Nie muszę mieć za co
żyć, ale muszę mieć po co.
(zanetaka0810)
Draco
wpatrywał się w trzy, wyłaniające się z dymu sylwetki. Przełknął
głośno ślinę, wyciągając różdżkę i wyciągając ją przed
siebie. Czuł pulsujący ból lewego przedramienia i z całych sił
powstrzymywał się przed dotknięciem rozgrzanej skóry. Nigdy nie
spodziewał się, że jego największy koszmar się ziści. Chciało
mu się krzyczeć, wyć z całych sił do księżyca.
Czuł
po swojej prawej stronie obecność Ginny. Miał wrażenie, że nie
przypominała już tej samej dziewczyny, którą poznał w Hogwarcie.
Była lekko przygarbiona, cofnięta o kilka kroków, wystraszona. Ta
sytuacja ją przerosła, ale Draco nie był zaskoczony. Sam miał
ochotę uszczypnąć się w policzek.
Dym
drażnił jego nozdrza. Słyszał krzyk i rozgardiasz panujący na
Pokątnej. Ludzie biegali na oślep, próbując uciec lub w
jakikolwiek sposób wezwać pomoc. Malfoy widział gdzieś po
przekątnej mężczyznę leżącego na kamiennej murawie. Na głowie
miał ogromną ranę, z której sączyła się krew. Nie ruszał się
i nie oddychał. Możliwe, że właśnie umierał na jego oczach.
Śmierciożercy
zaczęli się zbliżać, a Draco zaczął gorączkowo myśleć.
Poczuł dziwne ukłucie w okolicy serca. Zawładnęło nim uczucie,
które przez ostatnie kilka lat dopiero poznawał. Odpowiedzialność.
W domu wydawało mu się, że jest odpowiedzialny za żonę, a teraz
to samo czuł w stosunku do Ginny. Nie potrafił tego wytłumaczyć.
Był starszy od niej i w żadnym calu nie przypominał tego chłopaka,
którego znała z Hogwartu.
-
Uciekaj stąd – krzyknął, mając nadzieję, że usłyszy go w tym
rozgardiaszu.
-
Co? - Usłyszał jej pełną wątpliwości odpowiedź. Nie miał
czasu, aby tłumaczyć jej to wszystko dokładniej.
Teraz
albo nigdy – myślał gorączkowo, choć nie do końca był
pewien swojego planu.
-
Musisz mi zaufać.
Ale
ona nie chciała mu ufać. Widział to, kiedy spojrzał prosto w jej
brązowe oczy. Obudziła się dzika determinacja i dawna niepewność
w stosunku do niego. Wymierzyła różdżką w jednego ze
śmierciożerców, ale Draco był szybszy. Nie mógł jej na to
pozwolić.
Nie
zawahał się. Snop czerwonych iskier wyleciał z czubka jego różdżki
i uderzył ją w pierś. Jej broń wyślizgnęła się z dłoni i
poturlała pod nogi Draco. Obca siła uniosła ciało Ginny i
odepchnęła je o kilka metrów. Malfoy słyszał, jak z cichym
trzaskiem upadło na kamienną uliczkę. Deszcz zaczął obmywać jej
nieprzytomną twarz.
Mężczyzna
rozejrzał się nerwowo, jednak nikt nie wydawał się widzieć
całego zajścia. Śmierciożercy szli w zupełnie w inną stronę,
wybijając szyby w oknach sklepów i podpalając tablice, na których
miejscowi wywieszali ogłoszenia odnośnie kupna i sprzedaży. Malfoy
widział, jak w pewnym momencie jeden z zamaskowanych zaczął
pojedynkować się z niskim mężczyzną.
Draco
bardzo szybko policzył do pięciu i nachylił się po różdżkę
Ginny. Już chciał podejść do jej bezwładnego ciała i oddać jej
broń, która prawdopodobnie będzie jej niejednokrotnie jeszcze
potrzebna, kiedy zobaczył wysoką, szczupłą postać zbliżającą
się do niej.
Był
to młody mężczyzna w czarnym, powyciąganym swetrze i spodniach
tego samego koloru. Jego ciemne włosy, mokre i posklejane w grube
pasma, przykleiły się do prawie białej cery. Na pociągłej twarzy
z wystającymi kośćmi policzkowymi najbardziej rzucał się w oczy
duży, haczykowaty nos.
Draco
zamrugał kilkakrotnie, aby upewnić się, że nie ma zwidów, a w
strugach deszczu faktycznie stoi osoba, której nie dało się
pomylić z nikim innym.
Malfoy
obserwował, jak chłopak w czerni podchodzi do Ginny. Draco
wiedział, że powinien jakoś zareagować, ale w tym momencie czuł
się zupełnie bezradny. Tamten rozejrzał się gwałtowie,
najwyraźniej w dymie nie zauważył młodego pracownika
ministerstwa. Ukucnął tuż obok dziewczyny i, nie sprawdzając
nawet czy żyje, chwycił skórzaną sakiewkę przyczepioną do jej
paska. Zerwał ją jednym, energicznym ruchem, po czym puścił się
biegiem jakąś wąską uliczką.
Draco
szybko odzyskał panowanie nad sobą. Z początku miał inny plan,
jednak teraz musiał działać inaczej. Dostrzegł, że śmierciożercy
powalili mężczyznę, który jeszcze kilka minut temu chciał im się
przeciwstawić. W tym momencie jeden z nich wzniósł swoją różdżkę
i wyczarował ogromny Mroczny Znak na pokrytym deszczowymi chmurami
niebie.
