sobota, 18 stycznia 2014

24: Tak trzeba

diabeł i bóg jeden dzielą stół
przy stole dzielą Cię na pół
obaj tak samo śmieją się
wołając imię Twe
(Anita Lipnicka)

Ginny miała wrażenie, że wszystko, co działo się dookoła niej było jakimś szalonym snem. Gideon nie zabrał ich do Kwatery Głównej. Najpierw kazał się ukryć, potem zawiadomił Zakon, aby zabrali nieprzytomnego Severusa Snape'a, a następnie zaprowadził ich do domu, który dzielił z bratem bliźniakiem, który tamtej nocy miał swoją wartę w kwaterze.
Kobieta cały czas kurczowo trzymała stary numer Żonglera, jakby to właśnie on był zmieniaczem czasu, którego potrzebowali. Ginny nie zwróciła nawet uwagi, że Draco jest wyjątkowo zmęczony całą sytuacją i nie podziela jej entuzjazmu.
Zobacz – powiedziała po raz setny, podkładając mu gazetę pod nos. – Tu jest data trzydziestego pierwszego października tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego roku. To nie może być przypadek. Wywiad przeprowadzono dokładnie tego samego dnia, w którym się tutaj przenieśliśmy!
Widziałem – odpowiedział krótko Draco, próbując zmyć pod prysznicem ciemną farbę z włosów. Gideon okazał się być w porządku, jednak jego detergenty nie były tak skuteczne, jakby Malfoy sobie tego życzył.
Tylko Ginny najwyraźniej nie planowała doprowadzać się do swojego normalnego stanu. Nie czuła skrępowania i nie uważała, że siedząc z Draco w ciasnej łazience narusza jego, w pewnym sensie, intymną przestrzeń.
Usiadła na zamkniętym sedesie i z zaangażowaniem czytała po raz setny wywiad z Josephem Otto. Malfoy i tak nie słyszał połowy jego wypowiedzi. Zagłuszył ją strumieniami wody, opadającymi na porcelanowe dno wanny.
Podróże w czasie są możliwe – czytała dokładnie akcentując każde słowo. – I oczywiście nie mam tutaj na myśli powszechnym, małych zmieniaczy czasu, które stwarzają więcej problemów i niewiele mamy z nich korzyści. Chodzi mi o prawdziwe podróże, o cofnięcie się do wybranego przez siebie miejsca i...
Głośne pukanie do łazienki przerwało jej wystąpienie. Draco najwyraźniej go nie usłyszał, bo dalej polewał głowę ciepłym strumieniem wody. Pukanie się powtórzyło.
Ginny zmarszczyła nos i przesunęła zasuwkę, otworzyła drzwi i spojrzała na stojącego na korytarzu Gideona. Malfoy też się wyprostował, choć jego włosy nadal nie przypominały naturalnego, jasnego blondu.
Trzymaj – rzekł Gideon, wyciągając w jego kierunku butelkę z lekko różowym płynem. – To od Lily. Powiedziałem jej, że moja dziewczyna źle zastosowała farbę.
Masz dziewczynę? – zapytała Ginny zanim zdążyła ugryź się w język.
Gideon jednak nie poczuł się urażony.
Ginny, możemy porozmawiać? – spytał, kiedy Draco zaczął nakładać na włosy specyfik od Lily. Kobieta zauważyła, że nie spuszcza z oczu Żonglera.
Jasne – rzekła szybko. – Draco, potem mogę pomóc ci umyć plecy, jeśli chcesz – dodała kierunku swojego towarzysza.
Od kilku godzin jesteś strasznie miła – uznał Draco, zadowolony, że farba pomału zaczyna puszczać. – Chcesz mi coś powiedzieć?
Tak – burknęła. – Przepraszam.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, a potem machnął ręką, aby poszła za Gideonem. Kiwnął przy tym głową, dając jej do zrozumienia, że ma do niej pełne zaufanie i to od niej zależy, co będzie chciała powiedzieć Gideonowi.
