego, że on nie wiedział kim tak naprawdę była? Jednak można zrozumieć Fabiana - były to bardzo niebezpieczne czasy, więc nie mógł zaufać obcej dziewczynie zjawiającej się w Norze.
OdpowiedzUsuńDziwi mnie zachowanie Molly. Ona zazwyczaj wyszukiwała teorii spiskowych (dobra, przesadzam) a tu nagle przyprowadza Ginny do Nory i pozwala jej zostać na noc, chociaż opowieść rudej jest nieskładna i pełna nieścisłości. I ten Draco :) Jeszcze trochę, a nie będzie go tytułować bratem.
Zobaczymy, co będzie dalej, kiedy przyjdzie ranek :)
Pozdrawiam, Donna W.
[ trzy-wspomnienia ]
Rany, najmocniej przepraszam, że pojawiam się tak późno i w dodatku nie skomentowałam ostatniej notki. Ale ostatnio mam bardzo mało czasu na cokolwiek, trochę sobie pokomplikowałam życie przez przypadek i muszę naprawić kilka spraw xd.
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od rozdziału czwartego...
Draco musiał przeżyć niezły szok, gdy zobaczył, w jakich warunkach mieszka Severus... Zawsze uważał go za wzór, człowieka, który musiał wychować się w dobrobycie. A tymczasem po tylu latach dowiaduje się, że Snape tak naprawdę wychowywał się w jakiejś spelunie z ojcem alkoholikiem, a jego jedynym wsparciem była matka. Gdyby nie ta kradzież sakiewki Ginny to nigdy by się tego nie dowiedział. ^^ Jak ja lubię, gdy on jest taki opiekuńczy w stosunku do panny Weasley ^^ Aż mi żal, że oni się rozstali i nie jest do paring Draco&Ginny :c
Co do obecnego rozdziału to... zbiłaś mnie nim z nóg! Fenomenalny! ;o Te wszystkie emocje targające Ginny, nie dziwię jej się, że rozpłakała się tam w łazience, a później siedząc z rodziną przy stole. Że tak bardzo za nimi zatęskniła i że czuła w stosunku do nich pewnego rodzaju empatię. Och, no i słodcy bliźniacy <3 Jak ja się cieszę, że dałaś także taki malutki fragmencik o nich. :D
Molly... Trochę dziwi mnie jej zachowanie, zawsze była bardzo ostrożna w stosunku do każdego, uważał na jego zachowanie i na każdym kroku bacznie go obserwowała. A tu taki spokój w stosunku do Ginny. Może rzeczywiście podświadomie czuje, że coś ją z nią łączy. Nigdy nie wiadomo co podpowiada serce matki. :> W zupełnym odróżnieniu od Fabiana... Ten najchętniej podetknąłby jej fałszoskop i wypytał o wszystkie możliwe detale. ^^
Zobaczymy co przyniesie kolejny dzień :3
Ściskam,
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award I Versatile Blog Award. Szczegóły tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://inna-narnia.blogspot.com/
Wciąż czekam na nowy rozdział na stypie, ale chyba za szybko się nie pojawi. Tymczasem biorę się za czytania tegoż opowiadania.
Buziaki ;*
Mój komentarz będzie krótki, bo już przeczytałam wcześniej, a dopiero teraz mogę skomentować. A wiadomo, że najdłuższe komentarze są zaraz po przeczytaniu ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem Ginny. Nie zdawała sobie z tego sprawy, ale zobaczenie rodziny tak jakby na nowo wiele jej dało. Zrozumiała jak ważna jest dla niej rodzina. Co do Freda to i jednocześnie się cieszy i smuci, bo wie, że w czasie rzeczywistym on już nie żyje. Rozumiem, czemu ściskało ją tak w gardle.