Malfoy
nie myślał zbyt długo, mając nadzieję, że zamaskowani
zwolennicy Czarnego Pana nie wrócą do miejsca wybuchu. W dwóch
susach znalazł się przy Ginny i wsunął do kieszeni jej szaty
różdżkę. Kiedy upewnił się, że oddycha pobiegł za chłopakiem,
który ukradł pieniądze jego towarzyszce.
Mężczyzna
wolał nie myśleć. Pył drażnił jego płuca, krzyki przerażenia
sprawiały, że robiło mu się niedobrze. I jeszcze Mroczny Znak.
Namacalny dowód na to, że to, co działo się wokół niego było
prawdą, a nie tylko nocnym koszmarem.
Deszcz
zacinał coraz mocniej. Błyskawice rozjaśniały niebo, a grzmoty
zlewały się z krzykami ofiar. Draco biegł przed siebie wąską,
ciemną uliczką. Po lewej i po prawej miał wysoki, ceglany mur.
Upewnił się, czy przypadkiem nie zgubił nigdzie różdżki. Wolał
nie wpaść w jakiś ślepy zaułek całkiem bezbronny.
W
zasadzie nie wiedział, na co liczył. Nie wiedział, czy to, co robi
w ogóle ma sens... Przez ułamek sekundy zapragnął wrócić,
ocucić Ginny i dalej kontynuować wspólną wyprawę. Tylko że
problem polegał na tym, że to wszystko nie miało sensu. Nie
zgodziliby się w stosunku do niczego. Zawsze stali po przeciwnych
stronach w trakcie wojny. Zawsze...
Malfoy
dopiero po kilku minutach dostrzegł oddalającą się sylwetkę
młodego mężczyzny. Chciał przyspieszyć, ale jego kiepska
kondycja uniemożliwiała mu to. Przeklął pod nosem, obiecując
sobie, że będzie więcej ćwiczyć.
I
nagle, zupełnie niespodziewanie, złodziej się zatrzymał. Nie
rozglądał się. Po prostu wyciągnął różdżkę i zniknął.
Draco
zaśmiał się pod nosem. Jak mógł być tak naiwny i nie
przewidzieć tego? Gdyby ktoś się o tym dowiedział, to mężczyzna
stałby się pośmiewiskiem całego świata czarodziei. Malfoy co
prawda miał w zanadrzu pewien pomysł, wiedział, gdzie ów osobnik
mógł się udać. Mógł, ale wcale nie musiał. Problem jednak
polegał na tym, że Draco nigdy tam nie był. Teleportacja do
takiego miejsca mogła nie pójść do końca po jego myśli, ale
teraz nie mógł się zawahać. Wyciągnął różdżkę i również
zniknął, mając nadzieję, że Ginny jakoś sobie poradzi...
Pierwszym,
na co zwrócił uwagę, był fakt, że tutaj nie pada. Owszem na
niebie kłębiły się gęste, czarne chmury, ale nie spadła z nich
ani kropla. Wilgoć czuć było w powietrzu, ale jej źródłem
równie dobrze mógł być zbiornik wody.
Malfoy
deportował się nad zaśmieconą rzekę. Wszędzie panowała dziwna
cisza, kontrastująca z gwarem, który pozostawił na Pokątnej. Do
jego uszu dochodziły jedynie ciche szumy brudnej wody. Mężczyzna
miał wrażenie, że nad taflą unosi się jakaś czarna,
przerażająca mgła. Rozejrzał się gorączkowo, dostrzegając
starą, odrapaną tabliczkę z napisem: woda niezdatna do picia.
Uśmiechnął się w duchu, zastanawiając się, czy to możliwe, aby
na ziemi żył aż taki samobójca.
Draco
westchnął głośno, po czym ruszył przed siebie. Nie spodziewał
się od razu wpaść na śledzonego złodzieja, ale wolał znaleźć
się bliżej zabudowanych terenów.
Resztkami
sił, starając się myśleć pozytywnie, minął stary, drewniany
młyn, który wyglądał, jakby nikt nie używał go od wieków i
wdrapał się na szczyt skarpy, gdzie szare, metalowe ogrodzenie
oddzielało rzekę od wąskiej, brukowanej uliczki.
Nie
zatrzymał się. Gdyby to zrobił, to najpewniej zwątpiłby w swoje
szczęście i uciekł stamtąd jak najdalej. Szedł wśród długich
rzędów ceglanych, zrujnowanych domów o pustych, ciemnych oknach.
Błądził w labiryncie wąskich uliczek, otoczonych niemal takimi
samymi budynkami. Już chciał się poddać, będąc pewnym, że się
zgubił, kiedy stanął przed przekrzywioną tablicą z napisem,
którego szukał: Spinner's End.
Nigdy
wcześniej tutaj nie był. Znał to miejsce tylko z opowieści ojca.
A raczej krótkich urwanych myśli. Nie wiedział, do którego domu
powinien podjeść, nie wiedział, co w ogóle zamierza zrobić. Na
razie był zbyt zajęty myślami. Nie spodziewał się, że jego
nauczyciel wychował się w takim miejscu. Owszem, zdawał sobie
sprawę, że w jego domu się nie przelewało, ale to wydawało się
być lekką przesadą.
Pewnie
stałby tak przez dłuższą chwilę, marznąc przez ostry, porywisty
wiatr, gdyby nie dostrzegł widzianego na Pokątnej złodzieja,
idącego drugą stroną ulicy. Najwyraźniej teleportował się w
jakieś inne miejsce.