Ginny zeszła razem ze swoim wujkiem do malutkiego salonu, w którym nie było nic prócz dwuosobowej kanapy, małego stolika i regału obłożonego książkami. Całość prezentowała się dość skromnie, a brak firanek, dywanów i obrazów sprawiał, że każdy, kto wchodził do pomieszczenia od razu zdawał sobie sprawę, że nie mieszka tutaj żadna kobieta.
Bronię was przed Zakonem – stwierdził, wzdychając ciężko, kiedy usiedli obok siebie na sofie. – To trochę idiotyczne, bo wydaje mi się, że gdybyś sensownie wytłumaczyła ten napad na Petera i Remusa, to pewnie wszystko jakoś by się ułożyło. Bo masz na to wytłumaczenie, prawda?
Tak – powiedziała zgodnie z prawdą.
Nie bała się. Zrozumiała, że musi wykorzystać możliwości, które dało jej przeniesienie się w czasie. Szczególnie że przeczytała wywiad Josephem tyle razy, że niemal znała go na pamięć. Uśmiechnęła się bardziej do siebie niż Gideona.
Mam nadzieję, że nie chodziło ci o przypadłość Remusa, bo...
Nie – przerwała mu szybko. – W ogóle nie chodziło mi o Remusa. Myślałam, że się rozpłaczę, jak zorientowała się, że go zaatakowałam. Jak on się tak w ogóle czuje?
Wszystko w porządku. Ale w takim razie twoim celem był Peter. To zrozumiałe, wiązałaś go i torturowałaś. Na początku pomyślałem, że to na pewno robota Draco, ale Peter powiedział nam, że to ty. Ponoć oskarżałaś go o bycie śmierciożercą. Posłuchaj Ginny, nie wiem, co przeszłaś, ale...
To ty mnie posłuchaj – przerwała mu ponownie, a potem oparła głowę o sofę.
Przymknęła powieki. Przez chwilę Gideon miał wrażenie, że dziewczyna się rozpłacze, jednak do niczego takiego nie doszło. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale wolał ugryź się w język i czekać na dalszą część jej opowieści.
Chciałam go zabić – wyszeptały jej wargi. – Ale nie miałam odwagi. Każdy człowiek nosi w sobie mordercę, ale ja nie potrafiłam rozbudzić mojego. Ale Peter nie będzie mieć z tym problemów. Może nie zrobi tego osobiście, ale przyczyni się do śmierci swoich przyjaciół.
O czym ty mówisz, jesteś jasnowidzem? – zapytał, a głos zadrżał mu ze strachu i niepewności.
Nie, jestem z przyszłości – powiedziała, a potem spojrzała prosto w jego oczy. – Nie widzisz tego, kiedy na mnie patrzysz? Naprawdę nie wiesz, kim jestem?
Zapadło krótkie milczenie. Atmosfera się zagęściła, a Ginny była pewna, że Gideon za chwile się zdenerwuje. Był człowiekiem o wielkiej cierpliwości, pamiętała jak przy pierwszym spotkaniu okazał jej więcej serca niż inni członkowie Zakonu. Teraz też musiał jej uwierzyć.
Jestem córką Artura i Molly – rzekła, czując, że te słowa nie przejdą przez gardło mężczyzny. – Jestem twoją siostrzenicą, Gideon. Jestem dzieckiem, którego nie zdążysz poznać.
Mężczyzna nie dał rady usiedzieć w miejscu. Wstał z kanapy i podszedł do okna. Stał odwrócony tyłem, ale uwadze Ginny nie uszły jego drżące dłonie. Ona też zaczęła się trząść. Nagle uznała, że w pomieszczeniu panuje okropny chłód.
Fabian miał rację. – Usłyszała po chwili głos swojego wujka. – Jesteś niezrównoważona.
Ginny poczuła, jakby ktoś wbił jej nóż prosto w serce. Nie zamierzała tak łatwo odpuścić. Otarła łzy, które niespodziewanie pojawiły się na jej policzkach, po czym wstała z kanapy i podeszła do mężczyzny. Bez uprzedzenia chwaciła jego drżącą dłoń. Ich spojrzenia spotkały się w gładkiej tafli szyby.
Co mam zrobić, abyś mi uwierzył? – spytała ze łzami w oczach.
Chyba nie istnieje nic takiego...
