diabeł i bóg jeden
dzielą stół
przy stole dzielą Cię na pół
obaj tak samo śmieją się
wołając imię Twe
przy stole dzielą Cię na pół
obaj tak samo śmieją się
wołając imię Twe
(Anita Lipnicka)
Ginny
miała wrażenie, że wszystko, co działo się dookoła niej było
jakimś szalonym snem. Gideon nie zabrał ich do Kwatery Głównej.
Najpierw kazał się ukryć, potem zawiadomił Zakon, aby zabrali
nieprzytomnego Severusa Snape'a, a następnie zaprowadził ich do
domu, który dzielił z bratem bliźniakiem, który tamtej nocy miał
swoją wartę w kwaterze.
Kobieta
cały czas kurczowo trzymała stary numer Żonglera, jakby to
właśnie on był zmieniaczem czasu, którego potrzebowali. Ginny nie
zwróciła nawet uwagi, że Draco jest wyjątkowo zmęczony całą
sytuacją i nie podziela jej entuzjazmu.
– Zobacz
– powiedziała po raz setny, podkładając mu gazetę pod nos. –
Tu jest data trzydziestego pierwszego października tysiąc
dziewięćset siedemdziesiątego dziewiątego roku. To nie może być
przypadek. Wywiad przeprowadzono dokładnie tego samego dnia, w
którym się tutaj przenieśliśmy!
– Widziałem
– odpowiedział krótko Draco, próbując zmyć pod prysznicem
ciemną farbę z włosów. Gideon okazał się być w porządku,
jednak jego detergenty nie były tak skuteczne, jakby Malfoy sobie
tego życzył.
Tylko
Ginny najwyraźniej nie planowała doprowadzać się do swojego
normalnego stanu. Nie czuła skrępowania i nie uważała, że
siedząc z Draco w ciasnej łazience narusza jego, w pewnym sensie,
intymną przestrzeń.
Usiadła
na zamkniętym sedesie i z zaangażowaniem czytała po raz setny
wywiad z Josephem Otto. Malfoy i tak nie słyszał połowy jego
wypowiedzi. Zagłuszył ją strumieniami wody, opadającymi na
porcelanowe dno wanny.
– Podróże
w czasie są możliwe – czytała dokładnie akcentując każde
słowo. – I oczywiście nie mam tutaj na myśli powszechnym,
małych zmieniaczy czasu, które stwarzają więcej problemów i
niewiele mamy z nich korzyści. Chodzi mi o prawdziwe podróże, o
cofnięcie się do wybranego przez siebie miejsca i...
Głośne
pukanie do łazienki przerwało jej wystąpienie. Draco najwyraźniej
go nie usłyszał, bo dalej polewał głowę ciepłym strumieniem
wody. Pukanie się powtórzyło.
Ginny
zmarszczyła nos i przesunęła zasuwkę, otworzyła drzwi
i spojrzała na stojącego na korytarzu Gideona. Malfoy też się
wyprostował, choć jego włosy nadal nie przypominały naturalnego,
jasnego blondu.
– Trzymaj
– rzekł Gideon, wyciągając w jego kierunku butelkę z lekko
różowym płynem. – To od Lily. Powiedziałem jej, że moja
dziewczyna źle zastosowała farbę.
– Masz
dziewczynę? – zapytała Ginny zanim zdążyła ugryź się w
język.
Gideon
jednak nie poczuł się urażony.
– Ginny,
możemy porozmawiać? – spytał, kiedy Draco zaczął nakładać na
włosy specyfik od Lily. Kobieta zauważyła, że nie spuszcza z oczu
Żonglera.
– Jasne
– rzekła szybko. – Draco, potem mogę pomóc ci umyć plecy,
jeśli chcesz – dodała kierunku swojego towarzysza.
– Od
kilku godzin jesteś strasznie miła – uznał Draco, zadowolony, że
farba pomału zaczyna puszczać. – Chcesz mi coś powiedzieć?
– Tak
– burknęła. – Przepraszam.