Młody
Snape minął go, niemal nie zwracając na niego uwagi. Szedł
szybkim, choć nerwowym krokiem. Nie przypominał tego stanowczego,
opanowanego typa, którego Draco znał z Hogwartu. Chłopak zatrzymał
się kilkanaście metrów dalej. Dopiero przy ostatnim z domów. Na
parterze, przez grube zasłony przebijało światło. Malfoy widział
wahanie Severusa, który dopiero po kilku chwilach odważył się
pchnąć lekko zardzewiałą furtkę i wkroczyć na błotnistą
ścieżkę, prowadzącą na werandę. Po chwili jego nauczyciel
zniknął za drzwiami zniszczonego domostwa.
To
było bardzo dziwne uczucie. Draco nie do końca mógł zrozumieć,
co tak właściwie się wydarzyło. Przed niespełna chwilą miał do
czynienia z mężczyzną, którego przez wiele lat darzył ogromnym
szacunkiem, mężczyzną, który w pewnym sensie był dla niego jak
rodzina, mężczyzną, który... umarł.
Malfoy
z braku lepszego pomysł poczłapał za nim. W kilku susach pokonał
długość zarośniętego ogrodu i na klęczkach przywarł do brudnej
ściany domostwa, opierając się o nią plecami. Nad sobą miał
kamienny parapet i uchylone okno.
Po
zapachach obiadu i brzdękach szklanych naczyń wywnioskował, że
znajduje się przy kuchni. Przez moment nawet zrobił się głodny,
przypominając sobie, że od dobrych kilku godzin nie miał nic w
ustach. Już chciał obmyślić plan zdobycia czegoś do jedzenia,
kiedy usłyszał doskonale znany, męski głos.
-
Matko, wróciłem!
- W
końcu – odpowiedział mu spokojny, kobiecy głos.- Gdzie byłeś
tak długo?
- W
pracy. Już ci mówiłem. Odebrałem pierwszą wypłatę.
Draco
wstrzymał oddech, w domu nastała cisza przerywana brzdękiem monet.
Malfoy wyobraził obie moment, w którym kobieta o czarnych włosach
chwyta piękną, elegancką sakiewkę Ginny i przelicza dokładnie
galeony. Miał wrażenie, że widzi dokładnie każdy napinający się
mięsień jej bladej cery.
-
Zostaw sobie te pieniądze – rzekła w końcu, a ton jej głosu nie
zmienił się nawet o jotę. - Ty je zarobiłeś, kup sobie coś.
-
Matko, czy ty nie rozumiesz, że chcę ci pomóc? Jutro ja pójdę na
zakupy...
Cała
ta sytuacja wydawała się dla Draco jakaś śmieszna, groteskowa.
Coś mu się w tej całej układance nie zgadzało. Nie rozumiał
biedy, z którą zmagał się jego były nauczyciel, ale jeszcze
bardziej nie rozumiał, dlaczego mieszka w obskurnej, mugolskiej
dzielnicy w tej rozpadającej się chacie? Ciekawe, czy gdyby Snape
żył, a Malfoy zapytał go o przeszłość, to ten powiedziałby
cokolwiek, co miałoby związek z prawdą. Pewnie nie...
-
Siadaj, Severusie – wyrwał go z zamyślenia głos kobiety. -
Naleję ci zupy. A na drugie danie będzie udziec. Udało mi się
kupić kawałek od sąsiadki w całkiem atrakcyjnej cenie.
-
Możesz zjeść moją porcję...
-
Sev, starczy dla nas wszystkich.
Na
Merlina, Draco poczuł, że musi ulotnić się z tamtego miejsca jak
najszybciej. Wiedział, że mająca miejsce w kuchni rozmowa rozgrywa
się między matką a synem, ale było w niej coś intymnego, czego
on nigdy nie powinien słyszeć. Sev... Czy kiedykolwiek ktoś
zdrabniał jego imię? Czy kiedykolwiek Malfoy słyszał, aby ktoś
mówił do Mistrza Eliksirów z taką czułością i troską? I
jeszcze postawa Snape'a. To było zbyt dziwne, zbyt trudne do
pojęcia.
Draco
już chciał podnieść się na nogi, wrócić na Pokątną, odnaleźć
Ginny i przeprosić ją za całe zajście, kiedy nagle, całkiem
niespodziewanie, ktoś pociągnął go za ramię, po czym pchnął na
mokrą od deszczu trawę. Oszołomiony uderzył głową o jakiś
wystający korzeń.
- Co
ten dziwak robi pod oknem mojego domu?! - wrzasnął dziwny, lekko
zachrypnięty głos. - Niech ja się dowiem, że to jakiś twój
koleżka, to pożałujesz!
Malfoy
z trudem otworzył oczy. Dostrzegł nad sobą zamazaną sylwetkę
wysokiego mężczyzny z dużym brzuchem, ubranego w stare,
powycierane, dżinsowe ogrodniczki. Jego twarz nie pokazywała prawdy
o jego wieku. Miał prawie żółtą skórę, zapadnięte policzki i
wory pod oczami. Pod kilkudniowym zarostem z trudem można było
dostrzec wygięte w grymasie złości wargi.
W
jednej chwili wokół domu zrobiło się gwarno. Ze środka wybiegł
Severus, a tuż za nim właścicielka spokojnego głosu. Malfoy był
zdziwiony, że jest aż tak ładna. Pod maską ogromnego zmęczenia
kryły się duże brązowe oczy i blada cera. Jej włosy piękne i
proste miały kolor hebanu. Kobieta wiązała je na czubku głowy w
ciasny kok, nie pozwalając nawet najmniejszym pasmom wymknąć się
z gumki.