Zapytaj Dumbledore'a – powiedziała szybko. – On mi wierzy.
Po prostu nie rozumiem... Skoro Albus wiedział o wszystkim od samego początku, to dlaczego nic nam nie powiedział? Zrobiliście z tego wielką tajemnicę, a teraz mówisz o tym z taką łatwością?
Profesor Dumbledore nie chciał, aby ktoś się dowiedział. Bał się, że coś zepsujemy. Przecież wiesz, że nie wolno igrać z czasem.
To dlaczego, do jasnej cholery, mi to mówisz?! – wrzasnął stanowczo zbyt głośno.
Ginny nie była zaskoczona, kiedy po kilkunastu sekundach na schodach dało się słyszeć tupot stóp, a w salonie pojawił się zdyszany, owinięty ręcznikiem Draco. Na jego naturalnie bladym przedramieniu widać było zarys mrocznego znaku.
Co się dzieje? – zapytał, poprawiając, przewiązany w pasie ręcznik.
Bo przeczytałam ten wywiad – rzekła spokojnie Ginny, nie zwracając uwagi na Malfoya.
Chwyciła gazetę i rozłożyła ją na odpowiedniej stronie. Podała ją Gideonowi z kamienną twarzą. Mężczyzna się zawahał, ale zaczął śledzić wzrokiem artykuł.
Jestem przekonana, że to właśnie ten facet stoi za tym wszystkim. Joseph Otto, to on stworzył klauna – powiedziała z determinacją.
Skąd ta pewność? – dopytywał się Gideon.
Spójrz na ostatnie pytanie. Ksenofilius Lovegood pyta: czy jest pan w stanie przedstawić nam jakiekolwiek dowody na to, że wymyślony przez pana wehikuł faktycznie działa? Na co Joseph odpowiada: oczywiście, jestem przekonany, że już niedługo na łamach gazety pojawi się wywiad z kimś, kto będzie mógł to potwierdzić. W sumie, powiem szczerze, spodziewam się gości lada dzień. On to zaplanował.
Chcesz powiedzieć – wtrącił się Draco, – że specjalnie ustawił tę datę, bo wiedział, że w tych czasach wehikuł będzie już stworzony i będziemy mogli wrócić?
Tak – przyznała mu rację.
Ale dlaczego czekał tak długo? Mógł go wypróbować choćby po pięciu latach!
Zapadło milczenie. Gideon podrapał się po zarośniętym podbródku i westchnął głośno.
Prawdopodobnie – zaczął – nie chciał, aby cofnęły się w czasie osoby, które teraz żyły. Musiał odczekać co najmniej dwadzieścia lat, aby nic się ze sobą nie ścierało.
Ginny opadła na kanapę. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest zmęczona. Długo nie spała, a obrazy minionych dni nakładały się na siebie.
Ale dalej nie wiem, czy to taki dobry pomysł, że wszystkim o tym opowiadacie – oświadczył Gideon, zajmując miejsce obok niej. To zrozumiałe, że chcesz coś zmienić, ale...
Czy jest możliwe, że podróże w czasie umożliwią nam zmianę naszego obecnego życia? – przerwała mu, czytając kolejny fragment wywiadu. – Nie. Nie wolno nam się łudzić. Czasoprzestrzeń jest siecią pojedynczych nitek. Kiedy wydaje nam się, że cofnęliśmy się w przeszłość, to tak naprawdę przeskoczyliśmy na inną nitkę. Nie jesteśmy wstanie zmienić czegoś, co już się wydarzyło. Podróże w czasie to fizyka, a nie magia.
Draco opuścił głowę. Nie był pewny, czy dobrze zrozumiał te słowa.
Chcę zmienić waszą przyszłość – oświadczyła po chwili, składając gazetę. – Wiem, że Voldemort sieje zniszczenie, wiem, że nie łatwo jest go zabić, ale nam się udało, tylko że cena, którą zapłaciliśmy była stanowczo zbyt wysoka. Proszą cię Gideonie, zwołaj pilne zebranie Zakonu Feniksa, a my powiemy wam wszystko, co wiemy, a potem znajdziemy Josepha Otto.
Jesteś pewna, że to dobry pomysł? – zapytał cicho Malfoy.
Tak, to jedyny, słuszny pomysł.