Mężczyzna
uśmiechnął się delikatnie, a potem machnął ręką, aby poszła
za Gideonem. Kiwnął przy tym głową, dając jej do zrozumienia, że
ma do niej pełne zaufanie i to od niej zależy, co będzie chciała
powiedzieć Gideonowi.
Ginny
zeszła razem ze swoim wujkiem do malutkiego salonu, w którym nie
było nic prócz dwuosobowej kanapy, małego stolika i regału
obłożonego książkami. Całość prezentowała się dość
skromnie, a brak firanek, dywanów i obrazów sprawiał, że każdy,
kto wchodził do pomieszczenia od razu zdawał sobie sprawę, że nie
mieszka tutaj żadna kobieta.
– Bronię
was przed Zakonem – stwierdził, wzdychając ciężko, kiedy
usiedli obok siebie na sofie. – To trochę idiotyczne, bo wydaje mi
się, że gdybyś sensownie wytłumaczyła ten napad na Petera i
Remusa, to pewnie wszystko jakoś by się ułożyło. Bo masz na to
wytłumaczenie, prawda?
– Tak
– powiedziała zgodnie z prawdą.
Nie
bała się. Zrozumiała, że musi wykorzystać możliwości, które
dało jej przeniesienie się w czasie. Szczególnie że przeczytała
wywiad Josephem tyle razy, że niemal znała go na pamięć.
Uśmiechnęła się bardziej do siebie niż Gideona.
– Mam
nadzieję, że nie chodziło ci o przypadłość Remusa, bo...
– Nie
– przerwała mu szybko. – W ogóle nie chodziło mi o Remusa.
Myślałam, że się rozpłaczę, jak zorientowała się, że go
zaatakowałam. Jak on się tak w ogóle czuje?
– Wszystko
w porządku. Ale w takim razie twoim celem był Peter. To zrozumiałe,
wiązałaś go i torturowałaś. Na początku pomyślałem, że to na
pewno robota Draco, ale Peter powiedział nam, że to ty. Ponoć
oskarżałaś go o bycie śmierciożercą. Posłuchaj Ginny, nie wiem,
co przeszłaś, ale...
– To
ty mnie posłuchaj – przerwała mu ponownie, a potem oparła głowę
o sofę.
Przymknęła
powieki. Przez chwilę Gideon miał wrażenie, że dziewczyna się
rozpłacze, jednak do niczego takiego nie doszło. Mężczyzna chciał
coś powiedzieć, ale wolał ugryź się w język i czekać na dalszą
część jej opowieści.
– Chciałam
go zabić – wyszeptały jej wargi. – Ale nie miałam odwagi.
Każdy człowiek nosi w sobie mordercę, ale ja nie potrafiłam
rozbudzić mojego. Ale Peter nie będzie mieć z tym problemów. Może
nie zrobi tego osobiście, ale przyczyni się do śmierci swoich
przyjaciół.
– O
czym ty mówisz, jesteś jasnowidzem? – zapytał, a głos zadrżał
mu ze strachu i niepewności.
– Nie,
jestem z przyszłości – powiedziała, a potem spojrzała prosto w
jego oczy. – Nie widzisz tego, kiedy na mnie patrzysz? Naprawdę
nie wiesz, kim jestem?
Zapadło
krótkie milczenie. Atmosfera się zagęściła, a Ginny była pewna,
że Gideon za chwile się zdenerwuje. Był człowiekiem o wielkiej
cierpliwości, pamiętała jak przy pierwszym spotkaniu okazał jej
więcej serca niż inni członkowie Zakonu. Teraz też musiał jej
uwierzyć.
– Jestem
córką Artura i Molly – rzekła, czując, że te słowa nie
przejdą przez gardło mężczyzny. – Jestem twoją siostrzenicą,
Gideon. Jestem dzieckiem, którego nie zdążysz poznać.
Mężczyzna
nie dał rady usiedzieć w miejscu. Wstał z kanapy i podszedł do
okna. Stał odwrócony tyłem, ale uwadze Ginny nie uszły jego
drżące dłonie. Ona też zaczęła się trząść. Nagle uznała,
że w pomieszczeniu panuje okropny chłód.