-
Nie znam go – powiedział Snape, mierząc Draco wzrokiem.
-
Akurat! - wrzasnął starszy mężczyzna, a Malfoy zdał sobie
sprawę, że czuje od niego wstrętny odór potu, alkoholu i ogólnego
zepsucia. - Przyznaj się, że to twój koleżka! Ubiera się tak
samo idiotycznie!
-
Nie zamierzam się powtarzać!
-
Przestańcie robić scenę na ulicy – wtrąciła się kobieta,
próbując załagodzić sytuację.
Malfoy
zastanawiał się, czy powinien się wtrącić, powiedzieć coś.
Jednak nic sensownego w tym momencie nie przychodziło mu do głowy.
Wstrzymał tylko oddech.
- To
może to twój kochanek? - zagrzmiał głos pijanego mężczyzny. -
Pieprzysz się z takimi młodzianami?!
-
Zamknij się i właź do domu! - wrzasnął Severus, próbując
zakryć matkę swoim ciałem, kiedy tamten zrobił krok do przodu.
Draco
poczuł, jak jego usta otwierają się coraz szerzej, a oczy stają
się wielkie jak talerze. On był w stanie wszystko zrozumieć.
Wiedział, że są na świecie ludzie biedni, dotknięci ogólną
nędzą, pijaństwem i zepsuciem, wiedział i co więcej nie
zamierzał takich osób szanować. Nawet po tych kilku latach wojny
nie potrafił spojrzeć na nich z większą empatią. Według niego w
dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach ci ludzie sami
zapracowali na taki los.
W
zasadzie miało to gdzieś. Nie myślał o tym na co dzień, aby nie
zwariować. Wieczorami brał ciepłą kąpiel w olejku z drzewa
sandałowego, a rano budził się w czystej pościeli u boku pięknej
i zdrowej Astorii. Nie wyobrażał sobie, aby kiedykolwiek miało być
inaczej.
Tyle
że Snape... Na Merlina! Tłuste włosy i wysuszona cera dla wielu
uczniów Hogwartu były symbolem srogości i częścią okrutnego
wizerunku nauczyciela eliksirów, jak to możliwe, że Draco nawet
przez ułamek sekundy nie pomyślał, że młodość mężczyzny
upłynęła w tak napiętej atmosferze? Pamiętał, jak czasem
naśmiewał się z innymi Ślizgonami ze swojego opiekuna. Pamiętał,
jak słyszał rozmowy uczniów z innych domów. Pamiętał ten brak
empatii ze strony Weasleyów, a przecież kto jak kto, ale oni
powinni wiedzieć coś na temat biedy i szacunku.
Gdyby
tylko mógł cofnąć czas i spojrzeć na tego mężczyznę raz
jeszcze...
- I
co tak siedzisz z rozdziawioną gębą! - wyrwał go z zamyślenia
głos, jak podejrzewał, ojca Severusa. - Zaraz rozkwaszę cię na
zgniłe jabłko.
Trach.
Ciężka pięść uderzyła Malfoya w zęby. Nie krzyknął, nie
zdążył. Poczuł rdzawy posmak krwi w swoich ustach i niewielkie,
ostro zakończone, twarde, obce ciało, które najprawdopodobniej
jeszcze przed chwilą było jego zębem.
-
Tobiasz! Co ty wyprawiasz! - Usłyszał jak przez mgłę kobiecy
głos, w uszach mu huczało. - Chcesz znów mieć policję na karku?
Kobieta
chciała podejść do męża, jednak tamten bez skrupułów odepchnął
ją od siebie. Gdyby Severus nie zreflektował się na czas i nie
przytrzymał jej za ramiona, to prawdopodobnie by upadła.
-
Wrócę późno – mruknął po chwili mężczyzna nazywany
Tobiaszem. - A jego ma już wtedy nie być. Zrozumiano?
Nie
czekał na odpowiedź. Po prostu zaczął oddalać się w stronę
furtki. Jego buty wydawały głośne plasknięcia przy każdym kroku
stawianym w głębokim błocie. Wszyscy milczeli tak długo, aż
tamten nie zniknął za rogiem ulicy.
Draco
odetchnął głośno, po czym wypluł z ust krew i resztki połamanego
zęba. Nie mógł jednak zbyt długo cieszyć się spokojem. Jego
były nauczyciel eliksirów uklęknął przed nim łypał groźnym
wzrokiem swoich czarnych oczu. Ironio... Malfoy miał wrażenie, że
przez wszystkie lata szkoły nie naraził mu się tak jak teraz.
-
Gadaj, co tu robisz?! - wrzasnął, po czym wymierzył różdżką
prosto w gardło Draco.
-
Sev, nie rób scen w ogrodzie! - krzyknęła kobieta, a w jej głosie
dało się wyczuć napiętą nutę.
Jej
prośba była rozkazem. Snape chwycił Malfoya za kołnierz szaty i
dźwignął na nogi. Nie zwracając uwagi na jego protesty, pchnął
go na werandę, a potem prosto do wnętrza domu. Draco uznał, że
lepiej będzie nie stawiać oporu, kiedy posadził go na starym,
pocerowanym fotelu.
Wnętrze
domu było skromne, biedne, ale zadbane. Nie można było zarzucić
gospodyni, że się nie starała. Ściany wyłożono chyba sto lat
temu jakąś jasną boazerią w kwiatowy motyw, pod stopami
skrzypiały drewniane panele, na który położono stary, wyliniały
dywan. Jedynymi meblami były dwa fotele, kanapa, drewniany stolik i
regał zapełniony książkami.