To było najtrudniejsze i najbardziej męczące zebranie, na jakim Draco kiedykolwiek był. Najpierw prawie przez czterdzieści minut namawiali Zakon, aby w ogóle ich wysłuchał. Najbardziej przeciwny był Dumbledore, ale po krótkiej wymianie zdań z Ginny uznał, że może faktycznie warto.
Malfoy i tak nigdy nie przepadał za starym Albusem i uważał, że jak coś pójdzie nie po jego myśli, to po prostu wymaże wszystkim pamięć. Oczywiście nie powiedział tego głośno, bo wiedział, że Ginny nie będzie zadowolona z takiego komentarza.
W końcu przy stole usiedli wszyscy, nawet Peter Pettigrew. Draco zaproponował również wpuszczenie Severusa Snape'a, ale później przyznał rację, że byłby to raczej strzał w kolano.
Ginny opowiadała spokojnie, ale nie szczędziła szczegółów i nazwisk. Uznała, że lepiej będzie powiedzieć prawdę na temat Petera, bo może to pozwoli ocalić tego chłopaka. Na początku był oburzony, ale potem zrozumiał, że jeszcze nikt go nie przekreśla. James położył mu tylko rękę na ramieniu i szepnął słowa, które Malfoya chwyciły za serce.
Nie damy ci upaść, Glizdogonie.
Posiedzenie trwało kilka godzin. Niestety, ani on, ani Ginny nie znali szczegółów na temat tego, jak unicestwić Voldemorta. Dziewczyna wiedziała coś na temat tajemniczych artefaktów, których poszukiwał Harry, jednym z nich był właśnie dziennik, który próbowała wynieś z Malfoy Manor. Dumbledore obiecał, że poszuka informacji na ten temat, co bardzo ucieszyło pannę Weasley.
Kiedy w końcu skończyli, na twarzach członków Zakonu Feniksa widać było wyraźną ulgę. Żadnemu z nich los nie wróżył niczego dobrego, ale dzięki temu, czego się dowiedzieli, mieli szansę uniknąć najgorszego.
Dziękuję ci, Ginny – szepnęła Lily, kiedy wszyscy zaczęli się zbierać. Podała jej prawą rękę, a lewą trzymała na mocno zaokrąglonym brzuchu.
Nie ma sprawy – powiedziała. – Robię to w pewnym sensie dla twojego syna. To nie sprawiedliwe, że spotkało go tyle nieszczęść.
Ale na pewno teraz jest szczęśliwy – dopytywała z nadzieją.
Ginny zamknęła oczy, a pod powiekami zebrały się łzy. Lily wiedziała o jej związku z Syriuszem, gdyby powiedziała jej prawdę, że jest również narzeczoną Harry'ego, to prawdopodobnie mocno straciłaby w jej oczach. Tylko że czuła, że nie powinna jej kłamać.
Lily... – zaczęła ostrożnie, a głos jej się załamał. – Przepraszam...
Dziewczyna nie wiedziała co robić. Przytulił ją mocno do siebie i gładziła delikatnie po plecach. Ginny łkała cicho, nie potrafiąc powstrzymać fali emocji.
Twój syn to mój narzeczony – powiedziała drżącym głosem.
Lily wyprostowała się jak struna. Wszystkie jej mięśnie się napięły.
To nie moja sprawa – oświadczyła bezbarwnie. – Zawsze będę twoją dłużniczką, ale nie chcę, aby ktokolwiek oprócz mnie dowiedział się o tym, z kim jesteś tak naprawdę związana. Rozumiesz? Zostaw po sobie pozytywny ślad.
A potem podszedł do nich Syriusz. Uśmiechnął się szeroko i usiadł na krześle obok. Widać było, że mu w pewnym sensie ulżyło, kiedy dowiedział się prawdy. Ginny przyjrzała się jego twarzy i wtedy w jego czarnych oczach dostrzegła iskierki smutku.
To chyba pożegnanie – powiedziała panna Weasley, kiedy Lily z cichym westchnieniem zostawiła ich samych.
Dla ciebie tak, ja już niedługo znów cię spotkam tylko trochę w innej wersji – odpowiedział, chwytając ją za rękę.
Milczeli przez chwilę, ale to była przyjemna cisza. Pozwalała jej się uspokoić i zrozumieć, że bardziej nie mogła pomóc tym ludziom.
Masz dla mnie jakąś jeszcze radę, Ginny?
Tak, jeśli jednak wszystko się spieprzy, to nie daj się zamknąć w Azkabanie.
Spróbuję, ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to...
Nie kończ – przerwała, kładąc palce na jego wargach. – Wiesz czego żałuję najbardziej? Tego, że jak wrócę do swoich czasów to nie spotkam tam ciebie. Nie będę mogła zapytać, czy jakaś inna Ginny też przeniosła się w czasie.
Ale jeśli by tak było, to pewnie zaradziłaby tym wszystkim nieszczęściom – rzekł Syriusz, nie spuszczając oczu z jej warg.
Wiesz skąd na moich plecach wziął się feniks? – spytała. – To twoje dzieło.
Syriusz zbliżył swoją twarz do jej. Ich wargi dzieliło kilka cali. Mogli się wsłuchać w bicie swoich serc i przyspieszony oddech. Black chciał ją pocałować, ale Ginny cofnęła się energicznie. Po jej policzkach popłynęły samotne łzy.
Nie mogę – szepnęła, a potem wstała i dogoniła stojącego przy drzwiach Draco.
W milczeniu wyszli z kwatery. Na szary nieboskłon wzeszło jasne słońce. Zapowiadał się chłodny, ale bezchmurny dzień.
Czuli, że mogą wrócić do domu.
* * *
Rozdział nie był sprawdzany. Boli mnie głowa i jestem zmęczona, ale przeczytam go jutro poprawię błędy.
Na początku chciała, aby to był ostatni wpis na tym blogu. Koncepcja mi się spodobała, ale potem uznałam, że dopiszę jeszcze jeden. Może rozwali on całą koncepcję, ale trudno.
Teraz, w 80% moje myśli krążą wokół nauki i zbliżającej się sesji. W nadchodzącym tygodniu czeka mnie dużo pracy, w samą środę mam trzy kolokwia. Tym razem jestem pozytywnie nastawiona i może dlatego nie martwię się aż tak bardzo tym wszystkim.
Za tydzień ostatni rozdział.