– Fabian
miał rację. – Usłyszała po chwili głos swojego wujka. –
Jesteś niezrównoważona.
Ginny
poczuła, jakby ktoś wbił jej nóż prosto w serce. Nie zamierzała
tak łatwo odpuścić. Otarła łzy, które niespodziewanie pojawiły
się na jej policzkach, po czym wstała z kanapy i podeszła do
mężczyzny. Bez uprzedzenia chwaciła jego drżącą dłoń. Ich
spojrzenia spotkały się w gładkiej tafli szyby.
– Co
mam zrobić, abyś mi uwierzył? – spytała ze łzami w oczach.
– Chyba
nie istnieje nic takiego...
– Zapytaj
Dumbledore'a – powiedziała szybko. – On mi wierzy.
– Po
prostu nie rozumiem... Skoro Albus wiedział o wszystkim od samego
początku, to dlaczego nic nam nie powiedział? Zrobiliście z tego
wielką tajemnicę, a teraz mówisz o tym z taką łatwością?
– Profesor
Dumbledore nie chciał, aby ktoś się dowiedział. Bał się, że
coś zepsujemy. Przecież wiesz, że nie wolno igrać z czasem.
– To
dlaczego, do jasnej cholery, mi to mówisz?! – wrzasnął stanowczo
zbyt głośno.
Ginny
nie była zaskoczona, kiedy po kilkunastu sekundach na schodach dało
się słyszeć tupot stóp, a w salonie pojawił się zdyszany,
owinięty ręcznikiem Draco. Na jego naturalnie bladym przedramieniu
widać było zarys mrocznego znaku.
– Co
się dzieje? – zapytał, poprawiając, przewiązany w pasie
ręcznik.
– Bo
przeczytałam ten wywiad – rzekła spokojnie Ginny, nie zwracając
uwagi na Malfoya.
Chwyciła
gazetę i rozłożyła ją na odpowiedniej stronie. Podała ją
Gideonowi z kamienną twarzą. Mężczyzna się zawahał, ale zaczął
śledzić wzrokiem artykuł.
– Jestem
przekonana, że to właśnie ten facet stoi za tym wszystkim. Joseph
Otto, to on stworzył klauna – powiedziała z determinacją.
– Skąd
ta pewność? – dopytywał się Gideon.
– Spójrz
na ostatnie pytanie. Ksenofilius Lovegood pyta: czy jest pan w
stanie przedstawić nam jakiekolwiek dowody na to, że wymyślony
przez pana wehikuł faktycznie działa? Na co Joseph odpowiada:
oczywiście, jestem przekonany, że już niedługo na łamach
gazety pojawi się wywiad z kimś, kto będzie mógł to potwierdzić.
W sumie, powiem szczerze, spodziewam się gości lada dzień.
On to zaplanował.
– Chcesz
powiedzieć – wtrącił się Draco, – że specjalnie ustawił tę
datę, bo wiedział, że w tych czasach wehikuł będzie już
stworzony i będziemy mogli wrócić?
– Tak
– przyznała mu rację.
– Ale
dlaczego czekał tak długo? Mógł go wypróbować choćby po pięciu
latach!
Zapadło
milczenie. Gideon podrapał się po zarośniętym podbródku i
westchnął głośno.
– Prawdopodobnie
– zaczął – nie chciał, aby cofnęły się w czasie osoby,
które teraz żyły. Musiał odczekać co najmniej
dwadzieścia lat, aby nic się ze sobą nie ścierało.
Ginny
opadła na kanapę. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo jest
zmęczona. Długo nie spała, a obrazy minionych dni nakładały się
na siebie.
– Ale
dalej nie wiem, czy to taki dobry pomysł, że wszystkim o tym
opowiadacie – oświadczył Gideon, zajmując miejsce obok niej. – To
zrozumiałe, że chcesz coś zmienić, ale...
– Czy
jest możliwe, że podróże w czasie umożliwią nam zmianę naszego
obecnego życia? – przerwała mu, czytając kolejny fragment
wywiadu. – Nie. Nie wolno nam się łudzić. Czasoprzestrzeń
jest siecią pojedynczych nitek. Kiedy wydaje nam się, że
cofnęliśmy się w przeszłość, to tak naprawdę przeskoczyliśmy
na inną nitkę. Nie jesteśmy wstanie zmienić czegoś, co już się
wydarzyło. Podróże w czasie to fizyka, a nie magia.