Severus
stał zaraz przy Draco, nie spuszczając różdżki z jego krtani,
natomiast jego matka kilka metrów dalej z przerażeniem wymalowanym
na zmęczonej twarzy.
-
Mamo, zostaw to mi... - oświadczył Snape.
-
Nie ma mowy, nie wyjdę stąd.
Draco
widział, jak młody Mistrz Eliksirów wzdycha głośno i zaciska
zęby, aby powstrzymać jakiś niemiły komentarz. Przez chwilę
przez głowę Malfoya przeszła myśl, że prawdopodobnie śmierć
matki musiała aż tak bardzo wpłynąć na jego przyszłość i
zamknięcie się w sobie.
-
Skąd wiesz, że jestem czarodziejem? - zapytał po chwili Draco,
mając nadzieję, że rozładuje tym panujące napięcie.
- Bo
masz na sobie szatę... - mruknął tamten cicho. - Gadaj czego tutaj
szukasz i dlaczego podsłuchiwałeś pod naszym oknem?
-
Nie sądzę, abyś mi uwierzył...
-
Jak się nazywasz? - wtrąciła się kobieta, co nie spodobało się
jej synowi.
-
Draco Ma... Marshall – odpowiedział, podejmując grę, którą
rozpoczął w ministerstwie. Nie mógł teraz popełnić żadnego
błędu. Po twarzy Snape'a zdał sobie sprawę, że mężczyzna jest
mocno zdenerwowany tym, że przy tej rozmowie jest jego matka.
-
Rozumiem... chcę przeprosić cię za mojego męża. Zazwyczaj nie
jest aż tak nerwowy.
Kłamała,
Malfoy widział to w jej oczach. Snape zresztą nie zachowywał się
lepiej. Błądził wzrokiem po ścianach pokoju, powstrzymując się
przed kąśliwą uwagą.
-
Nic się nie stało... - burknął Malfoy, uznając, że nie zamierza
dłużej ciągnąć tego tematu.
Na
twarzy kobiety pojawił się przelotny cień uśmiechu.
- W
takim razie powiesz nam, po co przyszedłeś? - spytała lekko
podejrzliwie. W takich czasach nie mogła sobie pozwolić na ufanie
byle komu.
- W
zasadzie przyszedłem do Severusa – odpowiedział, czując się
dziwnie, nazywając byłego przyszłego nauczyciela
po imieniu.
Oczy
mężczyzny zlustrowały go dokładnie, a mięśnie jego twarzy
napięły się. Draco dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że
Snape ma w tym momencie nie więcej niż dwadzieścia lat. Był
młodszy od niego, co dawało mu minimalną przewagę.
-
Nie znam cię – mruknął Severus, spoglądając z ukosa na matkę,
jakby chciał dać mu do zrozumienia, że nie ma teraz mówić całej
prawdy.
- To
prawda – kontynuował Draco. - Przysyła mnie nasz wspólny...
pracodawca.
-
Och... to tym bardziej bardzo pana przepraszam. Zaraz wstawię panu
ząb, tylko przyniosę miskę z zimną wodą – oświadczyła
kobieta, a na jej twarzy pojawił się szkarłatny rumieniec wstydu.
- Sev, nie wygłupiaj się, opuść tę różdżkę.
Nie
czekając na odpowiedź, odwróciła się na pięcie i weszła do
kuchni. Jej syn jednak nie zamierzał wykonać jej polecenia. Cały
czas mierzył w Malfoya.
-
Odsłoń lewy rękaw – rozkazał.
-
Daj spokój...
-
Powiedziałem, odsłoń go.
Nie
krzyczał, nie chciał, aby jego matka usłyszała, co się tutaj
dzieje. Dla bezpieczeństwa stanął tak, aby plecami zakryć wejście
do kuchni. Draco uznał, że nie ma sensu dłużej tego ukrywać.
Westchnął głośno, po czym podwinął rękaw szaty, prezentując
Mroczny Znak wypalony na rozgrzanej skórze.
-
Zadowolony? - mruknął, chowając go po kilku sekundach.
Severus
chciał coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie do pokoju
weszła jego matka.
-
Nazywam się Eileen Prince – przedstawiła się szybko. - Pozwolisz
mi zająć się tym zębem?
Draco
nie widział powodu, dla którego miałby jej odmówić.
* *
*
Jestem
na siebie zła, ale o tym za tydzień lub dwa (czy tutaj wyszedł
rym, czy mi się wydaje?).
I
jedno pytanie do osób, które czytały Ginevrę. Wolicie jak piszę
w trzeciej czy pierwszej osobie? Nie chcę, abyście wygłaszali
przemówienia, co wolicie czytać i co wam jest lepiej pisać, po
prostu powiedzcie mi jak sądzicie, w czym ja jestem lepsza. Ale
spokojnie, tutaj nic nie będę zmieniać, chodzi mi o coś innego ^^
Lai,
nie odpisałam na twój komentarz, bo już nie miałam kiedy.
Oczywiście przeczytam to, co mi podesłałaś tylko musisz uzbroić
się w cierpliwość, bo tekst trochę ma. Mam nadzieję, że nie
masz nic przeciwko temu, aby skopiowała go sobie i wrzuciła na
e-booka?
Pozdrawiam!