10 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały :) Nie mogę doczekać się następnego!

    P.S Powodzenia w sesji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj! Na początek powiem, że bardzo podobał mi się ten rozdział (mimo tych kilku literówek, ale nie ważne).
    Z jednej strony strasznie się cieszę, że w końcu poznam zakończenie tej histori, jednak z drugiej strony smutno mi, że to już koniec, że musi się to skończyć tak, a nie inaczej. Mam tylko nadzieję, że gdy Ginny i Draco wrócą do swoich czasów, wszystko się ułoży i nie będzie już tak "źle" jak przed ich przeniesieniem się w czasie. Mam nadzieję, że Malfoy i Ginny zostaną przyjaciółmi (tak wiem, dziwna koncepcja, ale co tam, po takich przeżyciach ludzie się do siebie zbliżają), no i że między Rudą a Harrym się ułoży..
    Sesja is coming... Znam ten ból. Mój mózg powoli odmawia posłuszeństwa, a niestety, to dopiero początek. Dlatego, życzę Ci wielkiego przypływu weny (i tej twórczej, i tej do nauki też), oraz choć chwili wytchnienia. Aha! No i jeszcze powodzenia! ;-)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po rozdziale wychodzę z założenia, że w końcu w czymś miałam racje i moje podejrzenia co do cofnięcia się przez Ginny i Dracona był słuszne. Dwa inne czasoprzestrzenie, dwa różne inne światy ^^
    Sądzę, że Ginny postąpiła słusznie, mówiąc wszystkim, co może się stać u nich za kilka lat. Tak jak u Dracona, słowa Jamesa bardzo chwyciły mnie za serce. Pomimo złej wiadomości, Rogacz za wszelką cenę chcę uchronić Petera. W gruncie rzeczy Lily też zachowała się w porządku wobec Ginny.
    No i czas, aby iść do Josepha Otto i w końcu wrócić do domu.
    Trochę mi smutno, że ta opowieść za tydzień się skończy, ale pocieszam się faktem, że nie kończysz z blogowaniem i będziesz pisała opowiadanie o Stammie i Lain. Uważałam tą opowieść za bardzo ciekawą, toteż cieszę się, że z niej nie zrezygnowałaś
    I powodzenia na sesji :)