Rozumiem też wujka Ginny, że jest taki nie ufny. Zachował świeżość umysłu, czuwa nad swoją rodziną, a gdy jej siostra w takich czasach wprowadza obcą do domu też bym się tak zachowała jak on. Z drugiej strony rozumiem Molly, sama powiedziała, ze czuje, że Ginny nie jest im obca i dlatego chce dla niej jak najlepiej ;)
Artur widziął ją na Pokątnej, czy tylko ona jego? Jeżeli tak to powinna stamtąd uciekac jak najszybciej.
Zagapiłam się i nie dodałam Cię do listy obserwowanych blogów, dlatego miałam teraz zaległości w czytaniu - po prostu nie wiedziałam, że coś dodałam.
OdpowiedzUsuńNa początku nie bardzo spodobał mi się pomysł, żeby rozdzielać Ginny i Draco. Ale po przeczytaniu trzech rozdziałów stwierdzam, że to był strzał w dziesiątkę.
Każde z nich jest inne, ma inny charakter i inną przeszłość. I tak naprawdę nic poza Hogwartem ich nie łączy.
Opis sytuacji w domu Severusa wzruszył mnie do łez. Na miejscu Draco pewnie spaliłabym się ze wstydu za swoje wcześniejsze zachowanie i myśli. Biedny Severus jest wspaniałym przykładem, że magia nie rozwiązuje wszystkich problemów. Jednak chociaż jego sytuacja jest tak zła, nic nie usprawiedliwia kradzieży i nieudzielenie pomocy. To było zwyczajnie złe, i Draco powinien dać mu w gędę za coś takiego.
Ginny trafiła chyba lepiej od Draco. Bo chociaż w jej domu czai się patrzący jej na ręce Fabian, to wciąż jej dom. A mieszkający jej tam ludzie pomogą jej, nawet jeśli nie wiedzą o łączącym ich pokrewieństwie. To musi być naprawde trudne, takie udawanie, że jest się kimś zupełnie innym, przed własną rodziną.
Ciekawa jestem ponownego spotkania Ginny i Draco. Dziewczyna pewnie nie tak łatwo wybaczy atak na nią.
Pochwal moją inteligencję… Zapisałam sobie w ulubionych rozdział 3 zamiast podstawowego adresu i tak wchodzę co jakiś czas, hmm, Elfaba nic nie dodała, no trudno. Dziś zauważyłam, co zrobiłam, jestem genialna ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to dobrze, ale bardzo szybko wczuwam się w sytuację bohaterów. Już współczuję Ginny, łezka się w oku zakręci po kolejnych takich opisach, dodaj jeszcze, że „uświadomiła sobie, jak bardzo nie doceniała tego, co miała, a przecież było to wspaniałe”. Kariera pisarki w toku… Molly nie poznaje swojej córki, ale właściwie to chyba normalne. Tzn. wiedziała już wtedy, że spodziewa się dziecka (tak wnioskowałam), ale czy można stwierdzić, że ktoś obcy jest do nas podobny jak krewny? To jest kwestia do przemyślenia, no no. Jak byłam młodsza i porównywałam się z gwiazdami, nie widziałam żadnych podobieństw, ale, cóż, jak miałam widzieć coś, czego nie było? Dobra, koniec, i tak nie wyobrażę sobie takiej sytuacji. Ale mali Weasleyowie to coś cudownego. Słodkie szkraby! a tak często wkurzają mnie dzieci...
Draco! Nie, ok., nie jestem jego wielką fanką, ot taki tam człowieczek. Ale nie do końca trafiły do mnie te jego rozmyślania, o tym, jak Snape był taką szanowaną przez niego osobą i nagle koniec. Tylko z powodu biedy tyle stracił w oczach Malfoya? Chyba myślałam, że wraz z ożenieniem się, rozszerzył się jego światopogląd, zrozumiał kilka spraw, a tu nagle wszystko znika. I jedynym powodem jest rodzina, której Snape nie mógł przecież wybrać. Czy to podważa całą jego wiedzę? Niweluje respekt? Ogranicza szacunek?