--------------------------------------------------------------------------
Czyży pierwsza? Ale to przecież nie wyścigi ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest tutaj Severus. Dokładnie odzwierciedliłaś jego młodość tak, jak sobie wyobrażałam (no możenie do końca, bo u mnie po Hogwarcie szybko wyniósł się z tego domu, nie wytrzymywał już). Także reakcja Draco jest taka. Widać, że przejął się całą tą sytuacją, nie podejrzewał Mistrza Eliksirów, że był biedny i żył z alkoholikiem i awanturnikiem. MIał podejścia bogacza, że zasługuje się na taki byt. Może teraz zmieni zdanie? Swoją drogą jednak Severus pogubił się w swoim życiu, wcale mu się też nie dziwię, ale potrafił wyjść na prostą. To w sumie dzięki niemu ostatecznie Harry pokonał Voldmeorta (nie zapominając o samym Wybrańcu i Dumbledorowi, ale uważam, że bez niego to nie dało by rady), Rowling wykreowała go tak, że chyba nikt się nie spodziewał "podwójnego agenta", każdy przesądził, że jest zwolennikiem Voldemorta. Pokazałaś też tym rozdziałem, kto był tak naprawdę ważny dla Dracona. Nie wspomniałaś o matce, ojcu tylko o Severusie. Jakby tak na to spojrzeć, to w kanonie to chyba on był mu najbliższy. Ale i tak za długo leję wodę ;P
Tak podejrzewałam, że Draco chciał chronić Ginny. Każdy rozdział wniósł ważne osoby dla dójki naszych bohaterów. Szczerze powiem, chyba bardziej wolę wersję Ginny, ale to tylko dlatego, że tam były pokazane prawdziwe emocje, miłość, rodzina. Matka i córka to rzadko się ze sobą dogadują, prędzej z ojcem dlatego mnie to urzekło, ale dzisiejszy rozdział też znakomity, by nie było ;)
Gdzieś zjadłaś jedną literkę, ale teraz oczywiście nie znajdę tego fragmentu, a nie pamiętam nawet, co to za słowo było ;P
Szablon ładny, kolor, tekstura (pewnie to nie tekstura, nie znam się. Chodzi o tło w postach i ramkach). Tylko uroda tej dziewczyny, no nie wiem. Nie w moim typie, ale nie ujmuje to szablonowi. W ogóle twoje szablony zawsze mnie urzekają. Zawsze marzyłam by robić ładne szablony, a tak naprawdę nigdy nie zrobiłam nic w tym kierunku.
PS. Nie wiem czy zauważyłaś, ale u mnie już jest nowy rozdział (informuję tylko dlatego, bo zauważyłam, że dodałaś mojego bloga do Obsewowanych, po dodaniu rozdziału i mogłaś nie zauważyć. Z góry przepraszam).
Czyli to takie buty... To nie Draco wziął sakiewkę tylko młody Snape. Tego się nie spodziewałam... bardziej spodziewałam się przypadkowego złodzieja pieniędzy.
OdpowiedzUsuńDla Dracona musiał to być szok, gdy zobaczył, w jakich warunkach jego nauczyciel musiał żyć. Bieda i do tego ojciec alkoholik. Aż zamarłam, gdy ten gnojek uderzył mi mojego Dracona. A matka Snape jest taka urocza, widać, że Sev miał w niej wielkie poparcie.
Ogólnie rozdział mi się bardzo podobał. Mimo iż jestem zwolenniczką dialogów (uwielbiam pisać rozmowy pomiędzy bohaterami^^) to jednak opisy w tym rozdziale bardzo mi się podobały. Świetnie sobie z nimi radzisz;)
Co do Twojego pytania... hymmm, nie wiem, dla mnie piszesz w obu osobach świetnie;) Trudne zadałaś pytanie^^
I świetny szablon^^ Mam nadzieje, że w kolejnym ujrzymy także Dracona^^
Czekam na dalszy ciąg wydarzeń.
Pozdrawiam serdecznie:*
Witaj serdecznie kochana.
OdpowiedzUsuńNa początku powiem że narracja jest całkiem dobra tylko za często używasz imienia i nazwiska bohatera.
Można je podmienić zamiennikami a na pewno wiesz bo piszesz zdecydowanie lepiej ode mnie.
Podobało mi się spotkanie Dracona z Severusem.
Ale chłopak miałby minę gdyby sie dowiedział kim byłby w przeszłości.
Wspaniale również pokazałaś życie Seva.
jego problemy i walka z biedą.
Jemu naprawde nie było łatwe tyle że nie każdy to rozumiał.
Cieszę się, że to właśnie tak pokazałaś.
Ogólnie jestem też ciekawa dalszych rozwojów wypdków i brakowało mi Ginny.
Zazdroszczę Ci również szablonów które wykonujesz.
Kurczę to fajne zrobić sobie szablon kiedy masz ochotę.... zostałaś obdarzona świetnym talentem graficznym i nie wiele autorek go posiada.
pozdrawiam serdecznie i czekam na NN.
Odnosząc się do Twojego dopisku - nie mam nic przeciwko, nawet mogę Ci go wysłać, ponieważ takowego także mam (a blog to właściwie dodatkowe archiwum, jakby mój komputer szlag trafił). Wydaje mi się, że adres gdzieś mam, bo kiedyś wysyłałaś mi szablon.
OdpowiedzUsuńA odnośnie rozdziału - Severus. Nie wiem dlaczego, ale nigdy nikt nie zwraca uwagę na jego wygląd, gdy pisze się fanficka. Może to ja czytam takie, w których jest jednym z ciekawych bohaterów i zazwyczaj nikt nie zwraca takiej uwagi na jego tłuste włosy. Choć moim zdaniem Rowling przesadziła z jego wyglądem, ale spoko. A Ty też to tak zaznaczasz i trochę mnie odrzuca jego postać - mimo iż jest to moja ulubiona postać z całego Harry'ego.