    Pozdrawiam serdecznie :*.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju, cudowny <3.
    A tak w ogóle to się wytłumaczę, skąd tak nagle się wzięłam ;d, właściwie to czytam bloga prawie od początku, ale raczej nie komentowałam, jak już to jakiś anonimek jest mój.
    Jak szybko, wczoraj zauważyłam rozdział 23, a dziś już nowy :D
    A co do rozdziału to jest piękny. Cała rozmowa Ginny z Gideonem, jest taka emocjonalna. A fragmenty z wywiadu świetnie wyjaśniają całą akcję.
    W ogóle cała koncepcja tego przeniesienia i powrotu, ma w sobie to coś. Po prostu czytając to nie ma się wrażenia, że to pierwszy pomysł z brzegu, widać że wszystko jest od początku zaplanowane i przemyślane.
    Sam gest Jamesa do Petera... boże to takie piękne.
    Przy rozmowie z Lily to myślałam, że już się rozpłacze.
    Wiem, że strasznie słodzę, ale to chyba mój ulubiony rozdział. Mimo, że czytając go mam świadomość że to już koniec.
    -Pozdrawia wzruszona Charlotte.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mi się podobał.
    Cieszę się, że Ginny postawiła wszystko na otwarte karty i zdecydowała się w końcu otwarcie porozmawiać z Zakonem a Gideon im pomógł.
    I wcale się nie dziwie że nie do końca im wierzył w końcu, kto na jego miejscu by to zrobił?
    Ja na pewno nie.
    Tymczasem bardzo poruszył mnie również James i Peter.
    Nie spodziewałam się tego i jestem ciekawa czy w jakiś sposób to zmieni.
    A jej rozmowa z Lily... jesteś wiciskaczem łez, czy ktoś Ci już to mówił?
    Naprawdę prawdziwy geniusz i cieszę, się że będzie kolejny rozdział.
    Nawet jeśli sporo zmieni to już nie mogę się doczekać.

    Tymczasem życzę powodzenia na sesji.
    Mam nadzieję, że wszystkie zdasz celujaco bo lepiej być nie może.
    ściskam mocno;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Juz niedługo koniec... i co ja zrobię? :( Tak bardzo wciągnęło mnie to opowiadanieee.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten rozdział wywołał we mnie dużo emocji, dlatego sklecenie komentarza nie pójdzie mi łatwo :P

    Po pierwsze, kwestia w przeniesienia w czasie wreszcie się rozwikłała i muszę przyznać, że miałaś bardzo ciekawy pomysł. Fragmenty wywiadu z Otto pochłaniałam z wielką uwagą i niezwykle podobały mi się słowa o czasoprzestrzeni jako sieci nitek. Ginny zachowywała się trochę nienormalnie, ale myślę, że jej szał na punkcie tego wywiadu jest uzasadniony, to ich droga do domu.