Draco
opuścił głowę. Nie był pewny, czy dobrze zrozumiał te słowa.
– Chcę
zmienić waszą przyszłość – oświadczyła po chwili, składając
gazetę. – Wiem, że Voldemort sieje zniszczenie, wiem, że nie
łatwo jest go zabić, ale nam się udało, tylko że cena, którą
zapłaciliśmy była stanowczo zbyt wysoka. Proszą cię Gideonie,
zwołaj pilne zebranie Zakonu Feniksa, a my powiemy wam wszystko, co
wiemy, a potem znajdziemy Josepha Otto.
– Jesteś
pewna, że to dobry pomysł? – zapytał cicho Malfoy.
– Tak,
to jedyny, słuszny pomysł.
To
było najtrudniejsze i najbardziej męczące zebranie, na jakim Draco
kiedykolwiek był. Najpierw prawie przez czterdzieści minut
namawiali Zakon, aby w ogóle ich wysłuchał. Najbardziej przeciwny
był Dumbledore, ale po krótkiej wymianie zdań z Ginny uznał, że
może faktycznie warto.
Malfoy
i tak nigdy nie przepadał za starym Albusem i uważał, że jak coś
pójdzie nie po jego myśli, to po prostu wymaże wszystkim pamięć.
Oczywiście nie powiedział tego głośno, bo wiedział, że Ginny
nie będzie zadowolona z takiego komentarza.
W
końcu przy stole usiedli wszyscy, nawet Peter Pettigrew. Draco
zaproponował również wpuszczenie Severusa Snape'a, ale później
przyznał rację, że byłby to raczej strzał w kolano.
Ginny
opowiadała spokojnie, ale nie szczędziła szczegółów i nazwisk.
Uznała, że lepiej będzie powiedzieć prawdę na temat Petera, bo
może to pozwoli ocalić tego chłopaka. Na początku był oburzony,
ale potem zrozumiał, że jeszcze nikt go nie przekreśla. James
położył mu tylko rękę na ramieniu i szepnął słowa, które
Malfoya chwyciły za serce.
– Nie
damy ci upaść, Glizdogonie.
Posiedzenie
trwało kilka godzin. Niestety, ani on, ani Ginny nie znali
szczegółów na temat tego, jak unicestwić Voldemorta. Dziewczyna
wiedziała coś na temat tajemniczych artefaktów, których
poszukiwał Harry, jednym z nich był właśnie dziennik, który
próbowała wynieś z Malfoy Manor. Dumbledore obiecał, że poszuka
informacji na ten temat, co bardzo ucieszyło pannę Weasley.
Kiedy
w końcu skończyli, na twarzach członków Zakonu Feniksa widać
było wyraźną ulgę. Żadnemu z nich los nie wróżył niczego
dobrego, ale dzięki temu, czego się dowiedzieli, mieli szansę
uniknąć najgorszego.
– Dziękuję
ci, Ginny – szepnęła Lily, kiedy wszyscy zaczęli się zbierać.
Podała jej prawą rękę, a lewą trzymała na mocno zaokrąglonym
brzuchu.
– Nie
ma sprawy – powiedziała. – Robię to w pewnym sensie dla twojego
syna. To nie sprawiedliwe, że spotkało go tyle nieszczęść.
– Ale
na pewno teraz jest szczęśliwy – dopytywała z nadzieją.
Ginny
zamknęła oczy, a pod powiekami zebrały się łzy. Lily wiedziała
o jej związku z Syriuszem, gdyby powiedziała jej prawdę, że jest
również narzeczoną Harry'ego, to prawdopodobnie mocno straciłaby
w jej oczach. Tylko że czuła, że nie powinna jej kłamać.
– Lily...
– zaczęła ostrożnie, a głos jej się załamał. –
Przepraszam...