I zastanawia mnie też to - Draco, który doszedł do wniosku, że tylko Severus mu uwierzy. Ciekawe, że tylko on może być tak walnięty i uwierzyć w coś takiego. Ale to pewnie tylko moje głupie myśli.
Aaa no i szablon! Przepiękny. Lepszy niż tamten i czasem mam wrażenie, że ten szablon ubiera Twoje rozdziały w takie jakby obrazy, nie wiem, są takie magiczne.
Fajnie, że opisałaś w tym rozdziale co działo się z Draco. Myślałam, że jego plan polegał na tym, że dołączy do śmierciożerców, a co dalej to sama nie wiem... :D Zdziwiłaś mnie, bo nie spodziewałam się, że podaży za złodziejem, którym okazał się Snape. Zrobiło mi się go strasznie żal. Jest biedny, zarabia na rodzinę i ma jeszcze takiego okropnego ojca. Musi być silny i odważny. Jest jeszcze młody, a już musi zachowywać się jak dorosły. Nie każdy na jego miejscu dałby radę i pewnie by się poddał, a on... on jest godzien podziwu. Tak uważam. Pewnie Draco jest dziwnie patrzeć na swojego byłego nauczyciela, który zresztą już nie żyje. Pewnie ma wyrzuty sumienia przez to jak traktował go w szkole, a tak naprawdę nic o nim nie wiedział.
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo spodobał. Przyjemnie i szybko mi się go czytało. Jest bardzo ciekawy i mnie zaintrygował. Jestem ciekawa co dalej zrobi Snape i Draco. W końcu matka Severusa im przerwała. Nie mgłę doczekać się następnego rozdziału. Czekam na niego bardzo niecierpliwie! :)
Zapraszam do siebie na rozdział drugi. :)
Pozdrawiam ;3
http://kontury-zycia.blogspot.com/
Czytając poprzedni rozdział myślałam, że Draco obierze inną drogę, a tu proszę, on cały czas chciał wrócić do Ginny!
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie wyobrażałam sobie życia Snape od strony innej niż Hogwart. Sytuacje jego rodziny pokazałaś w dobry sposób. Ojciec pijak, nienawidzący magii i wyrozumiała matka.
Najbardziej jednak podoba mi się to, że ukazałaś Severusa jako osobę która coś znaczy dla Draco.
No i ciekawi mnie jak Sev zareaguje na mroczny znak.
I nowy szablon jest śliczny, ma taki fajny klimat :D
Pozdrawiam ;)
Informuję, że nominowałam Cię do The Versatile Blogger Award na http://c-redeyes.blogspot.com/p/ver.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Niah.
No to dowiedzieliśmy się mniej więcej jak to właściwie było z perspektywy Draco. Kurczę, a ja byłam przekonana, że to jednak on ukradł pieniądze Ginny i przyłączył się do typów robiących demolkę na ulicy. Źle go oceniłam i teraz jakoś tak mi strasznie głupio. Przecież chciał tylko uchronić dziewczynę przed zrobieniem czegoś głupiego. No dobrze, może sposób w jaki to zrobił nie był zbyt elokwentny, ale nie miał zbyt wiele czasu na przemyślenia.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przypuszczałabym, że pojawi się młody Snape i wprowadzi jeszcze więcej zamieszania. Tak w sumie to świetnie opisałaś jego i warunki, w których przyszło mu dorastać. No nie za ciekawie miał, przez co zrobiło mi się go szkoda. Jak dobrze, że mimo takiego ojca, miał normalną matkę, którą wyraźnie kochał i darzył ogromnym szacunkiem. W sumie został pozbawiony dzieciństwa i zmuszony do zbyt wczesnej dojrzałości. To musiało być dla niego niebywale trudne i z całą pewnością nie zasłużył na taki los. Nic dziwnego, że zachował się z taką nieufnością, co do Draco.
No cóż, wprost nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo nie mam pojęcia jak zamierzasz to dalej rozegrać. Kiedy znowu przetną się drogi Ginny i Draco?
POzdrawiam!
Wiesz co, zbiłaś mnie z nóg tym rozdziałem. Nie spodziewałam się wejścia na scenę Severusa, a już tym bardziej w świetle... rodzinnym. Bardzo mi się podobało, że poświęciłaś mu należytą uwagę. To było coś pięknego - czytać o jego trudnej młodości, miłości do matki... Snape zawsze był jedną z moich ulubionych postaci, a więc chwała Ci za to, że wykorzystałaś przeniesienie się w czasie, aby ukazać jego wątek ^^
OdpowiedzUsuńCo do Draco - w sumie mu się nie dziwię, że sparaliżowany zaskoczeniem tylko patrzył na rozgrywającą się wokół niego scenę. Ja też bym pewnie nie mogła się odnaleźć. Plus trzeba mu przyznać za to, że czuł się odpowiedzialny za Ginny i że udało mu się wymyślić bajkę o wspólnym pracodawcy. Nie mam pojęcia, czego się spodziewać, ale na pewno jestem oczarowana ^^
Co do tej narracji... trudno mi powiedzieć. Uwielbiałam sposób, w jaki pisałaś Ginevrę, ale teraz w trzecioosobowej też sprawiasz się dobrze. Myślę jednak, że wolę jak piszesz w pierwszej ;)
Miałaś rację - pokazałaś Dracona w trochę innym świetle i chwała Ci za to, bo rzeczywiście myślałam, że serio ją tak potraktował, w dodatku kradnąc jej pieniądze. Cieszę się też, że pojawił się Severus - jego zupełnie się tu nie spodziewałam, ale to dobrze, bo ja bardzo lubię zaskoczenia. Mam nadzieje, że ich tutaj nie zabraknie, bo muszę przyznać, że pisanie tej historii wychodzi Ci naprawdę dobrze. I nie martw się, w trzeciej osobie sprawdzasz się bardzo dobrze - ja nigdy nie byłam do tego zdolna, dlatego chylę czoła. Wszystko jest spójne, logiczne i łatwe w odbiorze ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem tak późno. Rozdział przeczytałam już dawno, ale miałam masę obowiązków na głowie i jakoś nigdy nie miałam go kiedy skomentować. ;<
Czekam na następny i pozdrawiam!