    W tym rozdziale ładnie widać, jak wiele się zmieniło pomiędzy Draco a Ginny. Nie wiem, czy mogę nazwać to przyjaźnią, ale z pewnością zżyli się ze sobą i obdarzyli wielkim zaufaniem.

    Zaskoczyło mnie, że Ginny powiedziała wszystko członkom Zakonu Feniksa. Z jednej strony wiem, że mogą naprawić pewne szkody, ale z drugiej strony boję się, że ta wiedza tylko pogorszy sprawę. No i trochę zdziwiła mnie reakcja na Glizdogona... James zachował się pięknie, ale moim zdaniem wiedza o zdradzeniu przyjaciela powinna wywołać w nim jakąś złość, albo chociaż podejrzliwość. Może stojąc w tym punkcie czasowym ciężko mu było uwierzyć i pojąć ciężar tego, co Peter w przyszłości miał zrobić, ale myślę, że taka wspaniałomyślność powinna mu przyjść z większym trudem.

    O rany, Ginny się przyznała przed Lily! No nieźle. A kobiety się tak polubiły... Nie wiem kogo ma mi być bardziej żal.

    I to spotkanie z Syriuszem... Naprawdę ładne. Bardzo podoba mi się myśl, że w przyszłości Black narysuje dziewczynie feniksa, że będzie wiedział, co się potem wydarzy. Cieszę się, że Ginny ostatecznie mu odmówiła. Myślę, że to rozsądna decyzja. Ich uczucie nie miało szansy.

    Jejciu, jakbyś to zakończyła na tym rozdziale, oszalałabym, chcąc wiedzieć, jak niektóre sprawy się zakończą. Bo pewne rozdziały trzeba jeszcze zamknąć. Chciałabym zobaczyć, jak to wszystko wpłynęło na teraźniejszość, dlatego przedłużenie historii o jeszcze jeden rozdział z pewnością jest dobrym pomysłem.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś odpadłam z komentowaniem w ostatnim czasie, ale każdy rozdział mam przeczytany :)

    Cóż, we mnie ciągle była iskierka, że skoro piszesz o Draco i Ginny to znaczy, że w końcu będą razem. Nie piszę, że się zawiodłam, bo szczerze, to dobrze, że połączyła ich tylko wspólna wycieczka w przeszłość. Wpadłaś na świetny pomysł, który (z tego co wiem), w polskiej blogosferze jeszcze się nie pojawił.
    Nie spodziewałam się, że ktoś jest odpowiedzialny za tę podróż w przeszłość, ale ciekawie będzie poczytać o tym, kiedy już wrócą. Obawiałam się trochę, że Ginny zmieni przeszłość, bo to wtedy by oznaczało, że rodzice Harry'ego będą żyli, a Voldemort nie powróci. No i Syriusz nie trafi do Azkabanu. Aż się dziwię, że się w tym nie pomieszałaś :D

    Czekam na ost. rozdział i powodzenia na sesji :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurczę, ale czy tak naprawde moga zmienić ich przyszłość? Jesli tak, to czy e ogóle oni sie narodzą kiedyś? Nie wiem, czy to tak zadziała. Aczkolwiek podziwiam ich, ze powiedzieli to wszystko zakonowi i ze nawet jakos to chyba uwierzyli. Choc to pożegnanie z Syriuszem było... Prżerazliwie smutne, ale chyba Ginny dobrze zrobiła... Czekam na ostatni rozdział.
    Zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
  10. Przegapilam dwa rozdzialy...
    Juz nadrobilam, ale skomentuje jutro.

    OdpowiedzUsuń

SPAM to zuo. Kiedy go zostawiasz, to cała jego czarna energia przeleje się w moje serce i nie będę nad sobą panować, kiedy przybędę na Twój blog i napiszę coś niemiłego.

Zwiastun wykonała rosmaneczka.