Dziewczyna
nie wiedziała co robić. Przytulił ją mocno do siebie i
gładziła delikatnie po plecach. Ginny łkała cicho, nie potrafiąc
powstrzymać fali emocji.
– Twój
syn to mój narzeczony – powiedziała drżącym głosem.
Lily
wyprostowała się jak struna. Wszystkie jej mięśnie się napięły.
– To
nie moja sprawa – oświadczyła bezbarwnie. – Zawsze będę twoją
dłużniczką, ale nie chcę, aby ktokolwiek oprócz mnie dowiedział
się o tym, z kim jesteś tak naprawdę związana. Rozumiesz? Zostaw
po sobie pozytywny ślad.
A
potem podszedł do nich Syriusz. Uśmiechnął się szeroko i usiadł
na krześle obok. Widać było, że mu w pewnym sensie ulżyło,
kiedy dowiedział się prawdy. Ginny przyjrzała się jego twarzy i
wtedy w jego czarnych oczach dostrzegła iskierki smutku.
– To
chyba pożegnanie – powiedziała panna Weasley, kiedy Lily z cichym
westchnieniem zostawiła ich samych.
– Dla
ciebie tak, ja już niedługo znów cię spotkam tylko trochę w
innej wersji – odpowiedział, chwytając ją za rękę.
Milczeli
przez chwilę, ale to była przyjemna cisza. Pozwalała jej się
uspokoić i zrozumieć, że bardziej nie mogła pomóc tym ludziom.
– Masz
dla mnie jakąś jeszcze radę, Ginny?
– Tak,
jeśli jednak wszystko się spieprzy, to nie daj się zamknąć w
Azkabanie.
– Spróbuję,
ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to...
– Nie
kończ – przerwała, kładąc palce na jego wargach. – Wiesz
czego żałuję najbardziej? Tego, że jak wrócę do swoich czasów
to nie spotkam tam ciebie. Nie będę mogła zapytać, czy jakaś
inna Ginny też przeniosła się w czasie.
– Ale
jeśli by tak było, to pewnie zaradziłaby tym wszystkim
nieszczęściom – rzekł Syriusz, nie spuszczając oczu z jej warg.
– Wiesz
skąd na moich plecach wziął się feniks? – spytała. – To
twoje dzieło.
Syriusz
zbliżył swoją twarz do jej. Ich wargi dzieliło kilka cali. Mogli
się wsłuchać w bicie swoich serc i przyspieszony oddech. Black
chciał ją pocałować, ale Ginny cofnęła się energicznie. Po jej
policzkach popłynęły samotne łzy.
– Nie
mogę – szepnęła, a potem wstała i dogoniła stojącego przy
drzwiach Draco.
W
milczeniu wyszli z kwatery. Na szary nieboskłon wzeszło jasne
słońce. Zapowiadał się chłodny, ale bezchmurny dzień.
Czuli,
że mogą wrócić do domu.
* *
*
Rozdział
nie był sprawdzany. Boli mnie głowa i jestem zmęczona, ale
przeczytam go jutro poprawię błędy.
Na
początku chciała, aby to był ostatni wpis na tym blogu. Koncepcja
mi się spodobała, ale potem uznałam, że dopiszę jeszcze jeden.
Może rozwali on całą koncepcję, ale trudno.
Teraz,
w 80% moje myśli krążą wokół nauki i zbliżającej się sesji.
W nadchodzącym tygodniu czeka mnie dużo pracy, w samą środę mam
trzy kolokwia. Tym razem jestem pozytywnie nastawiona i może dlatego
nie martwię się aż tak bardzo tym wszystkim.
Za
tydzień ostatni rozdział.
Rozdział wspaniały :) Nie mogę doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńP.S Powodzenia w sesji :)
Witaj! Na początek powiem, że bardzo podobał mi się ten rozdział (mimo tych kilku literówek, ale nie ważne).