Także ten tego. Nawiąże do Twojego poprzedniego posta, może to się uda ;) 10 kg? Łoł, nieźle. Ale mam nadzieję, że nie przekroczyłaś jeszcze tej niebezpiecznej granicy? W każdym razie to jest kolejny powód do zakupów ;D
Wyczytałam, że chodziłaś z dziewczyną z tap madl do szkoły. Nie wiedziałam, że moi znajomi mają takie kontakty :d a tak poważnie, to sama myślę, czy się tam nie zgłosić na kolejną edycję, w końcu mam warunki, talent… Tak, wiem, nie uda mi się nikogo nabrać, skoro na co drugim zdjęciu zamykam oczy, ehh. Ale spokojnie, jeszcze kiedyś się pochwalisz znajomością ze mną, coś w stylu american dream in my life. Oj, mam wrażenie, że zaczynam szpanować, zły znak.
A skoro zmieniałaś kilka razy szkołę, to można powiedzieć, że podróżowałaś jak trupa cyrkowa… taa, właściwie to nie chcę zmieniać środowiska i iść z rocznikiem młodszym (bo tak musiałabym zrobić), bardziej martwi mnie fakt, że do matmy rozszerzonej i być może jeszcze fizyki, czy czegoś, będę musiała się sama przygotować. W klasie mam rozszerzony angielski, niemiecki, geografię (auf Deutsch, naturlich) i historię (jestem nienormalna, nienawidzę historii przecież…). Takie to dylematy.
Teraz zapisuję komentarz najpierw w Wordzie, przynajmniej wiem, że się nie usunie ;)
PS Draco w nagłówku to niezły przystojniak, prawda? ;>
Przepraszam od razu, że tak późno komentuje, ale w tygodniu jakoś ciężko mi idzie wejście na komputer i poświęcenie tego czasu na zaległości. Wybacz, ale tak właśnie jest. Przepraszam też, że nadal nie weszłam na butter-hill, ale mam chyba z jedenaście blogów do nadrobienia, więc mam nadzieję, iż zrozumiesz.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału - gdzie jest Draco! Ja na niego czekam, a mi tu Ginny cały czas wciskasz. Niemniej wzruszyłam się, gdy Potter broniła w pewnym sensie swojego "brata". I choć nie przepadam i nigdy nie przepadałam za Ginny, to współczuję jej strasznie, że nie może po pprostu wszystkiego wyznać matce i liczyć na jej pomoc. Ja bym w każdym razie tak nie potrafiła, bo jesteśmy sobie bliskie z mamą. Fabian mnie irytował, choć miał racje - w czasach, kiedy rządził Czarny Pan, z pewnością nie powinno się być tak... ufnym jak matka Ginny. Aww, nawet jako małe smyki Fred i George byli przesłodcy, więc ja też chcę takie przeprzesłodkie dzieciaczki. Załatwisz mi takie? Będę bardzo wdzięczna. Nadmienię tylko, że jestem strasznie ciekawa, co się dzieje w tym czasie u pana Malfoya. Hmm. Mam nadzieję, że napomnisz o tym w kolejnym rozdziale.
Pozdrawiam, Wellesie.
w-klatce-zmyslow
ksiezycowa-przeszlosc (tak, urwane wspomnienia nie wypaliły, dlatego podaję adres nowego opowiadania, choć jeszcze nic się na nim nie pojawiło ;d )
fajnie
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie, ciekawie, najlepszy blog potterowski jaki czytałam. Wiem, że już tego nie przeczytasz bo wpis opublikowałaś ponad 2 lata temu no ale musiałam skomentować. Życze zdrowia, szczęścia, forsy i tak dalej i tak dalej miłych wakacji i pa!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten Fabian i to, że nie ufa Ginny.
OdpowiedzUsuńCholera biedna ona, nie ma to jak pojawić się w domu i nie móc się przyznać do niczego.