Po pierwsze, masz cudny szablon <3 Bardzo się ucieszyłam, czytając tytuł postu, domyśliłam się, że będzie coś o Snapie. Współczuję mu, więc rozdział chwycił mnie za serce. Chociaż na początku nie mogłam uwierzyć, Severus okradający nieprzytomną kobietę? Ale w końcu zrobił to dla matki. Spotkanie Draco z jego byłym nauczycielem wyszło Ci świetnie. Zwłaszcza wszystkie przemyślenia blondyna( był dla mnie prawie jak rodzina). W końcu był jego chrzestnym, trudno się dziwić. No i oczywiście Malfoy został usprawiedliwiony, chociaż trochę ryzykował, zostawiając ją samą i nieprzytomną. Pozdrawiam, życzę dużo weny i przepraszam za haniebnie nieskładny komentarz!
OdpowiedzUsuń[corka-glizdogona]
Już od jakiegoś czasu zbierałam się za przeczytanie tego opowiadania, ale nareszcie mi się to udało :) Nie ma to jak rozchorować się w środku tygodnia i być w takim stanie, że nawet wyjście do szkoły jest niemożliwe...
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania o Draco i Ginny. Akcja nigdy nie toczy się zbyt szybko i zawsze masz świetny pomysł. Czytałam poprzednie, a potem gdzieś mi ono umknęło. Teraz trafiłam tutaj. I o kurczaki. Nie spodziewałam się podróży w czasie. To chyba jedno z najoryginalniejszych opowiada ff jakie przyszło mi zacząć czytać. I wcale nie żałuje tego :)
Draco jako miły i kochający mąż? Astorii musi być naprawdę dobrze dostać śniadanie do łóżka od Malfoy'a. Aż mam ochotę krzyczeć, że jej zazdroszczę ^^
Cieszę się, że nie zamieniłaś jego w swojego ojca, chociaż tego oschłego i cichego Dracona również było miło zobaczyć, kiedy przenieśli się z Ginny w czasie.
Trochę nie zrozumiałam tej sceny, w której Ginny słyszała rozmowę Harry'ego i ktoś się jej zapytał czy chciałaby zniknąć. Nie wiem skąd ten fragment się tam wziął ani co oznaczał.
Ginny.. Ach, mogłabym jedynie jej współczuć. Spotkała swoją własną matkę na ulicy Pokątnej i zaopiekowała się swoim starszym w przyszłości bratem. Ale to dziwnie brzmi. Jednak czy w tym przypadku nie zmieniła przyszłości? Molly na pewno zapamięta, że kiedyś pomogła dziewczynie podobnej do swojej dorosłej córki. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Ściskam, Donna W.
[ trzy-wspomnienia ]
Uch, normalnie się zakochałam!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, w obydwóch narracjach jest ok, ale bardziej lubię w trzecioosobowej :P
A więc tak:
Po pierwsze, jak ja współczuję Ginny i Draco... Jakoś tak zawsze, gdy wyobrażałam sobie podróż w czasie, nie lubiłam tego aspektu, że rodzina ich nie poznaje, nie mają nikogo, etc. I zawsze jakoś tak, kiedy czytam/wyobrażam sobie spotkanie bohaterów w przeszłości ze swoimi rodzicami i tak dalej, smutno mi się jakoś robi, że się nie znają, że tylko ci bohaterowie wiedzą, że to są ich rodzice itd., a pomimo to nie mogą i tak tego powiedzieć, bo kto by im uwierzył?
Po drugie: ech, ten Severus... Nigdy jakoś szczególnie go nie uwielbiałam (owszem, lubiłam, ale żeby był moją ulubioną postacią... Co to, to nie), ale współczułam mu z powodu tego dzieciństwa, tych wiecznych upokorzeń ze strony innych, nieszczęśliwej miłości (choć przyznam, że nie umiałabym sobie wyobrazić Lily z Sevem), a w końcu tej okrutnej śmierci w finale...
Po trzecie: uwielbiam czytać FF z czasów Huncwotów, pierwszej wojny itd., itp. A tu nie dość, że jest w tych czasach, to jeszcze jest Ginevra z Draco! Czego to wyobraźnia ludzka nie jest w stanie stworzyć...
Cóż, pozostaje mi życzyć Ci wielgachnej weny i czasu, jak zawsze, no i pozdrawiam cieplutko ;3
Kurde blaszka! Co ten Draco sobie myślał?! Czemu poszedł do Snape'a no przecież on wtedy jeszcze nie był w Zakonie... Kurde coś czuję, że będzie źle oj bardzo źle
OdpowiedzUsuń