OdpowiedzUsuńZ jednej strony strasznie się cieszę, że w końcu poznam zakończenie tej histori, jednak z drugiej strony smutno mi, że to już koniec, że musi się to skończyć tak, a nie inaczej. Mam tylko nadzieję, że gdy Ginny i Draco wrócą do swoich czasów, wszystko się ułoży i nie będzie już tak "źle" jak przed ich przeniesieniem się w czasie. Mam nadzieję, że Malfoy i Ginny zostaną przyjaciółmi (tak wiem, dziwna koncepcja, ale co tam, po takich przeżyciach ludzie się do siebie zbliżają), no i że między Rudą a Harrym się ułoży..
Sesja is coming... Znam ten ból. Mój mózg powoli odmawia posłuszeństwa, a niestety, to dopiero początek. Dlatego, życzę Ci wielkiego przypływu weny (i tej twórczej, i tej do nauki też), oraz choć chwili wytchnienia. Aha! No i jeszcze powodzenia! ;-)
Pozdrawiam.
Po rozdziale wychodzę z założenia, że w końcu w czymś miałam racje i moje podejrzenia co do cofnięcia się przez Ginny i Dracona był słuszne. Dwa inne czasoprzestrzenie, dwa różne inne światy ^^
OdpowiedzUsuńSądzę, że Ginny postąpiła słusznie, mówiąc wszystkim, co może się stać u nich za kilka lat. Tak jak u Dracona, słowa Jamesa bardzo chwyciły mnie za serce. Pomimo złej wiadomości, Rogacz za wszelką cenę chcę uchronić Petera. W gruncie rzeczy Lily też zachowała się w porządku wobec Ginny.
No i czas, aby iść do Josepha Otto i w końcu wrócić do domu.
Trochę mi smutno, że ta opowieść za tydzień się skończy, ale pocieszam się faktem, że nie kończysz z blogowaniem i będziesz pisała opowiadanie o Stammie i Lain. Uważałam tą opowieść za bardzo ciekawą, toteż cieszę się, że z niej nie zrezygnowałaś
I powodzenia na sesji :)
Pozdrawiam serdecznie :*.
Jeju, cudowny <3.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to się wytłumaczę, skąd tak nagle się wzięłam ;d, właściwie to czytam bloga prawie od początku, ale raczej nie komentowałam, jak już to jakiś anonimek jest mój.
Jak szybko, wczoraj zauważyłam rozdział 23, a dziś już nowy :D
A co do rozdziału to jest piękny. Cała rozmowa Ginny z Gideonem, jest taka emocjonalna. A fragmenty z wywiadu świetnie wyjaśniają całą akcję.
W ogóle cała koncepcja tego przeniesienia i powrotu, ma w sobie to coś. Po prostu czytając to nie ma się wrażenia, że to pierwszy pomysł z brzegu, widać że wszystko jest od początku zaplanowane i przemyślane.
Sam gest Jamesa do Petera... boże to takie piękne.
Przy rozmowie z Lily to myślałam, że już się rozpłacze.
Wiem, że strasznie słodzę, ale to chyba mój ulubiony rozdział. Mimo, że czytając go mam świadomość że to już koniec.
-Pozdrawia wzruszona Charlotte.
Rozdział mi się podobał.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ginny postawiła wszystko na otwarte karty i zdecydowała się w końcu otwarcie porozmawiać z Zakonem a Gideon im pomógł.
I wcale się nie dziwie że nie do końca im wierzył w końcu, kto na jego miejscu by to zrobił?
Ja na pewno nie.
Tymczasem bardzo poruszył mnie również James i Peter.
Nie spodziewałam się tego i jestem ciekawa czy w jakiś sposób to zmieni.
A jej rozmowa z Lily... jesteś wiciskaczem łez, czy ktoś Ci już to mówił?
Naprawdę prawdziwy geniusz i cieszę, się że będzie kolejny rozdział.
Nawet jeśli sporo zmieni to już nie mogę się doczekać.
Tymczasem życzę powodzenia na sesji.
Mam nadzieję, że wszystkie zdasz celujaco bo lepiej być nie może.
ściskam mocno;*
Juz niedługo koniec... i co ja zrobię? :( Tak bardzo wciągnęło mnie to opowiadanieee.
OdpowiedzUsuńTen rozdział wywołał we mnie dużo emocji, dlatego sklecenie komentarza nie pójdzie mi łatwo :P
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, kwestia w przeniesienia w czasie wreszcie się rozwikłała i muszę przyznać, że miałaś bardzo ciekawy pomysł. Fragmenty wywiadu z Otto pochłaniałam z wielką uwagą i niezwykle podobały mi się słowa o czasoprzestrzeni jako sieci nitek. Ginny zachowywała się trochę nienormalnie, ale myślę, że jej szał na punkcie tego wywiadu jest uzasadniony, to ich droga do domu.
W tym rozdziale ładnie widać, jak wiele się zmieniło pomiędzy Draco a Ginny. Nie wiem, czy mogę nazwać to przyjaźnią, ale z pewnością zżyli się ze sobą i obdarzyli wielkim zaufaniem.
Zaskoczyło mnie, że Ginny powiedziała wszystko członkom Zakonu Feniksa. Z jednej strony wiem, że mogą naprawić pewne szkody, ale z drugiej strony boję się, że ta wiedza tylko pogorszy sprawę. No i trochę zdziwiła mnie reakcja na Glizdogona... James zachował się pięknie, ale moim zdaniem wiedza o zdradzeniu przyjaciela powinna wywołać w nim jakąś złość, albo chociaż podejrzliwość. Może stojąc w tym punkcie czasowym ciężko mu było uwierzyć i pojąć ciężar tego, co Peter w przyszłości miał zrobić, ale myślę, że taka wspaniałomyślność powinna mu przyjść z większym trudem.
O rany, Ginny się przyznała przed Lily! No nieźle. A kobiety się tak polubiły... Nie wiem kogo ma mi być bardziej żal.
I to spotkanie z Syriuszem... Naprawdę ładne. Bardzo podoba mi się myśl, że w przyszłości Black narysuje dziewczynie feniksa, że będzie wiedział, co się potem wydarzy. Cieszę się, że Ginny ostatecznie mu odmówiła. Myślę, że to rozsądna decyzja. Ich uczucie nie miało szansy.
Jejciu, jakbyś to zakończyła na tym rozdziale, oszalałabym, chcąc wiedzieć, jak niektóre sprawy się zakończą. Bo pewne rozdziały trzeba jeszcze zamknąć. Chciałabym zobaczyć, jak to wszystko wpłynęło na teraźniejszość, dlatego przedłużenie historii o jeszcze jeden rozdział z pewnością jest dobrym pomysłem.
Pozdrawiam!
Jakoś odpadłam z komentowaniem w ostatnim czasie, ale każdy rozdział mam przeczytany :)
OdpowiedzUsuńCóż, we mnie ciągle była iskierka, że skoro piszesz o Draco i Ginny to znaczy, że w końcu będą razem. Nie piszę, że się zawiodłam, bo szczerze, to dobrze, że połączyła ich tylko wspólna wycieczka w przeszłość. Wpadłaś na świetny pomysł, który (z tego co wiem), w polskiej blogosferze jeszcze się nie pojawił.
Nie spodziewałam się, że ktoś jest odpowiedzialny za tę podróż w przeszłość, ale ciekawie będzie poczytać o tym, kiedy już wrócą. Obawiałam się trochę, że Ginny zmieni przeszłość, bo to wtedy by oznaczało, że rodzice Harry'ego będą żyli, a Voldemort nie powróci. No i Syriusz nie trafi do Azkabanu. Aż się dziwię, że się w tym nie pomieszałaś :D
Czekam na ost. rozdział i powodzenia na sesji :)
Kurczę, ale czy tak naprawde moga zmienić ich przyszłość? Jesli tak, to czy e ogóle oni sie narodzą kiedyś? Nie wiem, czy to tak zadziała. Aczkolwiek podziwiam ich, ze powiedzieli to wszystko zakonowi i ze nawet jakos to chyba uwierzyli. Choc to pożegnanie z Syriuszem było... Prżerazliwie smutne, ale chyba Ginny dobrze zrobiła... Czekam na ostatni rozdział.
OdpowiedzUsuńZapiski-condawiramurs
Przegapilam dwa rozdzialy...
OdpowiedzUsuńJuz nadrobilam, ale skomentuje jutro.